Kurort pod wodą - po środowej burzy i oberwaniu chmury, strazący intererniowali blisko 140 razy (video)

Ciśnienie spływającej ulicami wody deszczowej wybijało pokrywy studzienek kanalizacyjnych, odrzucając je nawet na kilka metrów. Tak było m.in. na ulicy Rzecznej. Na Zdrojowej, która nagle zamieniła się w potok utknęły zalewane samochody – ich usunięcie wymagało wezwania pomocy drogowej. Woda wlewała się do piwnic i suteren. – Wyszłam na chwilę z psem gdy lunęło – opowiada pani Ola, wynajmująca mieszkanie w suterenie przy ul. Brzozowej. – Po 10 minutach, przemoczona do suchej nitki byłam z powrotem. W mieszkaniu wszystko pływało, woda sięgała prawie do kolan. Wszystko zamokło z łóżkiem włącznie. A ja akurat na wysokości podłogi złożyłam rzeczy do prasowania. Dobrze chociaż, że mimochodem przełożyłam aparat fotograficzny na wyższą półkę. Nie mogę tu zostać.

Uderzył piorun - strażacy stracili łączność
Ucierpiały niżej położone pomieszczenia hoteli i pensjonatów, niżej ulokowane lokale gastronomiczne i mieszkania nie tylko w Kołobrzegu, ale i w Dźwirzynie, także w Zieleniewie, Wartkowie, Sianożętach. woda dostała się do znajdującego się w piwnicach ratusza muzeum Patria Colbergiensis i do archiwum Powiatowego Urzędu Pracy. Nad Kołobrzegiem biły pioruny. Jeden z nich uderzył na terenie należącym do kołobrzeskiej straży pożarnej – na krótką chwilę strażacy stracili łączność, nie działały telefony alarmowe, a te dzwoniły dotąd niemal bez przerwy. – Doliczyłem się 136 wyjazdów – mówi Krzysztof Azierski, rzecznik KPPSP w Kołobrzegu. – 80 procent interwencji miała miejsce w samym Kołobrzegu, reszta w powiecie. Rzeczywiście tak obfitych opadów nie odnotowaliśmy od bardzo dawna. Zwykle podczas burz najbardziej dawał się we znaki porywisty wiatr. Tym razem uszkodzonych drzew czy konarów było niewiele.

Od pioruna zapaliło się za to drzewo w Świelubiu w gminie Dygowo. W Kołobrzegu piorun uderzył w okazały dąb przy ul. Dworcowej. Na szczęście, drzewo ocalało, a siłę rażenia widać po zerwanej z pnia korze. Pod wodą znalazła się m.in. ul. Łopuskiego i dojazd do szpitala. Tu do przyjazdu strażaków, w rolę kierującego ruchem wcielił się Piotr Piasecki, który opuścił swoje auto i w mundurze marynarza powstrzymywał kierowców przed wjazdem w zalaną ulicę, z powybijanymi studzienkami. – Jest kataklizm trzeba działać, zanim przyjadą służby – mówił nam zbierając kolejne, pogubione tablice rejestracyjne. – O! Ta jest moja! – krzyknął Andrzej Ładosz, który podczas ulewy wiózł żonę do szpitala. – Czułem, że najechałem na coś dużego na drodze. Na coś, co mogło mi uszkodzić samochód. Przyjechałem tu teraz rowerem żeby sprawdzić co to było, a to pokrywa studzienki, którą wybiło. Myślę, teraz, że mogę mieć z samochodem kłopot.
Kołobrzeżanie, których spotkaliśmy przy zalanych ulicach psioczyli na zaniedbaną kanalizację deszczową. Ale rzecznik prezydent Kołobrzegu, Michał Mieczkowski zaprzecza: - Kanalizacja jest drożna, na bieżąco oczyszczana i monitorowana. Proszę zauważyć, że około 3 godzin po nawałnicy, cała woda spłynęła. Jednak gdy lunęło, takiego nadmiaru wody nie były wstanie przepuścić działające w systemie kanalizacyjnym separatory, oczyszczające deszczówkę od zanieczyszczeń, np. olejów samochodowych itd. Ten zbierający wodę z ul. Łopuskiego wkrótce zostanie odciążony, bo czystą deszczówkę z boisk w kompleksie Milenium, skierujemy wprost do rzeki.