Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszalińscy pogranicznicy obdarowali uczniów z polskiej szkoły na Litwie

Cezary Sołowij cezary.soł[email protected]
Dzieci cieszyły się z upominków, nauczyciele ze sprzętu komputerowego.
Dzieci cieszyły się z upominków, nauczyciele ze sprzętu komputerowego. Fot. Cezary Sołowij
Pracownia komputerowa, przybory szkolne, łakocie - takie niespodzianki zafundowali funkcjonariusze Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej Koszalinie.

Rok temu grupa pracowników i funkcjonariuszy Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej kilka dni spędzili na Litwie. Wędrowali śladami patrona ośrodka Marszałka Józefa Piłsudskiego. A że historia to świeża, to i nietrudno było im natknąć się na obecność Wielkiego Polaka. Co prawda nie istnieje on w oficjalnej świadomości Litwinów, ale wśród tamtejszej Polonii jest wszechobecny. Podczas zwiedzania jednego z takich miejsc zajechali do polskiej podstawówki.

- Wierzcie mi, tam wszystko trzyma się na słowo honoru. Biednie, ale widać, że się bardzo starają - dzielił się wrażeniami z pobytu Ryszard Munze, przewodniczący związku pracowników COSSG. - A jak się cieszyli z tych drobnych podarunków, które im przywieźliśmy - wspominał. Po powrocie narodził się pomysł wsparcia szkoły. Wierni z parafii św. Faustyny zebrali pieniądze, dzięki czemu kupiono łakocie. Zbiórka wśród pracowników i funkcjonariuszy pozwoliła na zakup przyborów szkolnych. A komputery? - pytam majora Jacka Mikołajuna, rzecznika komendanta COSSG, w trakcie pakowania komputerów i drukarki.

- Mieliśmy je w leasingu od Telekomunikacji. Kiedy umowa się skończyła zdecydowaliśmy się odkupić. Unowocześniliśmy je, wstawiliśmy całkowicie legalne oprogramowanie - wyjaśnia.

W drogę
Musimy pokonać blisko 800 kilometrów, aby dostać się do Pikieliszek. Od czasu wejścia do strefy Schengen granice przejeżdżamy bez żadnej kontroli. Co prawda kilka kilometrów za dawnym przejściem spotykamy patrol litewskich pograniczników, ale najwyraźniej kontrolują tylko wybrane pojazdy. My jedziemy dalej po wyjątkowo gładkich drogach. Tego na pewno możemy pozazdrościć Litwinom. Czy to zasługa wejścia do Unii?! Na miejscu słyszymy, że tak.

Jest jeszcze ciemno kiedy zajeżdżamy pod budynek szkoły - jednej ze stu, które w 1936 roku wybudowano i nadano imię Marszałka Piłsudskiego. Przez niezasłonięte okna widać biegające i odświętnie ubrane dzieci; maluchy i chłopaków, którym za chwile pojawi się wąs pod nosem. Litewska podstawówka liczy sobie 10 klas. Stąd ta rozpiętość wieku.

Lekcja polskiego
Zaczynamy wypakowywać podarki. Z pomocą ochoczo ruszają malcy, którzy chcą chwycić choć po paczce. Niepohamowana ciekawość każe im zajrzeć do środka. Dariusz Wasilewski, dyrektor szkoły tłumaczy, że na podarki przyjdzie czas. Najpierw jasełka, które co roku przygotowują uczniowie szkoły. Po polsku, bo przecież trzy czwarte mieszkańców deklaruje się jako Polacy.

- Uczy się u nas zaledwie pięćdziesięcioro dzieci. W poszczególnych klasach jest ich kilkoro - przyznaje dyrektor. Dzieci uczą się tu czterech języków: polski - wykładowy, litewski, rosyjski i angielski. Podczas, gdy Litwini zaledwie dwóch - ojczystego i obcego. Efekty ich pracy widać w czasie egzaminów. - Nasze dzieci lepiej na nich wypadają - zapewniają z dumą nauczyciele.

Grupa pasterzy i Trzej Królowie już się szykuje w salce obok, a przy choince ustawionej w sali gimnastycznej o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych ustawił się chór anielski.

Nagle w korytarzu rozlega się przejęty głos jakiegoś malca "Księdze przyjechali", po którym w drzwiach ukazał się najpierw dziekan Józef Aszkiełowicz, polski ksiądz, który potem przy stole wigilijnym przywoływał romantyczne idee mówiąc o roli Polski jako Mesjasza narodów. Ale, gdzie jak nie w w pobliżu Wilna i Kowna, można było o tym słuchać. Po nim majestatycznie wkroczył proboszcz Zenon Potiejunas. Kolędy i scenki odegrane przez dzieci wywołują burze oklasków.

- Niesamowite wrażenie. Wspaniałe i powiem szczerze, że miałem kluchę w gardle, a oczy mi się spociły kiedy tego słuchałem - przyznał podpułkownik Adam Pasieka, przewodniczący związku zawodowego funkcjonariuszy COSSG.
Kiedy prezenty zostały rozdane, a dzieci zajęły się rozpakowywaniem łakoci, dyrektor szkoły zauważył, że tym razem odwiedziło ich sześciu króli (tyle osób liczyła polska delegacja - dop. red.), co wywołało śmiechy i brawa.

Pomocnicy Mikołaja
Po tym jak dzieci rozeszły się do sal lekcyjnych do pracy ruszył chorąży Sławowir Krakowiak, odpowiedzialny w COSSG za informatykę. To on przygotował komputery w Polsce i on miał je uruchomić na miejscu. Po paru godzinach pracy mógł odetchnąć i zameldować, że zadanie wykonane. Co prawda dzieci miały kilka komputerów, ale były one przestarzałe. Poza tym szkoła wzbogaciła się o drukarkę.

Alina Czerniawska, nauczycielka informatyki, prosi o doprowadzenie internetu do pokoju nauczycielskiego. - To dopiero wspaniały pomocnik świętego Mikołaja - ciesza się nauczyciele, kiedy kończy pracę.

Dyskretnie przyglądamy się szkole. Instalacje elektryczne biegną na tynku. Ciepło płynie z pieców. Dopiero rok temu wygospodarowali pomieszczenia i znaleziono pieniądze na zrobienie toalet wewnątrz budynku.

Zaskoczenie wywołał napis znajdujący się na murze nowej części budynku: Rejon wileński pikieliska szkoła podstawowa. W języku litewskim i polskim. Nie ma na niej słowa o jakimkolwiek patronie.

Wspomnienie Marszałka
- Fajnie by było, gdyby ta szkoła znowu miała imię Marszałka. Nie myśleliście o tym? - pyta przewodniczący związku pracowników COSSG.

Dariusz Wasilewski, młody nauczyciel, dyrektor szkoły, nie chce o tym mówić. Uśmiecha się z zakłopotaniem. Rozmowniejsi są inni mieszkańcy Pikieliszek.
- Piłsudski?! Przecież to byłby wielki skandal. Litwini go nie lubią. Oni uważają go za zbrodniarza. Wie pan w jakim go zestawieniu wymieniają: Stalin, Hitler i właśnie nasz marszałek - tłumacza powody bezimienności. Przywołują historie z nadaniem imienia Emilii Plater jednej ze szkół. - Musieli ją zmienić na litewską - tłumaczą i tu cytują trudna do zapamiętania transkrypcje imienia i nazwiska po litewsku.

W oddalonych o kilka kilometrów Purniszkach wytyczono geograficzny środek Europy. Miejsce to symbolizuje pamiątkowy głaz i wyniosły, drewniany krzyż, cho w Pikieliszkach twierdzą, że to tez przejaw niechęci do Polaków, bo prawdziwy środek Europy jest tu właśnie.

Potem dowiemy się więcej szczegółów na temat relacji między większością Polaków zamieszkujących ten rejon, a Litwinami. Kilka lat temu podobnie było z nazwaniem jednej z ulic w Pikieliszkach. Pod koniec października 2003 roku władze rejonu wileńskiego, uwzględniając życzenie mieszkańców, podjęły decyzję o nadaniu ulicy, przy której znajduje się dworek marszałka, imienia Piłsudskiego. Po wielu perypetiach sądowych uznano decyzje za nieprawną i dwujęzyczne tabliczki zniknęły. Przypominam sobie napis na pomniku Adama Mickiewicza w Wilnie, który też nie brzmi po polsku.

Cień historii
Przyczyn niechęci, a właściwie nienawiści Litwinów, należy szukać w historii. W 1920 roku generał Lucjan Żeligowski, właśnie na polcenie naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego, zajął Wilno i Wileńszczyznę, proklamując "Litwę Środkową". Ten teren, na którym się właśnie znaleźliśmy, w 1922 roku został włączony do Polski. Osiem lat późnej w Pikieliszkach pojawił się Marszałek. Stał się wraz z żoną Aleksandrą właścicielami dworku. Marszałek chciał mieć dom na rodzinnej Wileńszczyźnie.

Według prawa o osadnictwie wojskowym na Kresach tak Piłsudski, jak i jego małżonka Aleksandra jako kawalerowie Krzyża Virtuti Militari mieli możliwość otrzymania bezpłatnego nadziału ziemi. Najpierw otrzymał resztkę majątku w Świątnikach koło Starych Trok. Niestety, spokój wypoczynku, zakłóciło zbudowanie w pobliżu szosy. W tym właśnie czasie rozparcelowano majątek w Pikiliszkach. Dwór położony nad pięknym jeziorem Żałosa oddano Marszałkowi w zamian za majątek w Świątnikach oraz posiadłość żony na Wołyniu. Piłsudscy otrzymali 193 ha, w tym 73 ha jeziora.

We dworze Piłsudskiego
Przed odjazdem odwiedzamy jeszcze dworek Naczelnika, który powoli wraca do świetności. Zajmuje go niewielka biblioteka rejonowa prowadzona przez Leokadię Minginowicz. Księgozbiór liczy pięć tysięcy egzemplarzy. Bibliotekarka cieszy się, że ludzi czytających książki nie brakuje. Do biblioteki przychodzą emeryci i uczniowie pikieliskiej szkoły. Tutaj odbywają się imprezy kulturalne, wystawy.

Zgodnie z decyzją Sądu Najwyższego Republiki Litewskiej dworek został przekazany samorządowi rejonu wileńskiego, które chcą zrobić w nim Izbę Pamięci Marszałka Piłsudskiego, a na poddaszu przygotować kilka pokoi hotelowych.

To nie jest koniec
- Postaramy się tym dzieciom nadal pomagać. Może zorganizujemy wypoczynek letni. Ksiądz wspominał o odzieży? - zastanawiali się w drodze powrotnej pogranicznicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!