Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta zwróciła uwagę strażnikowi miejskiemu. To ona stanie przed sądem

Rajmund Wełnic [email protected]
Archiwum
Uliczna interwencja szczecineckiego strażnika miejskiego ma nieoczekiwane konsekwencje. W sądzie za znieważenie funkcjonariusza ma odpowiadać kobieta, która zwróciła uwagę strażnikowi.

Naszą redakcję odwiedziła wzburzona Iwona S. (nazwisko do wiadomości redakcji), mieszkanka Szczecinka.

- To było w sobotę, 21 lipca - zaczyna opowieść. Z jej relacji wynika, że przed godziną 7 rano zobaczyła przez okno mieszkania przy deptaku strażnika. - Bił po głowie i twarzy młodego chłopaka - mówi Iwona S. - Krzyknęłam, że nie ma praw tego robić i żeby przestał. Przestał, ale krzyknął mi kilka razy, abym się schowała. Wtedy ja spytałam się, od kiedy jesteśmy na "ty". "Od dzisiaj" - usłyszałam. Zadzwoniłam do komendy SM i poinformowałam o zajściu, a dyżurny kazał mi się zgłosić ze skargą do komendanta. Wtedy strażnik krzyknął do córki, aby "zawołała tę starą beblę" i powiedział, że będę mieć sprawę w sądzie. Skargę na zachowanie strażnika pani Iwona zaniosła komendantowi SM Grzegorzowi Grondysowi w najbliższy poniedziałek. - Spytał się tylko, czy ten chłopak na ulicy to mój syn - mówi. - Odpowiedziałam, że nie, bo syn spał w tym czasie w domu.

Jakież było zdziwienie Iwony S., gdy w serwisie internetowym z działań strażników dowiedziała się, że matka jednego z uczestników zajścia w sobotni poranek na ulicy Junackiej (zdarzenie miało faktycznie miejsce na ul. Boh. Warszawy) miała obrzucić wulgaryzmami strażnika i że zostanie skierowany wobec niej wniosek o ukaranie do sądu.

- Zbaraniałam, czy to zbieg okoliczności, czy też próbuje mnie się w coś wrobić - denerwuje się nasza rozmówczyni. - Zdaje się, że tak, bo po kilku dniach mój syn dostał wezwanie do SM "w charakterze sprawcy celem złożenia wyjaśnień" w związku z ujawnionym wykroczeniem przy ulicy Junackiej. Z treści pisma można się domyślić, że chodzi o picie alkoholu w miejscu publicznym. Pani Iwona jest oburzona i zdumiona. Jeszcze raz powtarza, że jej syn w czasie zajścia był w domu.

- Jestem rygorystyczną matką, wychowuję siedmioro dzieci i gdy które coś przeskrobie, to wiedzą, że będę pierwsza do ich ukarania - mówi. - Tak było, gdy jeden z moich synów wypił, kąpał się z kolegami w jeziorze i został zabrany na komendę SM. Gdy po niego pojechałam, uwierzcie mi, nie chcielibyście być w jego skórze.

Pani Iwona dodaje, że tym razem to nie jej syn rozrabiał. Powtarza także, że libacje alkoholowe w rejonie deptaka także jej i sąsiadom dają się we znaki, więc pijących nie broni. - Ale próbuje mi się przypisać jakąś winę za rzekome obrażanie strażnika - mówi i dodaje, że nie pozwoli sobie na to i też będzie szukać sprawiedliwości w sądzie.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Julię Michałowską, pełniącą obowiązki rzecznika prasowego ratusza: - Sprawa jest na etapie wyjaśniania, w tej chwili są przygotowywane materiały, które wkrótce zostaną skierowane do sądu i to sąd zdecyduje, kto ma rację w tej sprawie - mówi. - Według Straży Miejskiej ta pani znieważyła strażnika miejskiego na służbie i takie zarzuty zostaną jej postawione w sądzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!