Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubię domowe pielesze

Rozmawiała Aleksandra Sochoń
Paweł Małaszyński
Paweł Małaszyński PAI
Rozmowa z aktorem Pawłem Małaszyńskim, którego obecnie możemy oglądać w roli Piotra Korzeckiego w serialu "Magda M."

30-letni Paweł Małaszyński uznawany jest za jednego z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia. Za swój debiut uważa "Białą sukienkę" Michała Kwiecińskiego, gdzie zagrał księdza. Widzieliśmy go również w "M jak miłość" w roli Marcina Polańskiego, pierwszej miłości Hanki Mostowiak (Małgorzata Kożuchowska) i jako Granda w "Oficerze". Obecnie występuje w serialu "Magda M.", gdzie wciela się w postać Piotra Korzeckiego. Żonaty, ma 1,5-rocznego synka Jeremiasza. Ostatnio w jednym z plebiscytów został uznany za najpiękniejszego Polaka.

- Jak odebrałeś wiadomość o tym, że uznano cię za najprzystojniejszego Polaka?
- Odpowiem bez kokieterii: było mi bardzo miło. Od razu zaznaczę, że sam nie oddałem na siebie ani jednego głosu (śmiech). Mogę też zapewnić, że to wyróżnienie nie przewróciło mi w głowie. Nigdy nie uważałem się za najpiękniejszego czy najprzystojniejszego, i to się nie zmieniło. Poza tym wierzę, że w tym plebiscycie tak naprawdę chodzi o coś więcej aniżeli o dobrą prezencję. Mam nadzieję, że tytuł "najpiękniejszy" jest umowny.
- Słyniesz z tego, że nie lubisz bywać na salonach, a promowanie siebie uważasz podobno za dopust boży.
- Niby w jakim celu miałbym promować siebie? To zupełnie nie w moim stylu. Chętnie za to biorę udział w promowaniu produkcji, w których gram. Na przykład serialu "Magda M.". Uważam to za swój obowiązek. Generalnie nie szwendam się po imprezach, bo raz, że nie lubię, a dwa - nie mam na to czasu. Wolę pobyć z żoną i zająć się moim synkiem Jeremiaszem. W ogóle jestem domatorem. Lubię domowe pielesze.
- Kiedy najdotkliwiej odczułeś na własnej skórze oznaki popularności: w czasie emisji "Oficera" czy dopiero "Magdy M."?
- O tym, że przestałem być anonimowy i stałem się tzw. produktem show-biznesu, przekonałem się bardzo boleśnie w dniu, kiedy pod moim oknem po raz pierwszy czatowali paparazzi. To było już po "Oficerze", a w czasie kręcenia "Magdy M.".
- Jak zareagowałeś, gdy ich zobaczyłeś?
- No cóż, zszedłem na dół, chwilę z nimi pogadałem i wróciłem do domu.
- Nie rzucałeś się z pięściami i nie chciałeś zniszczyć im kosztownych obiektywów, jak to czyni wielu twoich kolegów?
- Nie, starałem się zachować spokój, bo nie wiedziałem, jakie mają wobec mnie zamiary. Dziś wiem, że trzeba nauczyć się z tym żyć, bo jakikolwiek bunt i tak nic nie da. Po prostu stałem się osobą publiczną, nawet nie zauważyłem kiedy, w związku z czym mogą mnie czasem dotykać głupoty w stylu paparazzi pod domem. Szczerze mówiąc, nigdy nie przypuszczałem, że to stanie się tak szybko.
- Chcieli fotografować ciebie czy - nie daj Boże - twoje dziecko?
- Sfotografowali moją żonę, mojego syna i mnie. Wszystkich po kolei.
- Zatrzymajmy się na moment przy "Magdzie M.". O ile w I serii Magda i grany przez ciebie Piotr pocałowali się dopiero w 15. odcinku, o tyle w II szybko lądują w łóżku. Trudno było?
- No pewnie, że tak! Zresztą uważam, że w tym zawodzie nie ma nic łatwego. Wszystko ma jakiś tam poziom trudności. A granie scen intymnych na pewno nie sprawia aktorom przyjemności i nie jest dla nich lekkie do przegryzienia.
- Jak się czułeś, gdy czytałeś scenariusz odcinka, w którym idziesz do łóżka z Joasią Brodzik?
- Wiesz, przepraszam, ale nie chciałbym o tym mówić.
- Rozumiem, że było to niezbyt miłe zaskoczenie?
- Bez komentarza.
- A jak zachowała się Joanna, twoja żona, gdy się o tym dowiedziała?
- Też bez komentarza.
- A "Magdę M." w ogóle ogląda?
- Oczywiście, ogląda, choć nie każdy odcinek. Ja też oglądam, by zobaczyć, co było nie tak. Zwykle wszystko bym pozmieniał i zagrał od początku, taką już mam naturę.
- A z której z dotychczasowych swoich ról jesteś najbardziej zadowolony?
- Z Granda w "Oficerze". To była świetnie napisana, krwista postać. Duży sentyment mam też do "Białej sukienki", bo to była pierwsza rola i moje pierwsze koty za płoty. Nie ukrywam, że nie mogę się już doczekać zdjęć do drugiej części "Oficera", która ma nazywać się "Oficerowie". Reżyser Maciej Dejczer dał mi oficerskie słowo, że zaczynamy w marcu. W nowej serii pierwsze skrzypce będzie grała nowa para policjantów, ale gliniarze z poprzedniej części również się pojawią.
- Co się stanie z Grandem?
- Nie mogę zdradzić, bo ludzie nie będą potem chcieli nas oglądać. Na pewno dojdzie do konfrontacji Granda z Kruszonem, granym przez Borysa Szyca. Wiem, że widzowie czekają na to spotkanie i powiem tylko tyle, że nie będą zawiedzeni.
- Mam nadzieję, że Grand nie straci zębów w tej konfrontacji…
- Zębów na pewno nie (śmiech).
- Za to pożegna się z życiem?
- Nie wiem…
- Na początku swojej zawodowej drogi dość ostrożnie podchodziłeś do ról w telenowelach.
- I to się nie zmieniło. Czym innym jest telenowela, a czym innym serial. Zawsze to rozgraniczam. Serial zwykle jest zamkniętą całością i mniej więcej wiadomo, jak zostanie poprowadzona dana postać. Zdecydowanie łatwiej mi wejść w historię rozpisaną na 8 czy 15 odcinków. Potem oczywiście może być kontynuacja, ale to nigdy nie będzie się ciągnęło przez 200, 500 czy 1000 odcinków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!