Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt o publiczny szalet w centrum Wolsztyna

Redakcja
- Nie chcemy tu żadnych kibli! - mówi pani Irena Korpik, inwalidka, dla której podwórko to jedyne okno na świat.
- Nie chcemy tu żadnych kibli! - mówi pani Irena Korpik, inwalidka, dla której podwórko to jedyne okno na świat. fot. Krzysztof Kubasiewicz
Każdy się zgadza, że publiczny szalet jest potrzebny. Byle nie pod moim domem. A że w śródmieściu domy są wszędzie, to wszystkim się nie dogodzi.

Dlatego w batalii o budowę toalet przy ul. Tylnej - końca nie widać.

Konflikt tli się już kilka miesięcy, ale dopiero teraz sprawa stanęła na ostrzu noża. Miasto wytypowało wolny miejski lokal przy ul. Tylnej, by tam zbudować publiczny szalet. Powody są dwa: w śródmieściu brakuje toalet a naprzeciw znajduje się duża parafia, do której w dni świąteczne ściągają tłumy wiernych. A podczas długich nabożeństw, w takim tłumie zawsze znajdzie się spora grupa osób, których pęcherze zmuszą do szukania szaletu...

Niechciane sąsiedztwo
Szkopuł w tym, że wytypowany lokal znajduje się w gęstej zabudowie, sąsiadując z budynkami handlowymi i mieszkaniami. Okoliczni mieszkańcy zaczęli więc protestować. Wśród nich także mieszkający tam pracownik wolsztyńskiego starostwa Andrzej Ośko. - Po pierwsze przepis mówi, że toaleta musi być oddalona co najmniej 10 m od sklepu spożywczego, a nie jest - argumentuje. - A po drugie, miasto nie bierze pod uwagę faktu, że wartość naszych lokali od razu spadnie, bo kto chciałby sąsiadować z publicznym szaletem?

Przez pewien czas sprawa wisiała w powietrzu, bo starosta wolsztyński wstrzymał wydanie pozwolenia na budowę toalet, ale teraz wojewoda poznański orzekł, że pozwolenie może być wydane. - Odwołamy się od decyzji wojewody do sądu administracyjnego - zapewnia Ośko. I podkreśla, że nie jest osamotniony w swoim proteście.

Smrodu nie będzie?

Idziemy do sąsiadującego z przyszłym szaletem antykwariatu. - Nie chcemy tu żyć z zatkanym nosem - mówi jego właściciel Włodzimierz Pepke. - Czy miasto nie może znaleźć innego lokalu?

Pepke prowadzi nas na zaplecze przyszłej toalety. Między budynkami znajduje się niewielkie podwórze. Drzwi domu pani Ireny Korpik, która porusza się na wózku inwalidzkim, wychodzą wprost na ścianę przyszłego szaletu. - Żadnych kibli! - woła pani Irena. - To podwórze to jedyne miejsce, gdzie mogę odetchnąć.

Co na to wszystko władze miasta? - Nie działamy poza prawem, nasza decyzja została utrzymana przez wojewodę - podkreśla burmistrz Andrzej Rogoziński. - Cały problem w tym, że szalet kojarzy się nam z tym, co było 30 lat temu. A my zadbamy, że to będzie dobrze utrzymany i nieuciążliwy obiekt, będzie tam na stałe pracownik. Kiedy budowaliśmy składowisko odpadów, też była masa odwołań, a okazało się, że można to tak użytkować, że nikomu dziś nie przeszkadza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska