Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłopot z koszalińskim szpitalem i NFZ. Płacą za świadczenie

(cza)
Nasza Czytelniczka, Danuta Janiszewska prezentuje wypis z koszalińskiego szpitala, z zawyżonym – jej zdaniem – czasem pobytu.
Nasza Czytelniczka, Danuta Janiszewska prezentuje wypis z koszalińskiego szpitala, z zawyżonym – jej zdaniem – czasem pobytu. Rafał Czabrowski
Nasza Czytelniczka uważa, że koszaliński szpital wyłudza od NFZ pieniądze za pacjentów.

- Z powodu nieudanej operacji biodra w koszalińskim szpitalu, od trzech lat chodzę o kulach. Nabawiłam się przez to zespołu cieśni kanału nadgarstka lewego - mówi Jadwiga Janiszewska z Koszalina.

- W listopadzie ubiegłego roku neurolog stwierdził, że trzeba to operować. Z jego skierowaniem trafiłam ponownie do naszego szpitala na Oddział Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej. Tam ustalono mi termin przyjęcia na oddział na 27 stycznia 2011 roku. I tego właśnie dnia stawiłam się w szpitalu. Przeprowadzono wstępne badania i kazano mi przyjść na oddział w niedzielę o godz. 11. W poniedziałek przeprowadzono zabieg i już we wtorek po 10 rano byłam w domu. Kilka dni później otrzymałam wypis ze szpitala. Jakie było moje zdziwienie, gdy wyczytałam w dokumencie, że w szpitalu byłam od 27 stycznia do 1 lutego - relacjonuje 81-latka.

Według Danuty Janiszewskiej koszaliński szpital działa na szkodę pacjentów, za których niesłusznie pobiera pieniądze, pomimo ich braku na oddziałach. Zwraca uwagę, że 27 stycznia, gdy była na wstępnych badaniach odesłano do domu przynajmniej 10 pacjentów. - Jeżeli w ten sposób działa szpital, to przecież w skali roku może mieć nawet z tysiąc dni do przodu. NFZ płaci za to, a później okazuje się, że brak pieniędzy na leczenie pacjentów - dodaje kobieta.

Nasza Czytelniczka o zaistniałym fakcie powiadomiła Delegaturę NFZ w Koszalinie. Kilka dni temu nadeszła odpowiedź z Zachodniopomorskiego Oddziału Wojewódzkiego w Szczecinie. Z pisma wynika, że Jadwiga Janiszewska została przyjęta na oddział koszalińskiego szpitala 27 stycznia, jednak ze względu na brak możliwości przeprowadzenia zabiegu w tym dniu, na jej wniosek udzielono jej przepustkę na 28 i 29 stycznia.

- Jestem oburzona postawą NFZ. Żadnej przepustki nie brałam. Po prostu zostałam na te dwa dni odesłana do domu. Nawet niczego nie podpisywałam. Tyle się mówi o słabej kondycji polskiej służby zdrowia, a tu tak szafuje się pieniędzmi podatników. Żal mi tych tysięcy pacjentów w kraju, którym się później wmawia, że nie ma pieniędzy na ich leczenie. Uważam, że takimi działaniami powinna się zainteresować prokuratura i NIK.

Zwróciliśmy się więc do ZOW w Szczecinie o wyjaśnienie wątpliwości naszej Czytelniczki.

- W celu wyjaśnienia sprawy, Fundusz poprosił o informację dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. Z otrzymanego od niego pisma wynika, że pacjentka faktycznie została przyjęta do szpitala 27 stycznia 2011 roku, ale ponieważ w zaplanowanym terminie wykonanie zabiegu nie było możliwe, została po prostu na dwa dni odesłana do domu - mówi Małgorzata Koszur, rzeczniczka prasowa ZOW NFZ w Szczecinie. - Jednocześnie informuję, że czas pobytu pacjentki w szpitalu, faktyczny oraz z uwzględnieniem przepustki, nie ma wpływu na wysokość kosztów poniesionych przez NFZ, ponieważ Fundusz płaci za udzielone świadczenie, zgodnie z rozpoznaniem, a nie za czas pobytu w szpitalu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!