Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łososia widzą we śnie. Dziś Otwarte Zawody Spinningowe "Salmo Parsęty"

Rozmawiała Iwona Marciniak
Fot. Karol Skiba
Jeśli to koniec września, to pora na Salmo Parsęty! W weekend zawody zamykające sezon połowu łososia. Rozmawiamy z Mirosławem Orlińskim, organizatorem imprezy.

- W sobotę zaczynają się już 13. Otwarte Zawody Spinningowe "Salmo Parsęty". Pamięta pan pierwsze?
- Oczywiście. Miały nazwę "O Puchar Klubu Salmo" i odbywały się w Rościęcinie. Złowiono wtedy trzy ryby. Nazwa Salmo Parsęty pojawiła się rok później. Wtedy też przenieśliśmy się na polanę przy moście, między Ząbrowem a Pustarami. Startowało 70 zawodników, a gościem honorowym była najpiękniejsza Polka, Monika Nowosadko. Niestety, żadna ryba nie dała się złapać.

- Macie szczęście do sponsorów. Zwycięzcy dostawali już łódki, doskonałej jakości sprzęt wędkarski.
- Do potencjalnych sponsorów trzeba było dojść i przekonać ich, że Salmo Parsęty to impreza, w którą warto "wchodzić". I to mimo, że na początku organizowała ją raptem 10-osobowa grupka fanatyków. Teraz to około 30 osób, w tym koledzy z Polskiego Związku Wędkarskiego i tzw. niezrzeszeni, z naszymi żonami i rodzinami włącznie. Myślę, że w tej chwili naszą wizytówką jest dobra organizacja i atmosfera, która ściąga tu około dwóch setek wędkarzy z całej Polski, z Czech, Niemiec, ze Szwajcarii. W tym roku spodziewamy się wędkarzy zza wschodniej granicy i z Francji.

- Co ich tu przyciąga? Łosoś? Parsęta? Atmosfera i dwudniowa biesiada?
- Wszystkie te rzeczy razem.

- Co jest tak niezwykłego w zasadzaniu się nad Parsętą na łososie?
- Parsęta to najpiękniejsza rzeka w Polsce. Niezdegradowana jeszcze przez człowieka. A łosoś to ryba królewska. Nie ma piękniejszej. Ciężko ją złowić. Zdarza się, że przyjeżdżają do Kołobrzegu ludzie na miesiąc. Płacą bajońskie pieniądze za nocleg. Od świtu do nocy są na rzece i nie łowią nic! Bo łosoś nie zawsze daje się wyjąć z wody. Łamie wędki, wyrywa przynęty. Póki jest w wodzie, ma szanse równe z polującym na niego człowiekiem. Ta walka wciąga. Ci wędkarze, którzy wyjeżdżają z kwitkiem w następnym roku znowu tu są. Marzą o swojej zdobyczy. Śnią o niej.

- Pamięta pan największego łososia złowionego na Salmo?
- Pewnie. Miał 11,3 kilograma. Największa w 100-letniej historii PZW ryba złowiona na zawodach łososiowych! Złapał ją człowiek, który przyjechał pierwszy raz nad Parsętę ściągnięty przez kolegę z Koszalina. Kiedy z pomocą kolegi wyciągnął rybę na brzeg i uśmiercił, trząsł się cały, skakał z radości, a potem położył przy swojej zdobyczy. Gdy zadzwonili do mnie, że mają ponadmetrową rybę, ważącą ponad 10 kilogramów, nie uwierzyłem. Powiedziałem: "Nie pie... cie bzdur, łówcie dalej!". Kiedy przyjechali zrobił się prawdziwy kocioł. Z kolei najlepszy wynik Salmo zrobił kolega z Legionowa, który przez dwa dni imprezy złowił dwie sztuki o łącznej wadze ponad 15 kilogramów!

- W ubiegłym roku podczas Salmo padł rekord w ilości złowionych łososi - 16 sztuk. Jak zapowiada się tegoroczna impreza?
- Rokowania są bardzo dobre. Wiatr dmucha od morza, ryby wchodzą do rzeki. Wierzę, że będzie dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!