Do skandalicznego zdarzenia doszło w poniedziałek przed południem. I to niedaleko miejsca, gdzie w listopadzie minionego roku ten sam ksiądz spowodował wypadek.
Wtedy, na trasie Osieki - Kleszcze, zginęło dwóch ministrantów. O tym, co się wydarzyło tym razem w Osiekach, poinformowali nas Internauci. To dzięki świadkom - miejscowym mieszkańcom, udało się zatrzymać księdza, który wjechał swoją toyotą do rowu. Jeden z mężczyzn wezwał na miejsce policjantów z Sianowa.
Zanim patrol dojechał, ksiądz zdołał wrócić na plebanię. Stamtąd został odwieziony do policyjnej izby zatrzymań, gdzie trzeźwiał do wczoraj. W organizmie proboszcz miał 1,5 promila alkoholu. Wczoraj duchowny usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Z naszych informacji wynika, że ksiądz przyznał się do zarzutu.
Prokurator zadecydował o zastosowaniu poręczenia majątkowego w wysokości 5 tys. złotych, dozoru policyjnego i zatrzymaniu prawa jazdy (wcześniej, po tragicznym wypadku, księdzu nie zatrzymano prawa jazdy; był wówczas trzeźwy). Ponadto prokurator zdecydował o połączeniu obu spraw w jedno postępowanie. Sprawa wypadku nie została bowiem jeszcze zamknięta. Dodajmy, że w tym przypadku, jeszcze w grudniu, ksiądz usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i niedostosowania prędkości do warunków na drodze, przez co doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Za to grozi do 8 lat więzienia. Jeszcze wczoraj Edward Dajczak, biskup diecezji koszalińsko- kołobrzeskiej, w trybie natychmiastowym odwołał księdza z funkcji proboszcza.
- Jesteśmy wszyscy zmartwieni tym, co się stało - mówi ks. Wojciech Parfianowicz, rzecznik kurii biskupiej. - Z jednej strony czujemy miłosierdzie dla człowieka i zrobimy wszystko, by mu pomóc uporać się z problemem. Ale z drugiej strony jest zero tolerancji dla takich zachowań, zwłaszcza na stanowisku proboszcza - podkreśla.
Co będzie dalej z księdzem, który wszedł w konflikt z prawem? Czy jest dla niego jeszcze miejsce wśród duchownych? - Na razie za wcześnie, by o tym mówić - odpowiada rzecznik kurii. I dodaje: - To był naprawdę świetny ksiądz i to sami ludzie z parafii w Osiekach chcieli, by po tym tragicznym wypadku do nich wrócił - przypomina.
Tymczasem we wsi i okolicy aż huczy. Padają mocne komentarze ze strony ludzi. Trudno znaleźć kogoś, kto by bronił księdza. - Oni powinni go stąd zabrać! - mówi pani Elżbieta, babcia jednego z ministrantów, którzy tragicznie zginęli w listopadzie.
- Tyle krzywdy wyrządził. Do dziś sobie popłakuję każdego dnia, bo brakuje mi mojego wnuczka. Przychodził do mnie codziennie... Ciężkie to wszystko... Co dziś myślę? Poczułam ulgę i pomyślałam, że pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy...
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?