Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łosie i dziki groźne dla kierowców. Wychodzą na autostrady i drogi osiedlowe

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Taki widok na drogach jest coraz częstszy. Kierowcy muszą zachować szczególną ostrożność
Taki widok na drogach jest coraz częstszy. Kierowcy muszą zachować szczególną ostrożność archiwum
Bariery i środki odstraszające dzikie zwierzęta to jedne z najważniejszych zabezpieczeń tras szybkiego ruchu, ale problem np. z dzikami, łosiami na jezdni dotyczy też mniejszych dróg - przebiegających przez lasy, wsie. Na dziką zwierzynę trzeba uważać nawet w miastach. Tu zabezpieczeniem mogą być jedynie ostrzegawcze znaki.

- Jechaliśmy z przepisową prędkością drogą pomiędzy dwoma niewielkimi miejscowościami w pobliżu Szczecina. Ta prędkość pewnie uratowała nas przed większą katastrofą. Przed auto jadące z naprzeciwka wbiegła sarna. Odbiła się od niego i wpadła prosto na nasz samochód - relacjonuje pani Katarzyna ze Szczecina.

- Zwierzę nie przeżyło, a nasze auto, choć w pierwszym momencie wydawało się, że to niegroźna kolizja, okazało się niezdatne do dalszej jazdy. Policjanci i strażacy mówili wprost, że mieliśmy ogromne szczęście, bo tego typu zdarzenia zwykle kończą się o wiele gorzej dla kierowcy i pasażerów. Nam nic się nie stało.

- Obserwujemy znaczny wzrost kolizji pojazdów z sarnami, dzikami - przyznaje Dariusz Tederko, prezes koła łowieckiego Darzbór ze Szczecinka, precyzując, że problem ten występuje na drogach przebiegających przez tereny leśne. Jeden z komunikatów policyjnych wskazuje, że do tego typu zdarzeń dochodzi najczęściej nocą albo wczesnym rankiem.

O napotkaniu na drodze łosi mówią mieszkańcy Bornego Sulinowa czy Mirosławca na Pomorzu Zachodnim. To tędy prowadzą naturalne szlaki migracyjne tych zwierząt. Łoś, z racji swoich gabarytów, jest dla kierowców poważnym zagrożeniem.

- Łoś to potężne zwierzę, osiągające około 500 kg masy ciała. Mają ciemnooliwkowe umaszczenie, bardzo trudno je dostrzec po zmroku albo w pochmurne dni. Zderzenie z takim zwierzęciem, nawet hamującego samochodu osobowego, jest bardzo niebezpieczne dla kierowcy i pasażerów. To bardzo groźne w skutkach zdarzenia drogowe - mówi Wiesław Podsiadły, łowczy Koła Łowieckiego Żuławy.

Policja nie dysponuje pełnymi danymi o zderzeniach pojazdów z dzikimi zwierzętami, bo też nie wszystkie informacje o takich zdarzeniach - zwłaszcza, gdy nie ma poszkodowanych ludzi - do niej trafiają. Nieco okrężną drogą dowiadują się o nich myśliwi. Dariusz Tederko nie ma też wątpliwości, że w najbliższych tygodniach tego typu zdarzeń na lokalnych trasach może być więcej.

Kierowco, pamiętaj o zasadzie ograniczonego zaufania. Łosie i dziki są niebezpieczne

Problem występuje nawet na niektórych osiedlach dużych miast, m.in. w Szczecinie, Koszalinie Świnoujściu, gdzie bytują dzikie zwierzęta, przeważnie dziki. Zderzenie ze zwierzęciem ważącym ok. 100 kg na drodze osiedlowej, nawet gdy pojazd porusza się z niewielką prędkością, może stanowić zagrożenie.

Wilcze oczy, bariery

Trasy szybkiego ruchu i autostrady niemal na całej długości chronią specjalne ogrodzenia, które mają zapobiegać wejściu dzikich zwierząt na jezdnię. To na drogach, po których pojazdy poruszają się z autostradową prędkością zderzenie z 500 kg zwierzęciem może mieć tragiczne skutki, w postaci ciężkich obrażeń, a nawet śmierci kierowców lub pasażerów samochodów osobowych czy motocykli.

Andrzej Szyler, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad mówi, że już na etapie planowania inwestycji przedstawiciele GDDKiA uwzględniają technologiczne rozwiązania, które mają ograniczyć potencjalne zagrożenie dla kierowców pojazdów ze strony zwierząt.

- Powstają przejścia naziemne, dla zwierząt większych, takich jak właśnie łosie, oraz przejścia podziemne, dla zwierząt mniejszych. Można je dostrzec zarówno przy trasie S7, powstającej S6 jak i autostradzie A1 - mówił Andrzej Szyler. - Stosujemy wilcze oczy, czyli odbłyśniki, które imitują dzikie zwierzęta. Montuje się odstraszacze dźwiękowe i zapachowe, a także rozmaite ogrodzenia. Pozostają jednak pewne wrażliwe miejsca. Wszystkie łącznice, węzły są szczególnie niebezpieczne. Tam ogrodzenie nie eliminuje możliwości wejścia dzikich zwierząt na jezdnię. Mam na myśli również furtki awaryjne, które z racji pełnionej przez siebie roli muszą pozostać otwarte. Dla dużych zwierząt nie są one trudną przeszkodą do pokonania.

Mimo działań drogowców łosie wciąż mogą być przyczyną wypadków komunikacyjnych. Każdy z nich jest szczegółowo analizowany, by ryzyko takiego zdarzenia zostało zminimalizowane. - Nie da się ochronić samej jezdni, kiedy zwierzęta się już na niej znajdą. Stąd tablice ostrzegawcze, ale także apele do kierowców, które regularnie powtarzamy. Podstawowymi zasadami są „noga z gazu”, zachowanie skupienia i obserwacja drogi oraz utrzymywanie przewidzianych przepisami odległości od innych pojazdów - podkreślał Andrzej Szyler.

Gatunki łowieckie

Przenikanie zwierząt na tereny zajęte przez człowieka, np. w dużych czy mniejszych miastach to tzw. synantropizacja. Zjawisko to znane jest m.in. w Kanadzie, na Alasce, w krajach skandynawskich. Do naszych miast dziki docierają przez przylegające do miast lasy.

- Dziki, jak wszystkie zwierzęta, szukają jak najlepszych, w tym najłagodniejszych, warunków do bytowania. W miastach znajdują pożywienie, schronienie. Jest im łatwiej niż w ich naturalnym środowisku, którym są lasy - tłumaczy Wojciech Woch, kierownik Parku Krajobrazowego Mierzeja Wiślana. - Jeszcze inną kwestią jest ich dokarmianie przez ludzi. Wielokrotne przestrogi przed takimi zachowaniami nie przynosiły i nadal nie przynoszą skutku. - W ostatnich 12-15 latach obserwujemy zmianę biologii dzika, wzrost częstotliwości jego rozrodu, z różnych względów - dodaje lek. wet. Piotr Jeliński, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gdyni. - Niegdyś loszki miały młode dwa razy do roku, teraz trzy. Przyrost jest wyraźny, nadmierny.

Do miast zaglądają także łosie. Znany jest przypadek z zeszłego roku, gdy przechadzały się po porcie i plaży w Łebie, wzbudzając zachwyt wśród turystów. Nie wykazywały agresji.

- Nasilenie wypadków z udziałem łosi jest związane z migracją tych zwierząt. To gatunek stale migrujący, a jego przemieszczanie z lasów Polski wschodniej może być spowodowane znaczną presją wilka w tamtej części kraju. Łosie są świetnymi pływakami, pokonanie wodnych przeszkód nie jest dla nich problemem. Poza tym populacja łosi w Polsce dynamicznie rośnie. Pod koniec XX wieku zwierzęta te w Polsce właściwie nie występowały, m.in. z uwagi na nadmierny odstrzał. Łoś jest nadal zaliczany do tzw. gatunków łowieckich, natomiast od kilkunastu lat obowiązuje na jego odstrzał moratorium. Dziś zagrożenie ze strony łosi staje się chyba nieodłączną częścią koegzystencji tego gatunku z człowiekiem. Moim zdaniem, sposobem na problem łosia jest łowiectwo, zwłaszcza że to zwierzę to nie tylko zagrożenie na drogach. To zwierzęta pędożerne, które przynoszą szkody w lasach, m.in. niszcząc drzewa. Ten gatunek trzeba po prostu łowiecko użytkować - podkreślał w rozmowie z nami Wiesław Podsiadły, łowczy Koła Łowieckiego Żuławy.

Współpraca: Katarzyna Świerczyńska, Rajmund Wełnic

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera