- Aż 140 posłów z polskiego parlamentu startuje do Parlamentu Europejskiego, to niemal 1/3 składu. Jak Pan to skomentuje?
- Każdy może wybierać, jak uważa za stosowne, ale w dużej części to zabieg socjotechniczny polegający na tym, że ugrupowania polityczne traktują posłów jako tych, którzy są w stanie przysporzyć głosów listom wyborczym. I dlatego zachęca się parlamentarzystów, by startowali w eurowyborach.
- To nie jest uczciwe wobec wyborców.
- Nie ma obowiązku głosowania na nich. Jeżeli wyborcy uznają, że dane nazwisko jest magnesem i dana osoba może zdobyć mandat europosła, to dlaczego to potępiać?
- Jakiej frekwencji spodziewa się Pan 25 maja podczas wyborów do europarlamentu?
- Niestety, niskiej. Po pierwsze - problematyka europejska nie jest czymś, co ekscytuje Polaków, po drugie - wokół Parlamentu Europejskiego w ciągu ostatnich miesięcy stworzono specyficzny klimat, który dodatkowo będzie zniechęcał do udziału w głosowaniu. Jedno jest pewne, jeżeli będzie niska frekwencja, to wybory rozstrzygną tzw. twarde elektoraty, a więc te grupy wyborców, które niezależnie od koniunktury, zawsze głosują na swoich faworytów. My mamy notowania od 15 - 16 procent do 8, a czasem 7 procent. Zastanawia nas ogromny rozrzut opinii, ale to utwierdza nas w jednym - prawdziwy sondaż odbywa się w dniu wyborów.
- Czy Wasz pomysł powołania 49 województw jest wciąż aktualny?
- Te wszystkie miasta, które miały status wojewódzki, są bardzo zainteresowane zmianą podziału administracyjnego kraju. Uruchomiliśmy szereg zespołów eksperckich, ale od jakiegoś czasu zawiesiliśmy prace, bo musieliśmy się zająć kampanią wyborczą. Ale zaraz po kampanii wracamy do tych raportów i u progu kampanii wyborczej do samorządów terytorialnych będziemy chcieli przedstawić kompleksowy materiał na ten temat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?