Lekarze tej specjalności to lekarska arystokracja, nie tylko dlatego, że walczą z chorobami układu krążenia, które odpowiadają za ponad połowę zgonów.
- Zdecydowałem, że zostanę kardiologiem, bo jest to dziedzina medycyny z jednej strony niesamowicie logiczna, a z drugiej strony metafizyczna, bo leczymy serce, które przyjęło się w obiegowej opinii uważać za odpowiedzialne za uczucia - uśmiecha się dr Krzysztof Krzyżanowski, szczecinecki kardiolog.
Po studiach zrobił I i II stopień specjalizacji z chorób wewnętrznych, przez pewien czas zajmował się ratownictwem medycznym, ma więc także specjalizację z ratownictwa.
- W roku 2002 zdałem egzaminy i zostałem kardiologiem - wyjaśnia, że było i wciąż jest to ogromne wyzwanie dla każdego lekarza. Dziś specjalistów tej dziedziny jest nieco więcej, choć na tle kraju nasz region nie ma się czym specjalnie chwalić.
- W województwie koszalińskim kardiologów można było policzyć na palcach jednej ręki - mówi doktor Krzyżanowski. - Na szczęście to dynamicznie rozwijająca się gałąź medycyny, w niczym nie ustępujemy kardiologii z krajów zachodnich.
Na co dzień K. Krzyżanowski pracuje na oddziale kardiologicznym szpitala wojewódzkiego w Koszalinie. W Szczecinku wraz z żoną prowadzi własną poradnię lekarską Kardiodent. Nasz rozmówca ogromną wagę przywiązuje do profilaktyki chorób układu krążenia.
- Lubię, gdy pacjent zgłasza się do mnie chcąc się przebadać, gdy jeszcze nie pojawiają się dolegliwości - mówi. - Gdy jest już problem trudniej jest mu przeciwdziałać. Zanim będziemy mieli kłopoty można eliminować czynniki ryzyka. Stąd m.in. współpraca ze szczecineckim Stowarzyszeniem Kardiologicznym "Nasze serce", któremu poradnia pana doktora użycza pomieszczeń na dyżury członków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?