Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa śmigłowca. Pilot z Darłowa nie przyznaje się

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Słupski sąd rejonowy skazał Jana G. w sprawie katastrofy śmigłowca. Pilot Mark B. spod Darłowa nie przyznaje się do winy.
Słupski sąd rejonowy skazał Jana G. w sprawie katastrofy śmigłowca. Pilot Mark B. spod Darłowa nie przyznaje się do winy. KP archiwum
Słupski sąd rejonowy skazał Jana G. w sprawie katastrofy śmigłowca. Pilot Mark B. spod Darłowa nie przyznaje się do winy.

O tej sprawie pisaliśmy już kilkakrotnie na naszych łamach. Do głośnego wypadku lotniczego doszło 1 maja 2014 roku w Czystej w gminie Smołdzino. Śmigłowcem leciało siedem osób z naszego regionu, w tym dwoje dzieci. Na szczęście skończyło się na powierzchownych obrażeniach. Tylko Dawid G. doznał urazów, w tym głowy.

W tej sprawie słupska prokuratura rejonowa oskarżyła 66-letniego Jana G. ze Smołdzina oraz 58-letniego Marka B., obywatela USA, mieszkającego pod Darłowem. Obaj oskarżeni udali się do Zegrza Pomorskiego, gdzie w hangarze Koszalińskiego Aeroklubu był przechowywany przez zimę helikopter Mi-2, należący do Jana G. Około godziny 15 właściciel helikoptera oraz pilot Mark B. zabrali na pokład pięcioro pasażerów, w tym dwoje dzieci i wystartowali.

W zbiornikach śmigłowca znajdowało się paliwo zatankowane w listopadzie 2013 roku i częściowo zużyte w czasie wcześniejszych lotów. Przelot helikoptera był wykonywany bez planu oraz bez nawiązania łączności radiowej, a Mark B., emerytowany amerykański pilot wojskowy, nie miał polskiej licencji uprawniającej do pilotowania śmigłowca, ani orzeczenia lotniczo-lekarskiego. Z ustaleń śledczych wynika, że w Czystej w czasie wykonywania manewru, z uwagi na niewielką ilość paliwa, doszło do zassania powietrza w układzie paliwowym i zgasły oba silniki helikoptera. Pilot doprowadził do autorotacji, wybierając miejsce przymusowego lądowania. Ominął linie energetyczne i wykonał konieczne według niego manewry, które spowodowały gwałtowny spadek obrotów wirnika i utratę siły nośnej. Helikopter zaczepił belką i śmigłem ogonowym w wystający metalowy pręt i się rozbił.

Na podstawie opinii biegłego w śledztwie ustalono, że oskarżeni złamali przepisy kodeksu karnego i prawa lotniczego. Jan G. - jako właściciel helikoptera, świadomy jego stanu technicznego dopuścił do lotu, narażając tym samym pasażerów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

Natomiast pilotowi Markowi B. zarzucono, że sterując śmigłowcem niezdatnym do lotów, z licznymi usterkami, nie przestrzegając przepisów dotyczących ruchu lotniczego, umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym, powodując obrażenia u pasażera.

Jan G. przyznał się do zarzutów, Mark B. - nie. Oskarżonym groziła kara do pięciu lat więzienia. Pierwszy z nich złożył przed prokuratorem propozycję dobrowolnego poddania się karze. Z tym zgodził się sąd. Jan G. został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata, 1,2 tys. zł grzywny oraz 5 tys. zł częściowych kosztów sądowych.
Rozprawę Marka B., który nie zgadza się ze stanowiskiem przedstawionym przez słupską prokuraturę zaplanowano dopiero na październik tego roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!