Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasia Sobczyk wraca do Koszalina

Rozmawiała Alina Konieczna
Kasia Sobczyk
Kasia Sobczyk fot. Radek Koleśnik
Rozmowa z Katarzyną Sobczyk, piosenkarką

Katarzyna Sobczyk

Katarzyna Sobczyk

rozpoczęła karierę w 1961 roku w Koszalinie. Dwa lata później odniosła sukces na II Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. W latach 1964 - 1972 była solistką "Czerwono-Czarnych", później śpiewała wraz mężem Henrykiem Fabianem. Wylansowała takie przeboje, jak "O mnie się nie martw", "Nie bądź taki szybki Bill", "Trzynastego", "Mały książę" czy "Biedroneczki są w kropeczki".

- Po latach wraca pani do swojego miasta - Koszalina. Z jakimi refleksjami?
- Z ogromną radością, że znów jestem u siebie. Tu ludzie mają serce na dłoni i w urzędach jakoś łatwiej. Załatwienie numeru NIP poszło szybciej, niż myślałam.

- Tryska pani optymizmem, energią, jakby na przekór ciężkiej chorobie, o której poinformowały media. Stara się pani o tym nie myśleć?
- Ależ o tym nie da się nie myśleć. Ten nowotwór piersi po prostu trzeba wyleczyć i już. Rzeczywiście, z natury jestem optymistką. Chyba łatwiej wtedy się żyje.

- Pani jednak nie było łatwo, zwłaszcza w ostatnich latach.
- Gdy pięć lat temu w Stanach zachorowałam, wielu moich znajomych odsunęło się. Tak bywa w życiu, gdy zdrowie zaczyna się sypać, traci się "przyjaciół".

- Na szczęście w Polsce prawdziwych przyjaciół pani nie brakuje.
- Jest tylu ludzi dobrej woli... Gdy przyleciałam do Warszawy, zatrzymałam się w mieszkaniu piosenkarki Elżbiety Igras. Halinka Frąckowiak załatwiła mi konsultację medyczną. Przyjaciele przygotowują koncert charytatywny w Koszalinie. Bardzo dużo zrobił dla mnie Edward Hulewicz. To dzięki jego zaangażowaniu i dzięki pomocy mojej menedżer Anny Kryszkiewcz z Fundacji Kultury i Edukacji Europejskiej "Alfa-Omega" zaraz po przylocie do kraju otrzymałam nagrodę z Ministerstwa Kultury i Sztuki na 45-lecie mojej pracy estradowej. Te pieniądze pozwolą mi przeżyć.

- Popularna piosenkarka po 16 latach wraca z Ameryki i ma problemy finansowe?
- Na początku mojego pobytu w Chicago miałam ciekawe propozycje, dlatego przedłużałam swój pobyt. Gdy zachorowałam na raka, było dużo trudniej. Na dodatek nie mogłam tyle śpiewać z powodu polipa przy strunach głosowych. A gdy piosenkarka nie śpiewa, traci źródło dochodu.

- Czy jest coś, czego pani żałuje?
- Niczego w życiu nie żałuję, nawet porażek. Bo przecież człowiek się na nich uczy. Nie potrafiłam poradzić sobie z prowadzeniem własnych spraw zawodowych. Nie mam do tego talentu.

- Ale ma pani talent do śpiewania. Który ze swoich przebojów lubi pani najbardziej?
- Wszystkie je kocham jednakowo, to są takie moje dzieci. W przygotowanie każdego utworu włożyłam mnóstwo pracy i serca.

- A największy powód do dumy?
- To mój syn Sergiusz, który też jest muzykiem, mieszka w Koszalinie, ma swoją grupę. Bardzo chciałabym z nim współpracować, może uda się nam nagrać płytę. Miałam szczęście pracować ze znakomitymi autorami, miałam cudowną publiczność. Mam za co dziękować Bogu.

- Dlaczego teraz chce pani zamieszkać w Koszalinie?
- Bo to moje miasto, tu się wychowałam, tu stawiałam pierwsze kroki estradowe. Mieszkałam przy ulicy Findera (obecna ulica Modrzejewskiej - dop. aut.), tego budynku już dziś nie ma.

- I jakie są szanse na swoje "M"?
- Spotkałam się z władzami miasta. Usłyszałam, że mam nie tracić nadziei.

- No właśnie, słowo nadzieja ma dla pani szczególne znaczenie. "Cień nadziei" to tytuł płyty nagranej w Chicago.
- Ja mam mnóstwo nadziei i planów na przyszłość. Teraz wszystko jest w rękach lekarzy. A polscy specjaliści są wspaniali. Wierzę, że mi pomogą.

- Pani Kasiu, my także w to wierzymy. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!