Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książeczka jest ważniejsza

Joanna Boroń - Bednarz [email protected]
Okazuje się, że w Jarosławcu, jeśli nie masz rodzinnej książeczki zdrowia, to nawet z najmniejszym przeziębieniem musisz wołać na pomoc lekarzy z pogotowia ratunkowego.
Okazuje się, że w Jarosławcu, jeśli nie masz rodzinnej książeczki zdrowia, to nawet z najmniejszym przeziębieniem musisz wołać na pomoc lekarzy z pogotowia ratunkowego.
Lekarz nie chciał przyjąć dziecka, bo babcia nie miała rodzinnej książeczki zdrowia.

nasz komentarz

nasz komentarz

Zabrakło serca
Przepisy pozwalają choremu dziecku odmówić bezpłatnej opieki lekarskiej, ale zabrania tego zwykła ludzka przyzwoitość! W Jarosławcu jest tylko jedna przychodnia. Jej pracownicy muszą mieć świadomość, że chory, którego odsyłają z przysłowiowym kwitkiem, bo tego kwitka nie posiada, nie ma gdzie iść po pomoc. Wstrząsające jest to, że dla lekarza ważniejszy jest ten marny kwitek niż zdrowie chorego.
Joanna Boroń-Bednarz

Grażyna Trawińska przyjechała z siedmioletnią wnuczką na wczasy do Jarosławca. Dziewczynka poczuła się źle. Babcia poszła więc z nią do przychodni w ośrodku Panorama. Dziecko nie zostało jednak przyjęte, bo babcia nie miała rodzinnej książeczki zdrowia.

- Zamiast do lekarza poszłyśmy do apteki - opowiada wzburzona babcia. - Farmaceuta polecił nam specyfiki na żołądek. Następnego dnia postanowiłam jednak jeszcze raz dostać się do lekarza. Ale okazało się, że znowu straciłam na darmo trzy godziny.

Dlaczego Grażyna Trawińska nie poszła z dziewczynką do innej przychodni? Odpowiedź jest prosta - w Jarosławcu innej przychodni nie ma. Nie ma też żadnego lekarza, który przyjmowałby pacjentów prywatnie. Bo Jarosławiec to mała nadmorska miejscowość, która odżywa tylko w sezonie. Dlaczego pani Trawińska nie pojechała gdzieś indziej? Nie jest zmotoryzowana...

Postanowiliśmy pomóc dziewczynce i jej babci. Próbowaliśmy się skontaktować z kierownikiem przychodni w Panoramie. Bezskutecznie. Pracownicy odsyłali nas do kierownika, a kierownik nie podnosił słuchawki.

Nietypowo o pomoc zwróciliśmy się więc do władz gminy. Marian Sergiel, zastępca wójta, przejął się sytuacją, ale niestety pomóc nie mógł. - Nie mogę zażądać, by lekarz dziecko przyjął. Mógłbym ewentualnie poprosić.

Na stronie internetowej Narodowego Funduszu Zdrowia czytamy, że podstawą przyjęcia przez lekarza, jest ważny dokument, świadczący o tym, że chory jest objęty ubezpieczeniem. To może być na przykład książeczka ubezpieczeniowa, podstemplowana w zakładzie pracy, ostatni odcinek renty, emerytury, a w przypadku dziecka tzw. rodzinna książeczka zdrowia, czyli legitymacja ubezpieczeniowa dla członków rodziny.

Jeśli chory takiego dokumentu nie ma, lekarz może odmówić przyjęcia w ramach bezpłatnej opieki zdrowotnej lub wystawić rachunek. Oczywiście, można w ciągu siedmiu dni dostarczyć ważny dokument i wtedy rachunek zostanie anulowany.
W przychodni nikt o tym babci siedmiolatki nie poinformował. Dlaczego? Możemy tylko podejrzewać, że zabrakło zwykłej ludzkiej życzliwości.

Dopiero Punkt Informacji Turystycznej i jarosławscy ratownicy zaoferowali swoją pomoc dziecku i jego babci. Byli gotowi nawet wezwać dla małej karetkę pogotowia. Na szczęście obyło się bez tego. Dziewczynka już czuje się lepiej. Ta historia zakończyła się więc dobrze, ale tylko dlatego, że dziecko nie było poważnie chore.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!