Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lesław Ćmikiewicz specjalnie dla nas: Tego obawiam się najbardziej w meczu z Argentyną

Zbigniew Czyż
Zbigniew Czyż
Robert Lewandowski w meczu Polski z Arabią Saudyjską (2-0), zdobył swoją pierwszą bramkę w karierze na mistrzostwach świata. W spotkaniu z Argentyną będzie miał znowu powody do świętowania?
Robert Lewandowski w meczu Polski z Arabią Saudyjską (2-0), zdobył swoją pierwszą bramkę w karierze na mistrzostwach świata. W spotkaniu z Argentyną będzie miał znowu powody do świętowania? Pawel Relikowski / Polska Press
Na pewno nie odbieram szans naszemu zespołowi w starciu z Argentyną. Widać ewidentnie, że gramy ustawieni mocno defensywnie, bronimy się, próbujemy grać z kontrataku. Nasi rywale częściej utrzymują się przy piłce, stwarzają sobie więcej okazji do strzelenia gola i tego się właśnie obawiam, że Argentyna stworzy sobie bardzo dużo okazji - mówi w specjalnej rozmowie dla nas Lesław Ćmikiewicz, uczestnik mistrzostw świata w 1974 roku, 57-krotny reprezentant Polski w latach 1970-1979.

Na początku rozmowy, cofnijmy się do 15 czerwca 1974 roku i mistrzostw świata w RFN. W pierwszym meczu tamtego mundialu, rozegranym w Stuttgarcie, reprezentacja Polski pokonała Argentynę 3-2. Jak pan wspomina ten historyczny dla polskiej piłki mecz, w którym sam także uczestniczył?
Trener Kazimierz Górski zaliczał właśnie debiut na mistrzostwach świata, a na twarzach reprezentantów Polski było widać duże skupienie. Argentyńczycy tymczasem zachowywali się zupełnie inaczej, byli rozluźnieni i w dobrym humorze. Samo spotkanie było bardzo trudne i choć prowadziliśmy już 2-0, a potem 3-1, do ostatniego gwizdka sędziego z całych sił walczyliśmy o zwycięstwo. Pamiętam ten mecz bardzo dobrze, myślę, że jak większość kibiców, którzy wtedy interesowali się piłka nożną. Mam same bardzo dobre wspomnienia.

Gdy reprezentacja Polski miała już zapewniony awans do dalszej fazy turnieju, zmierzyła się z Włochami i wygrała 2-1. Dzięki temu, do dalszej fazy turnieju awansowała Argentyna. Legendą owiana została już historia z podziękowaniami od Argentyńczyków dla waszej drużyny za to zwycięstwo. Ale ta sytuacja przywołuje chyba nie tylko same miłe wspomnienia...
Wiele mitów jest w tym wszystkim, co ukazało się w prasie i przestrzeni publicznej na przestrzeni prawie pięćdziesięciu lat. Wiem, że Robert Gadocha naskrobał coś z tej nagrody dla siebie, a niektórzy mają na to nawet dowody. Dlatego później, towarzystwo "Orłów Górskiego" trzymało się już od niego raczej z daleka. Niestety, ale Robert Gadocha jest w naszym środowisku trochę przegrany.

Cztery lata później, w 1978 roku, reprezentacja Polski ponownie zagrała na mistrzostwach świata z Argentyną, która wtedy była gospodarzem mundialu. Tym razem Polacy przegrali 0-2, a rzutu karnego nie wykorzystał Kazimierz Deyna. Podobno "jedenastkę" bardzo chciał wykonać wtedy Zbigniew Boniek
Kaziu Deyna nie poradził sobie z presją, choć naprawdę był bardzo odporny na takie sytuacje. Zupełnie inaczej wykonał ten rzut karny niż wcześniej, gdy ustawiał piłkę na jedenastym metrze od bramki. I dziś mamy podobną sytuację z Robertem Lewandowskim, dlatego myślę, że z perspektywy czasu inaczej potraktujemy ten moment słabości Deyny. W meczu z Meksykiem i przy wykonywaniu rzutu karnego, Lewandowski, podobnie jak Deyna 48 lat temu nie był sobą. Patrzył na reakcje bramkarza, nie wykonał tego charakterystycznego dla siebie ruchu z zatrzymaniem się tuż przed oddaniem strzału. Trudno jest mi powiedzieć, czy dziś wykonywanie rzutów karnych wiąże się z większą presją, ale na pewno ogląda to zdecydowanie więcej kibiców.

W środę o godz. 20, reprezentacja Polski powalczy o awans do 1/8 finału. Jak ocenia pan szanse naszej kadry na wywalczenie co najmniej remisu w meczu z Argentyną? Jeden punkt na sto procent zapewni drużynie Czesława Michniewicza promocję do kolejnej fazy turnieju.
Na pewno nie odbieram szans naszemu zespołowi. Widać ewidentnie, że gramy ustawieni mocno defensywnie, bronimy się, próbujemy grać z kontrataku. Nasi rywale zdecydowanie częściej utrzymują się przy piłce, przez co siłą rzeczy stwarzają sobie więcej okazji do strzelenia gola. I tego się właśnie obawiam, że Argentyna tych sytuacji stworzy sobie bardzo dużo. Trzeba jednak zauważyć, że taki sposób gry dał nam zwycięstwo z Arabią Saudyjską. Pewnie znowu nastawimy się na defensywę, bo to jest ulubiony styl naszego zespołu.

Argentyna ruszy z pewnością do ataków od pierwszej minuty meczu. Obawia się pan argentyńskiej nawałnicy?
Obawiam się, że w ataku pozycyjnym Argentyny mogą zadecydować umiejętności techniczne takich zawodników jak Leo Messi, czy Angel Di Maria. To jest wielka siła tej drużyny.

Wszystko wskazuje na to, że po porażce z Arabią Saudyjską 1-2, Argentyna wraca na właściwe tory. Pokazała to zwłaszcza druga połowa w jej wykonaniu, w meczu z Meksykiem (2-0).
Do meczu z Arabią, Argentyna nie przegrała z rzędu aż 36 meczów. To tylko pokazuje jej klasę. Widać, że w tej drużynie drzemie olbrzymi potencjał i rzeczywiście z każda minutą na tym turnieju grają coraz lepiej. Ale my też mamy potencjał i chcielibyśmy powtórzyć zwycięstwo z 1974 roku.

Prawdziwym smaczkiem starcia Polski z Argentyną będzie pojedynek Roberta Lewandowskiego z Leo Messim. Ostrzy pan sobie apetyt na starcie gladiatorów futbolu?
Oczywiście, że tak. Pojedynek zapowiada się naprawdę pasjonująco, ale ja bardziej skupiłbym się na dobru drużyny, dopiero później na osiągnięciach indywidualnych. Myślę, że jeden i drugi piłkarz bardziej skupią się właśnie na tym.

Umiejętności Roberta Lewandowskiego, czy Leo Messiego ceni pan bardziej?
Serce bije za Polakiem, ale trzeba docenić to, co zrobił i wciąż robi dla piłki nożnej na całym świecie Messi.

Jak pan oceni postawę Polaków na mundialu w Katarze?
W 1974 roku graliśmy na pewno bardziej ofensywnie niże obecna reprezentacja. Ale piłka szalenie się zmienia, od tamtego czasu zmieniła się diametralnie i nie należy mieć o to pretensji. Wtedy w ogóle była bardziej romantyczna, techniczna, może ładniejsza dla oka. Był czas, żeby przyjąć futbolówkę, rozglądnąć się do kogo zagrać, zrobić kółko i dopiero wtedy zdecydować się na podanie lub indywidualną akcję. Dzisiaj wszystko robione jest na dużej szybkości, w biegu. Nie ma czasu na przyjęcie piłki, a o wartości zawodnika w dużej mierze decydują walory szybkościowe i wytrzymałościowe. Kiedyś było trochę inaczej. Uważam, że w Katarze prezentujemy się całkiem nieźle, obyśmy jak najdłużej oglądali występy "biało-czerwonych".

Kogo w reprezentacji Polski wyróżniłby pan za dwa pierwsze mecze w turnieju?
Na pewno pozycja i klasa Wojciecha Szczęsnego jest niepodważalna. To, co zrobił przy dobitce po rzucie karnym wykonywanym przez Arabię Saudyjską, to jest prawdziwy fenomen. Poza tym, nie wyróżniałbym nikogo, ani nikogo nie dyskwalifikował. Jest sztab trenerski, który doskonale wie, jak wykorzystać potencjał poszczególnych piłkarzy i jaką taktyką zagrać w danym meczu.

Polscy kibice będą się cieszyć w środę późnym wieczorem z awansu do 1/8 finału mistrzostw świata?
To trudne pytanie, sport jest nieprzewidywalny. Tak naprawdę, nie ma murowanych faworytów i za to sport kochamy. Chcę przez to powiedzieć, że nie odbieram szans naszej reprezentacji w starciu z Argentyną. Liczę na dobre widowisko i oby optymistycznie zakończyło się dla nas to spotkanie.

Rozmawiał Zbigniew Czyż

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lesław Ćmikiewicz specjalnie dla nas: Tego obawiam się najbardziej w meczu z Argentyną - Portal i.pl