Ludzie mówią, że to wilki zagryzły owce pod Koszalinem [zdjęcia]
- Wilki zagryzły osiem owiec pod Koszalinem! - zaalarmował nas w środę pan Jan z Koszalina. Straty poniósł jego znajomy, który obecnie przebywa poza granicami kraju. Pan Jan pod jego nieobecność pilotuje sprawę.
- To duże stado, kilkaset sztuk. Widok był przerażający - osiem zagryzionych owiec leżało na łące. Jedna miała wyszarpane wnętrzności, pozostałe - precyzyjnie przegryzione podgardle, jakby ktoś je nożem podciął. Czasami poluję, trochę się na tym znam. To wygląda tak, jakby matka młodych wilków - wadera, uczyła potomstwo, jak skutecznie polować i jak doprowadzić do wykrwawienia ofiary. Psy, jak atakują, to szarpią „szynki”, a wilk jest inteligentny, działa precyzyjnie - mówi nasz rozmówca. - Kiedyś wilki były w Bieszczadach, później, z 15 lat temu, pojawiły się m. in. w Borach Tucholskich. A dziś - mamy je prawie w mieście - Kościernica jest przecież blisko Koszalina.
Teren, o którym mowa, znajduje się pod nadzorem Nadleśnictwa Karnieszewice. - A skąd ta pewność, że to były wilki? - mówi Tadeusz Lewandowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Karnieszewice. - Wszystko wskazuje na to, że to zaatakowały psy. W przeciwnym razie owce byłyby bardziej pokaleczone. Wilki, gdy zagryzają zwierzę, wyjadają w pierwszej kolejności wątrobę, a tu tylko jedna owca została poszarpana. Mamy w tych stronach wilka, singla, co jakiś czas w lesie znajdujemy pozostałości po jego działaniu. Jednak gdyby to on zaatakował, to zagryzłby jedną owcę, nie kilka.
To, czyją ofiarą padły owce, ma ogromne znaczenie. I nie chodzi tu tylko o ewentualne zagrożenie ze strony wilków, ale o pieniądze. Krótko mówiąc - jeżeli owce zostały zagryzione przez wilki, właściciel stada może liczyć na odszkodowanie ze strony Skarbu Państwa. Natomiast jeżeli to były psy, nici z tego odszkodowania.
Marzena Sutryk
Zobacz także: Brak leków w aptekach