Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokator się sądzi

Piotr Polechoński piotr.polechoń[email protected]
Wczoraj Jerzemu Jutkiewiczowi (z prawej) w sądzie towarzyszyli członkowie Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców.
Wczoraj Jerzemu Jutkiewiczowi (z prawej) w sądzie towarzyszyli członkowie Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. fot. Radek Koleśnik
Wczoraj ruszył proces, w którym lokator z koszalińskiej spółdzielni "Przylesie" walczy w sądzie o wykup mieszkania.

Na wyrok w tej sprawie czeka kilka tysięcy innych spółdzielców.

Sprawę do Sądu Okręgowego w Koszalinie wniósł Jerzy Jutkiewicz, członek spółdzielni "Przylesie". Ma ona związek z nowelizacją prawa spółdzielczego, która weszła w życie 31 lipca 2007 roku. Ta daje prawo wykupu mieszkań za niewielkie pieniądze. Na załatwienie wykupu ustawodawca dał spółdzielniom trzy miesiące czasu (w większości przypadków termin ten upłynął 31 października). Te jednak nie zdążyły załatwić formalności i od tej chwili lokatorzy mogą podania o wykup mieszkania kierować do sądu, aby to on zdecydował o uwłaszczeniu. Wcześniej jednak przed sądem lokator musi udowodnić bezczynność spółdzielni w jego sprawie.

I to właśnie stara się dowieść Jerzy Jutkiewicz. Twierdzi, że spółdzielnia powinna go uwłaszczyć znacznie wcześniej. Wczoraj sąd wysłuchał kilkoro świadków, których powołał Krzysztof Hołub, radca prawny reprezentujący "Przylesie". Byli to pracownicy spółdzielni zajmujący się uwłaszczeniem spółdzielców. Ci zeznali, że na ponad 2 tysięcy złożonych podań o uwłaszczenie, "Przylesie" do tej pory zrealizowało 240 wniosków (są rozpatrywane w kolejności zgłoszenia).

Zdaniem świadków przyczyną tak wolnego tempa - oprócz bardzo dużej liczby złożonych wniosków - nie jest opieszałość spółdzielni, ale mała liczba notariuszy, którzy wystawiają akty notarialne, oraz długi czas oczekiwania na niezbędne zaświadczenia z Urzędu Miejskiego. Jednak po pytaniach sędziego Piotra Walenciaka i Jerzego Jutkiewicza świadkowie przyznali, że po części powodem opóźnienia jest też i to, że w spółdzielni sprawami tymi zajmuje się ledwie kilka osób. W trakcie zeznań okazało się także, że jedynie dwóch pracowników ma pełnomocnictwa do reprezentowania spółdzielni u notariusza.

- A dlaczego tylko oni? - dziwił się sędzia. - Czy prezes lub jego zastępcy nie mogą tego robić? - pytał. Świadkowie nie byli w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Różnili się też w określeniu, ile czasu spółdzielnia musi czekać na zaświadczenia z ratusza (wymieniali 14, 7 lub 30 dni) oraz ilu w Koszalinie jest notariuszy, z usług których mogłaby korzystać spółdzielnia. Jak się okazało, "Przylesie" współpracuje dziś z dwoma kancelariami, choć tych w mieście jest więcej. - Współpracujemy z tymi notariuszami, którzy się na to zgodzili - tłumaczył jeden ze świadków. Sędzia chciał też wiedzieć, dlaczego lokator nie może sam wybrać sobie notariusza. - To by zakłóciło kolejność rozpatrywania wniosków, której staramy się trzymać - wyjaśniali świadkowie.

Następna rozprawa odbędzie się 25 maja. Wówczas zeznawać będą strony, w tym Kazimierz Okińczyc, prezes "Przylesia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!