Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Regent: karate kształtuje charakter

Ewelina Żuberek
Ewelina Żuberek
Od lat sztuki walki nie kojarzą się już wyłącznie z mężczyznami. Kobiety walczą w elitarnych organizacjach i biorą udział w międzynarodowych turniejach. Wśród nich są także mieszkanki Koszalina. Postanowiliśmy porozmawiać o tym z Katarzyną Regent, uprawiającą karate kyokushin, która na swoim koncie ma tytuły wicemistrzyni Świata, Europy oraz Akademickiej Mistrzyni Polski.

Karate kyokushin jest w twoim życiu od ponad 15 lat. Jak sport ukształtował twój charakter?

- Większość mojego życia związana jest z karate, więc na pewno miało to wpływ na mnie, mój charakter i życie. Łącząc treningi z takimi obowiązkami jak szkoła, studia i praca na pewno nauczyłam się dobrej organizacji czasu. Kyokushin uczy także dyscypliny, szacunku, pokory i wytrwałości.

Jak trafiłaś na treningi?

- Miałam wówczas 9 lat. Zaczęłam dość nietypowo, bo od obozu sportowego. Na treningi do Koszalińskiego Klubu Karate Kyokushin chodziła moja chrzestna i to ona namówiła mnie na wyjazd. Rodzice chcieli, żebym się poruszała, trochę schudła i spędziła wakacje w inny sposób, niż zawsze.

Czyli można powiedzieć, że zostałaś rzucona na głęboką wodę.

- Tak, ale chyba to był dobry sposób na zainteresowanie mnie sztukami walki. Na obozie nie było lekko. Starałam się wykonywać wszystkie ćwiczenia, choć większość ruchów była dla mnie abstrakcyjna. Spodobała mi się jednak ta odmienność – dyscyplina, hierarchia stopni i filozofia. Karate kyokushin ma też przysięgę, w której mowa o pokorze, szacunku i opanowaniu. Ma to odzwierciedlenie na dojo (sala ćwiczeń), gdzie panuje wyjątkowa atmosfera.

Próbowałaś także innych dyscyplin czy od razu wiedziałaś, że twoje miejsce jest na dojo?

- Przez 6 lat grałam w koszykówkę. Miałam także epizod w pchnięciu kulą. W sumie wiąże się z tym nawet ciekawa historia. Podczas zajęć WF-u okazało się, że mam do tego predyspozycje i nauczyciel zaproponował mi udział w zawodach. Pchnęłam kilka razy, pojechałam na zawody i wygrałam etap miejski i powiatowy. Na mistrzostwach wojewódzkich zajęłam 8. miejsce. To ciekawy sport, a co ważne – dyscyplina olimpijska. Jednak to karate najbardziej mnie kręciło.

Pamiętasz swój pierwszy start w zawodach?

- Wydaje mi się, że każdy zawodnik to pamięta. W moim przypadku był to start w Mielnie. Przegrałam, bo… z mocno kopnęłam przeciwniczkę. Pamiętam jak płakałam za trybunami.

Nie zraziło cię to jednak i ćwiczyłaś dalej. Długo musiałaś czekać na swój pierwszy medal?

- Do 2007 roku. Na zawodach w Złocieńcu przegrałam tylko walkę finałową z dziewczyną z Drawska Pomorskiego. Niestety byłam tak podekscytowana, że nie pamiętam tych walk. Bardzo dobrze pamiętam jednak uczucie po zdobyciu tego srebrnego medalu. Nie dowierzałam, ale byłam niesamowicie szczęśliwa, że mi się udało.

Z której walki jesteś szczególnie dumna?

- Z walki, którą przegrałam. Moją rywalką była Agata Kaliciak, jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek w Polsce. Zostawiłam na macie serce i wiedziałam, że zrobiłam wszystko co mogłam. Ostatecznie sędziowie, po dwóch dogrywkach, niejednogłośnie wskazali na Agatę. To była nasza trzecia wspólna walka. Pierwszą przegrałam przez wazari (pół punktu), drugą przez wskazanie w regulaminowym czasie. Widać więc że za każdym razem jest progres.

A jakaś pamiętna wygrana?

- Najbardziej zadowolona jestem z tytułu Akademickiej Mistrzyni Polski. Zawody odbywały się w Krakowie, a ja reprezentowałam moją uczelnię (Kasia jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie). W walce finałowej zmierzyłam się z Olą Karpuk, z którą już niejednokrotnie spotykałam się na macie. Miałyśmy trzy dogrywki i ostatecznie sędziowie wskazali na mnie. Byłam szczęśliwa i dumna, że udało mi się to osiągnąć niejako przed moją widownią.

Czy przegrane walki traktujesz jako porażkę, czy raczej motywację do dalszej pracy?

- Różnie je odbieram. Wyznacznikiem jest to, ile dałam z siebie podczas przygotowań. Jeśli przegrałam, ponieważ nie pracowałam dostatecznie ciężko, to wiem, że to moja wina. Jestem na siebie zła. Natomiast, gdy mam świadomość, że na treningach wylewałam siódme poty, a mimo to przegrałam to staram się wyciągnąć wnioski. Analizować co poszło źle i eliminować błędy.

Jak ważna jest w sztukach walki rola sekundanta?

- Można powiedzieć, że to dodatkowa para oczu. Widzi więcej niż ja, dostrzega błędy przeciwnika, jego słabe punkty, a tym samym daje trafne uwagi. Jeśli wiem, że stoi za mną osoba, która mnie zna i wie jak walczę, to bardzo mu ufam i słucham jego rad.

Czy po tylu latach na macie nadal towarzyszy ci stres?

- Powiedziałabym nawet, że teraz stresuję się jeszcze bardziej niż kiedyś. Gdy byłam dzieckiem traktowałam to jak zabawę. Dziś jestem świadoma tego, co robię i tego jakie umiejętności ma przeciwnik. Staram sobie z tym radzić na różne sposoby. Przede wszystkim przed startem nie patrzę na drabinki. Nie chcę wiedzieć z kim będę walczyć, żeby się nie nakręcać. Lubię też porozmawiać z innymi, pośmiać się, żeby za dużo nie myśleć. Gdy jestem sama ze sobą to zdecydowanie za dużo analizuję, narzucam sobie presję i zaczynam się stresować.

Przejdźmy do twoich osiągnięć. Jakie tytuły masz na koncie?

- Największe sukcesy osiągałam w 2018 roku. Wówczas było wspomniane Mistrzostwo Akademickie, później srebrny medal na Mistrzostwach Europy w Kaliningradzie oraz wicemistrzostwo świata zdobyte w Astanie. Wszystko to w kategorii OPEN.

We wrześniu 2021 roku zdobyłaś także srebrny medal na Mistrzostwach Europy w Świnoujściu, a w listopadzie startowałaś w Mistrzostwach Świata w Krakowie.

- To prawda, jednak nie zaliczam tych startów do udanych. Przez natłok obowiązków spowodowanych studiami podyplomowymi i pracą nie byłam w stanie przygotować się tak, jakbym chciała. Start w Świnoujściu był pierwszym po bardzo długim czasie. W finałowej walce spotkałam się z mistrzynią Wielkiej Brytanii. Czułam, że mogłam ją wygrać, jednak po kopnięciu w udo sędziowie przyznali mojej rywalce wazari. W Krakowie, w walce o wejście do strefy medalowej, spotkałam się z Holenderką, która kiedyś złamała mi ząb. Takie rzeczy siedzą z tyłu głowy. Niestety po dogrywce sędziowie niejednogłośnie wskazali na moją rywalkę.

Czy masz już wyznaczone cele na 2022 rok?

- Na konkretny rok nie. Na pewno w przyszłości chciałabym zdobyć upragnione złote medale Mistrzostw Polski, Europy i Świata.

A co jest twoją największą słabością?
- Zdecydowanie słodycze (uśmiech).

KLIKNIJ i zobacz najnowsze wydanie MM Trendy Koszalin!

MM Trendy nowy numer
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera