Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korporacja Skarbiec napełnia kasę ludzką krzywdą. Tak było w przypadku rodziny ze wsi Boleszkowice w gminie Grzmiąca

Marian Dziadul [email protected]
- Nie mam nawet na sznur, żeby się powiesić - mówi Stanisław Kos, który chciał wziąć pożyczkę z Polskiej Korporacji Finansowej "Skarbiec". Pieniędzy na oczy nie zobaczył. Za to stracił pięć tysięcy złotych.

Jeszcze kilka lat temu Stanisława Kosa, ojca sześciorga dzieci i męża niesłyszącej kobiety, można by przypisać do grona niepoprawnych optymistów. We wsi Boleszkowice, gdzie mieszka od lat, chciał trochę zaszpanować, więc kupił sobie wymarzony samochód na raty. Zamierzał spłacić go z niezbyt imponującej pensji palacza centralnego ogrzewania. Już po paru miesiącach okazało się to niewykonalne.

- Brałem kredyty w jednym banku, żeby spłacić w drugim - przyznaje szczerze. - W końcu się zapętliłem.

Mamienie bankrutów

Kos sprzedał auto, ale w tym czasie dług urósł mu już do 80 tysięcy zł. Trafił na bankową czarną listę. Gdy więc przeczytał ogłoszenie, że korporacja "Skarbiec" daje tanie pożyczki dla takich jak on, gotów był nawet zastawić mieszkanie, by z tego skorzystać. Wyliczył, że w ciągu 15 lat spokojnie upora się z zaległościami. Udał się do oddziału korporacji w Słupsku.

- Pani powiedziała, że stała praca i zastaw hipoteczny mieszkania to powinny być wystarczające zabezpieczenia pożyczki - przypomina sobie Kos. - Miałem tylko podpisać z nią umowę przedwstępną, a następnie wpłacić na konto korporacji pięć tysięcy złotych.

Z objazdowego banku, która co tydzień odwiedza Boleszkowice, jeszcze raz udało się Kosowi wybłagać trochę gotówki. Uskrobał pięć tysięcy i natychmiast je przelał "Skarbcowi".

- Pożyczkę miałem dostać w ciągu dwóch tygodni - Kos pokazuje zapisy umowy przedwstępnej.

Jednak z korporacji otrzymał tylko powiadomienie, że zaproponowane przez niego zabezpieczenia są niewystarczające. Gdy w końcu zrezygnował z ubiegania się w "Skarbcu" o kredyt i poprosił o zwrot pięciu tysięcy, z biura obsługi klienta otrzymał list: "Z przykrością przyjmujemy pana rezygnację z ubiegania się o pożyczkę w naszej firmie. Niestety, zwrot opłaty przygotowawczej nie jest możliwy."

Ubyła jedna emerytura

Przypadek Krystyny Nowak (personalia zmienione), rencistki z gminy Bobolice, od przypadku Kosa różni tylko kwota wpłacona do korporacji.

- Prosiłam "Skarbiec" o 15 tysięcy złotych. Dawałam im pod zastaw duże mieszkanie. Na początku pani w Słupsku zapewniała, że to wystarczy. Dwa razy tam jeździłam i traciłam pieniądze na podróż - opowiada pani Krystyna. - Kazali podpisać umowę przedwstępną i wpłacić na ich konto 750 złotych - pokazuje dowód wpłaty.

Nowakowa zapętliła się w czerwcu, gdy poważnie zachorowała jej matka staruszka. Już we wrześniu, po jej śmierci, w domu Nowaków przestało wystarczać na bankowe raty kredytu. Bo przecież ubyła jedna emerytura.

- Chałupa się rozsypywała - pani Krystyna tłumaczy się z zaciągniętych wcześniej pożyczek na remont poniemieckiego domu. - A tu nagle jeszcze mama zaniemogła.
Po podpisaniu umowy przedwstępnej ze "Skarbcem" oraz wpłacie gotówki na podane konto, Krystyna Nowak otrzymała pismo, że korporacja nie akceptuje zabezpieczeń w postaci renty oraz hipotecznego zastawu mieszkania.

- W grudniu wyjaśniali mi w liście, że w przyszłości mogą mieć kłopoty ze zlicytowaniem mieszkania, bo razem ze mną mieszkają mama i tato. Ja im tłumaczę, że mama od kilku miesięcy nie żyje, a tato ma emeryturę. Dzięki tacie nawet łatwiej mi będzie spłacać raty pożyczki. A nie daj Bóg odejdzie z tego świata, to będą mogli zabrać chałupę i wyrzucić mnie na bruk - pani Krystyna próbowała przekonywać korporację. - Ale oni dalej swoje, że mieszkam z mamą i tatą i dlatego nie dostanę kredytu.

Jestem agentką

Korporacja "Skarbiec" w internetowej reklamie obiecuje tanie pożyczki do 300 tysięcy złotych. Także dla rencistów, emerytów i rolników. Zapewnia, że wymagane zabezpieczenia pożyczek dostosowane są "do możliwości i potrzeb klienta". Próbujmy to sprawdzić. Telefon w oddziale korporacji w Słupsku odbiera pani, która przedstawia się jako agentka.

- Przepraszam, nie dosłyszałem nazwiska - zagajam.

- My nie podajemy nazwisk - krótko tłumaczy. - Po prostu jestem agentką.
- Chciałbym zaciągnąć 15-20 tysięcy złotych pożyczki - blefuję. - Jestem rencistą.
- Jeśli renta jest stała, to potrzebne jest jeszcze jedno zabezpieczenie - podaje agentka.

- Mógłbym zabezpieczyć pożyczkę hipotecznym zastawem mieszkania - proponuję.
- To nie powinno być problemów z jej uzyskaniem - zapewnia agentka. - Musiałby pan podpisać z nami umowę przedwstępną. Druk można pobrać osobiście w oddziale lub na stronie internetowej.

W tym miejscu ujawniam, że jestem dziennikarzem. Że występuję w imieniu klientów, którzy czują się oszukani przez "Skarbiec". Agentki to nie peszy.

- Widocznie ci klienci mieli niedostateczne zabezpieczenia pożyczek - tłumaczy lakonicznie. Po dalsze informacje odsyła do centrali "Skarbca" w Gdańsku.

- Słucham, biuro obsługi klienta - przedstawia się nam pani z gdańskiej centrali, która dla niefortunnych klientów też nie ma dobrych wieści: - Zwrot opłaty przygotowawczej? Nie ma takiej opcji.

Pod ścianą

Stanisławowi Kosowi komornik zajął pobory. Tylko patrzeć, gdy przyjedzie do Boleszkowic, by obejrzeć sobie ruchomości i nieruchomości Kosów.

- Może nam zabrać dom? - pyta Stanisław ze strachem w oczach. - A co się stanie z dziećmi? - łapie się za głowę.

Na chwilę odsuwa od siebie czarne myśli. Wybiega w niedaleką przyszłość.
- W przyszłym roku dostanę sześć tysięcy jubileuszówki. Gdyby oddali ze "Skarbca" pięć tysięcy, wyszedłbym na prostą - popuszcza wodze fantazji.

Krystyna Nowak w ciągu kilku miesięcy schudła ponad 20 kilogramów. Mało je, prawie nie śpi. Mówi, że boi się dalej żyć. Przestała już walczyć o odzyskanie pieniędzy ze "Skarbca". Straciła też wszelką nadzieję na pożyczkę z korporacji, która miała uratować jesień jej życia.

Pytania bez odpowiedzi

Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem PKF "Skarbiec". Niestety, pracownica spółki (nie chciała się przedstawić) odmówiła podania nam numeru telefonu do niego. Poradziła tylko, żeby skierować pytania ze specjalnego linku na stronie internetowej korporacji. Uczyniliśmy tak. Zapytaliśmy m.in. o liczbę umów przedwstępnych zawartych z klientami w 2008 r., ilu w tym czasie pożyczek udzieliła korporacja oraz - w przypadkach odmowy ich przyznania - ile razy PKF "Skarbiec" uznał własną winę, co - przypomnijmy - jest warunkiem zwrotu opłat przygotowawczych wniesionych przez klientów. Do środy, gdy tekst był oddawany do druku, nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Jeśli do nas dotrą, wrócimy do tej sprawy.

Działalność spółki PKF "Skarbiec" skontrolował w czerwcu 2007 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zakwestionował niezgodne z prawem zapisy w umowach z klientami i nakazał ich usunięcie. Pięć miesięcy później Urząd wszczął postępowanie, które wykazało, że korporacja nadal stosuje w umowach klauzule niekorzystne dla konsumentów. Jego wynikiem była kara w wysokości 54 tysięcy zł nałożona na spółkę. Od tej decyzji spółka odwołała się do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie. Sąd uznał racje UOKiK. Ten wyrok nie uprawomocnił się jednak, gdyż 17 lutego korporacja złożyła do sądu apelację.

Mówi Małgorzata Michowska z UOKiK: - Z całego kraju napływają do nas wieści o kolejnych osobach, które czują się skrzywdzone przez "Skarbiec". W oparciu między innymi o ten wyrok sądowy, pod warunkiem, że się uprawomocni, ci państwo będą mogli dochodzić swoich roszczeń w stosunku do korporacji (na przykład domagać się zwrotu opłat przygotowawczych, gdy nie została udzielona im pożyczka) z pomocą rzeczników konsumenckich przy starostwach lub występować z powództwem do sądów cywilnych. Natomiast w drastycznych przypadkach osobom poszkodowanym radzimy kierować sprawę do policji lub prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!