Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszaliński dworzec: uważaj tutaj na schody

Artur Kostecki [email protected]
Uwaga! To są niebezpieczne schody prowadzące na perony na koszalińskim dworcu. Patrzcie uważnie pod nogi!
Uwaga! To są niebezpieczne schody prowadzące na perony na koszalińskim dworcu. Patrzcie uważnie pod nogi! Fot. Radosław Brzostek
Na koszalińskim dworcu prawie doszło do tragedii. Wszystko przez zaniedbanie PKP. Na oblodzonych schodach prowadzących na perony dwie osoby złamały nogi. Mogło się skończyć o wiele gorzej.

Pierwszą ofiarą pod koniec lutego stał się Andrzej Muszyński z Koszalina. - Szedłem na peron - opowiada. - Schody były jak szklanka. Nikt ich nie posypał piaskiem, solą. Przy takiej zamieniającej się aurze wystarczy przecież, że popada zacinający deszcz, zetnie mróz i lodowisko gotowe. Nagle fiknąłem do góry i tylko usłyszałem jak coś gruchnęło w nodze.
Mężczyzna pokuśtykał do kas na dworcu, by zgłosić ten fakt. Tam odprawiono go z kwitkiem. Postanowił zadzwonić na policję.

- Policjanci nie zajęli się sprawą tylko odesłali mnie do straży miejskiej - mówi Andrzej Muszyński. - Myślałem, że mnie krew zaleje, kiedy od strażników usłyszałem, że dworzec jest prywatnym miejscem i oni nic do tego nie mają. Zapytałem więc, czy jeżeli paliłbym papierosa na peronie to by zainterweniowali? Oczywiście tak, więc wtedy to już nagle jest miejsce publiczne, a nie prywatne? Zero reakcji z każdej ze stron. Nie nagłaśniałbym tego, gdybym nie dowiedział się, że niedawno w tym samym miejscu następna osoba złamała nogę. Postanowiłem więc działać.

Efekt? Andrzej Muszyński kieruje sprawę do sądu. Czeka go teraz 5 tygodni siedzenia w gipsie i nie zamierza odpuścić firmie odpowiedzialnej za utrzymanie schodów w należytym stanie. A tą jest Zakład Linii Kolejowych w Szczecinie.
Drugiego z poszkodowanych (chce zachować anonimowość), zastaliśmy w szpitalu. Leży tu z otwartym złamaniem kości piszczelowej prawej nogi. - Wchodziłem po schodach na drugi peron - mówi mężczyzna. - Poślizgnąłem się na zamarzniętej kałuży.

W szpitalu spędzę około 3 tygodni. Później czeka mnie pół roku rehabilitacji. Sprawę przekazałem już prawnikowi.
Skontaktowaliśmy się z ZLK w Szczecinie. - Nie byliśmy przygotowani na taką zimę - mówi Ryszard Stachowicz, zastępca dyrektora zakładu. - To nie pierwsze takie wypadki, mieliśmy ich więcej. Mamy umowę z firmą zewnętrzną, która jest odpowiedzialna za utrzymanie w czystości schodów, i dbanie by były bezpieczne. Wyciągniemy konsekwencje wobec tej firmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!