Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarska święta wojna. Derby - więcej niż mecz

Tomasz Galas
Od dekad rywalizacja pomiędzy niektórymi drużynami znaczy więcej niż sam mecz
Od dekad rywalizacja pomiędzy niektórymi drużynami znaczy więcej niż sam mecz archiwum
Dla wielu kibiców w regionie starcia derbowe są najważniejsze w danej rundzie, bowiem stawką są nie tylko ligowe punkty, ale też prymat w mieście, gminie, powiecie, czy całym regionie. Od dekad rywalizacja pomiędzy niektórymi drużynami znaczy więcej niż sam mecz.

Sprawa honoru

Mecze drużyn z Koszalina i Słupska były najdłuższą „wojną” koszykarskiego Pomorza Środkowego. Rywalizacja pomiędzy nimi rozpoczęła się w 1985 roku, gdy oba zespoły spotkały się w ówczesnej II lidze w hali przy ul. Orzeszkowej w Słupsku. AZS wygrał wówczas z walczącym o utrzymanie Gryfem 86:82, w Koszalinie natomiast odniósł wyższe zwycięstwo, 96:63. Kolejne kilkadziesiąt meczów do 2017 r., gdy słupszczanie wycofali się z rozgrywek, drużyny rozegrały już pod szyldami AZS i Czarni. W tych spotkaniach zwycięstwo było nie tylko sprawą honoru i prestiżu, ale przede wszystkim prymatu na Pomorzu Środkowym. Rangi meczu nie trzeba było przedstawiać ani mieszkańcom Koszalina, ani Słupska. Bilety rozchodziły się momentalnie, nieraz kolejki przed halami wyglądały jak za czasów PRL-u. Kibice obu drużyn nie pałali do siebie zbytnią sympatią, a dat pojedynków między tymi ekipami sprawdzano gorączkowo tuż po ogłoszeniu terminarza.

Wymiar sportowy takich meczów schodził na drugi plan. W jednym z filmików, przygotowanym przez kibiców Czarnych, który zapowiadał starcie derbowe widać wstawki z trybun hali Gryfia, a na niej armię fanów ubranych na czerwono. Potem kadr ciemnieje i pojawia się na nim tekst „Wielkie Derby Pomorza”. Ekran ponownie ciemnieje i pojawia się napis „AZS Koszalin - Czarni Słupsk”. Gdy tło po raz kolejny robi się czarne, pojawia się na nim dobitna sentencja - „Wojna”.

Skrót meczu: Energa Czarni Słupsk 72:70 AZS Koszalin (2017)

Nie ma odpuszczania
W spotkaniach z lokalnym rywalem zawodnicy wznosili się na wyżyny swoich umiejętności. Nieważne, czy to był mecz ligowy, czy towarzyski. Podczas przedsezonowego turnieju w Koszalinie, gdy do końca spotkania pozostała mniej niż minuta, AZS prowadził dziewięcioma punktami. Mało kto przejmował się rezultatem, bowiem w obu klubach testowano nowych zawodników, trenerzy sprawdzali zagrywki, a na trybunach było niewielu kibiców. Jednak jeden z koszykarzy miał do wyniku meczu inne podejście. Rafał Frank, wychowanek Czarnych (obecnie trener Kotwicy Kołobrzeg), najpierw trafił trójkę, potem przechwycił piłkę i trafił po raz kolejny zza obwodu. Czarni, jakby za impulsem Franka, zaczęli grać lepiej w obronie. Przechwycili piłkę, podali ją do Franka, który równo z końcową syreną trafił za 3, doprowadzając do remisu i dogrywki, którą później wygrali słupszczanie. Po meczu Frank krzyczał do jednego z dziennikarzy o swoim zaangażowaniu: - Bo graliśmy z Koszalinem. Towarzysko? Nie ma odpuszczania. Z nimi tego nie ma, rozumiesz?

Grad butelek
Starcia AZS z Czarnymi kumulowały nieprawdopodobnie negatywne emocje. Jak podczas meczu otwarcia w wyremontowanej hali Gryfia w Słupsku. Kibice pamiętający grę w Czarnych Łukasza Wiśniewskiego oburzali się, że zawodnik, który później reprezentował AZS, był ordynarnie wyzywany z trybun. Gdy gospodarze w 2009 r. wygrali 78:68, doszło do incydentu pomiędzy kibicami zwaśnionych drużyn. Najpierw z sektora zajmowanego przez sympatyków gości poleciał grad butelek. Później odpowiedzieli miejscowi. Doszło do rękoczynów. Grupy kibiców jeszcze w hali rozpoczęły festiwal obustronnych wyzwisk, które tylko podnosiły adrenalinę. Zaczęli rzucać w siebie także krzesłami. Na parkiecie trwała niemal regularna bitwa.

Gorąco było także poza halą, gdy w trakcie wychodzenia koszalińskich kibiców doszło najpierw do eskalacji wyzwisk, później do bijatyki. W powietrzu latały po raz kolejny butelki, a także kamienie. Służby ochronne nie potrafiły zapanować nad sytuacją, a strony rozdzielać musiał nawet prezes Czarnych, Andrzej Twardowski. W jednym z autokarów, którym jechali kibice AZS, została wybita szyba. Koszalinianie w asyście policyjnej eskorty opuścili miasto.

AZS Koszalin - Energa Czarni Słupsk (2016)

Comeback i afera łokciowa
2 lata później w Słupsku odbyły się najbardziej dramatyczne derby Pomorza Środkowego. AZS początkowo był niesamowicie skuteczny z dystansu, trafił aż 10 razy. To wbiło w parkiet słupszczan i pozbawiło pewności siebie. Ci jednak później przestali popełniać błędy, przestali grać nieprzynoszącą efektu strefą. Przejęli inicjatywę i zaczęli odrabiali straty. Z kolei akademicy z minuty na minutę tracili siły. Za 5 przewinień zeszli Marko Lekić i Stefhon Hannah, co tylko pogorszyło sytuację koszalinian. W 12 minut, od stanu 39:61 w trzeciej kwarcie, rywale zdołali doprowadzić do rezultatu 78:74, wygrywając ten fragment 39:13. AZS bez swoich atutów, celnych trójek w drugiej połowie, mógł tylko rozpaczliwie szukać szans w kontrach i akcjach pod koszem. Pomimo 22-punktowej przewagi, AZS przegrał 82:84.

W trakcie meczu na parkiecie nie wszyscy wytrzymali ciśnienie. Zawodnik Czarnych, Scott Morrison, trafił łokciem w twarz Kamila Łączyńskiego z AZS. Łączyński upadł nieco teatralnie na parkiet, po chwili wstał i rzucił się z pięściami na Morrisona, za co został ukarany faulem niesportowym. Dostał przewinienie techniczne, ale sędziowie zupełnie zbagatelizowali akcję Morrisona. Żaden z trzech prowadzących spotkanie nie zauważył, jak ten trafił łokciem rywala. Po przeanalizowaniu zapisu wideo, PLK ukarała Morrisona zawieszeniem na jeden mecz.

Jak w NBA
Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg po kilku lepszych i gorszych sezonach w I lidze, dopięli swego w 2005 r., kiedy wywalczyli awans do koszykarskiej elity, a Pomorze Środkowe miało w ekstraklasie 3 zespoły. W pierwszych derbach regionu koszalińskiego przegrali na własnym parkiecie z AZS 71:82. W rundzie rewanżowej, w marcu 2006 r., doszło do jednego z najlepszych meczów w historii polskiej ligi, bowiem rzadko zdarzały się rezultaty, gdy zespoły przekraczały granicę 100 punktów. O wyniku emocjonującego i trzymającego do końca w napięciu meczu decydowała dogrywka, AZS pokonał Kotwicę 121:118. Przed spotkaniem zarząd AZS w ostatniej chwili zmienił ceny biletów dla klubu kibica gości z 12 do 24 złotych w myśl zasady „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”, bo kibice z Koszalina również płacili pełną kwotę za wejściówki w Kołobrzegu. Spotkanie cieszyło się tak ogromnym zainteresowaniem, że w okienku kasy zabrakło biletów ulgowych, więc młodzież szkolna i studenci musieli płacić za całą wejściówkę. Kibice z Kołobrzegu wyśpiewywali swoje pretensje o brak miejsc w hali. Na parkiecie sędziowie mieli kłopoty z rozpoczęciem meczu, rzut sędziowski był trzykrotnie wznawiany, a ostatni trafił wprost w ręce Marko Djuricia. W trakcie meczu arbitrzy także zawodzili.

Garnett Thompson po jednej z akcji w alley oop nie mógł powstrzymać się przed uwieszeniem się na koszu i włożeniem do niego... łokcia. Zawodnicy Kotwicy domagali się przewinienia technicznego. Skończyło się na ostrzeżeniu. Trener Mariusz Karol po kolejnym komentarzu decyzji sędziów został wyproszony z hali. Mało brakowało, a poniósłby również konsekwencje za to, że nie chciał wykonać polecenia sędziów. Kotwica tłumaczyła dalszą obecność na meczu trenera... zamkniętymi na klucz drzwiami obiektu. Między 36. a 38. minutą aż 4 zawodników Kotwicy opuściło parkiet z pięcioma przewinieniami. Jeszcze 15 sekund przed końcem 2 punktami prowadziła Kotwica. Wtedy sfaulowany został Thompson, ale nie wykorzystał rzutów wolnych, jednak po drugim piłkę zebrał Steffon Bradford i zdobył punkty dające remis 112:112. Na 20 s przed końcem dogrywki Paweł Kikowski celnie wykorzystał rzuty wolne, doprowadzając do stanu 118:118, a ostatnią akcję rozegrał Chudney Gray. Po meczu Bradford swoim prowokacyjnym zachowaniem doprowadził kibiców Kotwicy do wściekłości. W obronie swoich fanów stanęli zawodnicy, doprowadzając Bradforda do porządku.

Usterka
Ponad 10 lat temu spotkanie w kołobrzeskiej hali Millenium między Kotwicą a AZS nie doszło do skutku. Najpierw sędziowie zapowiadali 15-minutowe opóźnienie, aby następnie decyzją komisarza meczu ogłosić, że jednak spotkanie się nie odbędzie. Powodem była usterka wszystkich urządzeń pomiarowych w hali w Kołobrzegu, w tym tablic i zegarów. Mecz odbył się w innym terminie. Akademicy wygrali 93:74. Dwa lata później AZS wygrał z Kotwicą 84:69, jednak spotkanie zostało uznane jako nierozegrane, a wynik zweryfikowany jako walkower dla gospodarzy. Z tego powodu Kotwica nie otrzymała punktów meczowych. Decyzja spowodowana była brakiem co najmniej 6 zawodników z polskim obywatelstwem w składzie drużyny z Kołobrzegu.

Szkło na parkiecie
Nie tylko spotkania AZS z Czarnymi wzbudzały ogromne emocje. W kwietniu 2006 r. Czarni pokonali w Kołobrzegu Kotwicę 66:61. Na meczu doszło do incydentów, których konsekwencją były kary finansowe dla gospodarzy, którzy zawiedli swoim zachowaniem. Jeden z miejscowych próbował wedrzeć się na parkiet i zaatakować Aleksa Dunna. Ochrona skutecznie interweniowała, a niesforny kibic został doprowadzony na policję. Za ławką Czarnych 2 inne osoby mogły bezkarnie grozić zawodnikom ze Słupska.

Po zakończeniu spotkania na boisko została rzucona butelka. Szkło pokryło cały parkiet. Ten incydent mógł spowodować zagrożenie zdrowia lub życia znajdujących się na boisku. W trakcie i po meczu kibice Kotwicy kradli szaliki przyjezdnym. Jeden z graczy kołobrzeżan, Grzegorz Arabas, tuż po spotkaniu zamierzył się na Aleksandra Kudriawcewa z Czarnych (wcześniej grał w... AZS). O mało na parkiecie nie doszło do bijatyki. Przed meczem doszło także do bójki, w której udział brał m.in. wiceprezydent Słupska, Andrzej Obecny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo