Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krwawa walka o przyszłość Ukrainy [wideo]

Piotr Polechoński
Radek Koleśnik
Ukrainę od krwawej anarchii z dnia na dzień dzieli coraz mniej. Jak to, co się dzieje u naszego sąsiada postrzegają przedstawiciele mniejszości ukraińskiej w naszym regionie i szef sejmowej komisji obrony? Zapytaliśmy.

Swojego niepokoju i rozczarowania, tym co się dzieje na Ukrainie i tym, co w sprawie dziejących się tam od końca listopada wydarzeń zrobiły - lub raczej nie zrobiły - władze polskie i Unia Europejska nie kryją członkowie koszalińskiego oddziału Związku Ukraińców. Jego wiceprezes, Roman Radziwonowicz, przyznaje, że był zaskoczony ostatnią eskalacją przemocy na kijowskim Majdanie i jest wstrząśnięty liczbą ofiar oraz rannych.

- To już jest prawdziwa masakra. Dobitnie pokazała ona, że strona rządowa z prezydentem Janukowyczem na czele nie liczy się z ludzkim życiem i w obronie władzy jest gotowa bez opamiętania do rozlewania ukraińskiej krwi. Pokazała również to, że wszelkie apele i pokojowe inicjatywy ze strony Janukowycza to tylko zasłona dymna, bo w każdej chwili bez wahania wysyła on milicję, aby ta biła i zabiła niewinnych ludzi. Ten człowiek skompromitował się już na tyle, że zawarcie pomiędzy nim, a opozycją trwałego porozumienia wydaje się już być niemożliwe. Przestał też być partnerem dla europejskich rządów. Powinien odejść, ale wiadomo, że tego nie zrobi, bo po pierwsze wie, że gdy straci władzę to już na drugi dzień może stanąć przed sądem, a po drugie czuje poparcie Władymira Putina, wie ,że nie jest tak zupełnie sam.

Co dalej? Trudno przewidzieć. Boję się jednak, że tego się już nie da zatrzymać i po tym, jak walki rozleją się poza stolicę, a to już powoli się dzieje, może dojść od najgorszego, czyli krwawych wydarzeń, które obejmą cały kraj. Choć w tej chwili nawet nie chcę sobie tego wyobrażać - mówi wiceprezes. Dodaje też, że gdyby pojawili się w Polsce uchodźcy ze Wschodu, to Związek Ukraińców zrobi wszystko, aby im pomóc. Nie wyklucza też, że uchodźcy znaleźliby pomoc w regionie koszalińskim, gdzie żyje liczna mniejszość ukraińska. - Na pewno w naszych domach znaleźliby dach nad głową i wsparcie. Ale na tą chwilę to raczej są czyste spekulacje, ciężko przewidzieć, czy do takiej sytuacji dojdzie - mówi.

Roman Biłas, prezes koszalińskiego oddziału ZU, ma żal do Unii Europejskiej i polskich władz, że przez kilka tygodni od pierwszych ofiar starć w Kijowie nie zrobiono niczego, aby zapobiec temu, co stało się tam w ostatnich godzinach. - Teraz debatuje o tym Sejm, mówi się o sankcjach, minister Sikorski jedzie do Kijowa, mają spotkać się szefowie dyplomacji UE.

Pytam, dlaczego dopiero teraz? Czy musiało zginąć aż tyle ludzi, aby europejskie państwa zaczęły w końcu coś robić? A przecież wystarczyło odpowiednio wcześniej wprowadzić sankcje. Ale nie dla całego narodu, bo to nie ma sensu, ale dla ukraińskich oligarchów. Gdyby zablokowano im konta w bankach, zabroniono wjazdu na teren krajów unijnych to jestem pewien, że pozytywnie zmieniłoby to sytuację na Ukrainie i miałoby wpływ na ukraiński reżim. Niestety, w odpowiednim czasie nikt się o to nie zatroszczył - podkreśla Roman Biłas.

Janukowycz się boi
O swoją ojczyznę martwią się ukraińscy sportowy, grający na co dzień w klubach z naszego regionu.

Tatiana Bilenia, pochodząca z Kijowa piłkarka ręczna Energi AZS Koszalin
- Bardzo martwię się o swoich bliskich, ale na szczęście nie ma ich teraz w Kijowie. Brat przeniósł się do Nowogrodu Wołyńskiego, tam gdzie mieszka mama. Miasto jest oddalone o ponad 200 km od stolicy, jest tam cicho i spokojnie. Kontakt z nimi nie jest utrudniony, mama planuje przyjazd tutaj do mnie, jesteśmy w stałym kontakcie. Mam nadzieję, że jak najszybciej to wszystko się skończy. Idzie już czwarty miesiąc jak ludzie protestują, walczą o swoje. I nie wydaje mi się, żeby nagle się cofnęli. Chcą porozumienia z władzą, rozwiązania parlamentu, nowego prezydenta. Ale Janukowycz nie wydaje się osobą skłonną do ustępstw, boi się, że może skończyć w więzieniu, tak jak Julia Tymoszenko. A po tym co zrobił, moim zdaniem spotka go kara. Chcąc jej uniknąć Janukowycz będzie musiał uciekać daleko stąd. Więc robi co może, by pozostać na swoim stanowisku. Czy ukraiński konflikt w jakiś sposób wpływa na moją postawę na parkiecie? Praca to praca i kiedy jestem na treningach czy na meczu, koncentruję się tylko na tym. Reszta schodzi na dalszy plan. Przecież jestem tutaj, a nie na Ukrainie i na pewne rzeczy nie mam wpływu. Nic nie zmieni to, czy będę zaprzątać sobie głowę tymi wydarzeniami. Na szczęście kontaktuję się z rodziną bez problemów, czuję, że są bezpieczni i to jest najważniejsze. Tu mogę w spokoju wykonywać swoje obowiązki i dawać z siebie wszystko dla drużyny

Ołesandr Żdanow, piłkarz czwartoligowego Rasela Dygowo, wcześniej Kotwicy Kołobrzeg, przez laty grał też w jednym z kijowskich klubów.
- Trudno uwierzyć, w to co widzę w telewizji. Kijów wygląda jak miasto, którego nie znam, w którym nigdy nie byłem. Przerażają te informacje o ofiarach śmiertelnych, setkach rannych, zniszczeniach. Myślałem, że sytuacja na Ukrainie już się uspokaja, że będzie jakieś porozumienie, a tu wszystko zmierza ku jakiejś strasznej katastrofie. Co prawda moi bliscy żyją w Zaporożu, na południowym wschodzie kraju, ale i tam zaczynają docierać protesty. Ostatnio wstrzymano wypłatę emerytur, babcia i dziadek nie mają za co wykupić leków. Nie wiem, co to będzie dalej. Bardzo boję się o moją rodzinę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!