Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszalin. - Pracownicy spółdzielni Przylesie włamali się do mojego mieszkania! (wideo)

Rafał Czabrowski [email protected]
Pracownicy spółdzielni "Przylesie" weszli do mojego mieszkania, zdemontowali piecyk gazowy i zostawili kartkę, że nowy klucz mogę sobie odebrać w siedzibie spółdzielni - mówi Roman Gromaszek.
Pracownicy spółdzielni "Przylesie" weszli do mojego mieszkania, zdemontowali piecyk gazowy i zostawili kartkę, że nowy klucz mogę sobie odebrać w siedzibie spółdzielni - mówi Roman Gromaszek. Fot. Radosław Brzostek
Ta historia mogła wydarzyć się tylko w "Przylesiu" zarządzanym przez Kazimierza Okińczyca. Pod nieobecność Romana Gromaszka, pracownicy spółdzielni wtargnęli do jego mieszkania, zdemontowali piecyk gazowy i wymienili zamki. Sprawą zajęła się policja.

Wejście do mieszkania

Wejście do mieszkania

Jeżeli osoba korzystająca z lokalu jest nieobecna, spółdzielnia ma prawo do wkroczenia do lokalu tylko w sytuacji stanu wyższej konieczności - awarii lub zagrożenia nią, oraz w obecności funkcjonariusza policji, a także przy udziale straży pożarnej, gdy jest to konieczne. Tej samej procedury wymaga wkroczenie do mieszkania w sytuacji, gdy korzystający z lokalu odmawia udostępnienia lokalu. Jeżeli otwarcie lokalu nastąpiło pod nieobecność pełnoletniej osoby z niego korzystającej, spółdzielnia jest obowiązana zabezpieczyć lokal i znajdujące się w nim rzeczy do czasu przybycia tej osoby. Z wykonanych czynności sporządza się wówczas protokół. Żródło: www.e-prawnik.pl

Roman Gromaszek był w sanatorium, gdy 26 sierpnia sąsiad poinformował go, że ktoś się włamał do jego mieszkania.

- Natychmiast wróciłem do Koszalina. Na miejscu okazało się, że to nie złodzieje, lecz pracownicy "Przylesia" włamali mi się do mieszkania - mówi. - Pod moją nieobecność zdemontowali piecyk gazowy i wymienili zamki - dodaje roztrzęsiony 67-latek.

Na drzwiach było naklejonych kilka kartek. Na jednej z nich, opatrzonej datą 25 sierpnia 2009 roku, napisano, że następnego dnia o godz. 7.30 zostanie odłączony gaz. Na drugiej, z tą samą datą, że jeżeli ekipa nie zostanie wpuszczona do mieszkania, to za zgodą spółdzielni sama do niego wejdzie. I tak też się stało.

- Oni nie mieli prawa tego robić. To przestępstwo - mówi oburzony Roman Gromaszek, który o sprawie natychmiast powiadomił policję. Twierdzi też, że został okradziony przez pracowników spółdzielni. - Z biurka zniknęły mi pieniądze: 15 tys. zł i 1.230 euro. Choruję bardzo poważnie na serce. Pieniądze były przeznaczone na mój pogrzeb - dodaje.

- Dostaliśmy zgłoszenie od mężczyzny, który twierdzi, że podczas jego nieobecności włamano się do jego mieszkania. Wyjaśniamy tę sprawę - mówi Urszula Chylińska, rzeczniczka koszalińskiej policji. - W chwili, gdy pracownicy spółdzielni komisyjnie wchodzili do mieszkania, asysty policji nie było.

Kazimierz Okińczyc, prezes "Przylesia" twierdzi, że prawa nie złamano.

- Ten mężczyzna nie odpowiadał na wezwania spółdzielni. Do tej pory usunięto junkersy w 2.459 mieszkaniach i tylko z nim był problem. Ze względu na zły stan techniczny kanałów spalinowych należało je bezwzględnie wyłączyć z użytkowania. Wejście do mieszkania odbyło się w myśl statutu i ustawy o prawie spółdzielczym - dodaje prezes Okińczyc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo