MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ludzkie sprawy: Pomożemy powodzianom

Rajmund Wełnic [email protected]
Marta i Jan Nowiccy z młodszą córką Zuzią, która już nie może się doczekać przyjazdu koleżanki z terenów, które nawiedziła powódź.
Marta i Jan Nowiccy z młodszą córką Zuzią, która już nie może się doczekać przyjazdu koleżanki z terenów, które nawiedziła powódź. Fot. Rajmund Wełnic
Los nigdy nie oszczędzał rodziny Nowickich ze Szczecinka. Ale zawsze stawali na nogi dzięki własnemu uporowi i bezinteresownej pomocy dobrych ludzi. Teraz sami postanowili pomóc - powodzianom z południa kraju.

Nowiccy chcą ugościć pod swoim dachem dziecko z jednej z rodzin, które ucierpiały w powodzi nawiedzającej południe Polski.

- Gdy było już naprawdę źle, brakowało nam na chleb, na naszej drodze zawsze stawała dobra dusza, która nam pomagała - tłumaczy pani Marta. Jest pracownikiem jednego z marketów w Szczecinku. - Kiedy więc zobaczyliśmy w telewizji skutki powodzi, pierwsza myśl była taka: Gdzie jest pomoc z innych krajów, które Polska zawsze wspiera w podobnych tragediach? Potem uznaliśmy, że nie ma co czekać na pomoc innych i że musimy sami się za to wziąć, tak jak wtedy, gdy nas wyciągano z opresji. Nie przelewa się nam, dziś praca jest, jutro może nie być, ale i tak mamy lepiej niż ci, którzy stracili dorobek całego życia w powodzi. Chcemy więc na dwa tygodnie zaprosić do siebie dziecko z jakieś poszkodowanej rodziny, aby trochę wypoczęło z dala od powodzi, a rodziców odciążyć na czas, gdy będą sprzątać i remontować dom - wyjaśnia.

Dlaczego skromni mieszkańcy Szczecinka wyrywają się z pomocą, gdy inni dramat powodzian wolą oglądać w telewizji? - Gdy poznałam Janka, mojego męża, postanowiliśmy się wyprowadzić na swoje, na razie na stancję - wspomina pani Marta, która cały dorobek spakowała w kilka walizek. W pustym wynajętym mieszkaniu w Człuchowie spali na materacach. Była w ciąży. Matka wymeldowała ją z domu, w oczy zajrzała wkrótce prawdziwa bieda, a ich jedynym dochodem było wtedy 1.100 zł, które mąż zarabiał jako stolarz. Ponad połowę z tego kosztowała wynajęta stancja i na życie zostawały grosze. Gdy zwrócili się o pomoc do opieki społecznej, zamiast pomocy napotkali przeszkody - a to nie mieli meldunku, a to innego papierka brakowało, a to nawet dochód okazywał się za duży. Zaczęto ich nawet straszyć kuratorem, że dziecko zostanie odebrane, opowiadają Nowiccy. Wystraszyli się.
- Poszłam do burmistrza Człuchowa. Na dwa dni przed Bożym Narodzeniem w lodówce mieliśmy pustki. Bałam się więc bardzo, że naprawdę zabiorą nam dziecko - mówi Marta Nowicka. - Opowiedziałam burmistrzowi o naszej sytuacji. I... pomógł nam od ręki - kiwa głową.

Potem los rzucił Nowickich do Szczecinka. Z pierwszej stancji kazano im się wyprowadzić u progu zimy, bo właściciel znalazł na nią kupca. - I znowu los się do nas uśmiechnął, bo proboszcz z parafii św. Krzysztofa podał nam pomocną dłoń - opowiadają dalej. - Wykupił receptę dla chorego dziecka, dał parę złotych i jeszcze poszedł popytać, jak MOPS może nam pomóc. Załatwił nawet miejsce w domu "Zacisze". Miało to być tylko chwilowe rozwiązanie naszej sytuacji mieszkaniowej, ale nie zamieszkaliśmy tam, bo jakimś szczęśliwym trafem znaleźli nas kolejni dobrzy ludzie, którzy za opiekę nad mieszkaniem zgodzili się nam je użyczyć - mówi dalej pani Marta.

Tłumaczy, że właściciele mieszkania wyjechali do Anglii i za mieszkanie płacą tylko tyle, ile wynoszą opłaty. Nie ukrywa, że bez tego gestu byłoby znowu z jej rodziną krucho, ale przyznaje też, że gdy przeciwności losu przygniatają już do ziemi, okazuje się, że można liczyć na bratnią duszę.

I dlatego teraz Nowiccy chcą dobrem odpłacić za dobro. Załatwili formalności w Centrum Pomocy Rodzinie. - Już przeznaczyłam urlop na ten cel. Razem z pomocą znajomych i bliskich osób chcemy sprawić, żeby nasz gość nie wrócił do domu z pustymi rękoma - dodaje nasza rozmówczyni. - Nikt tak dobrze nie rozumie nieszczęścia ludzi dotkniętych powodzią, jak inne osoby, których życie nie raz doświadczyło w przeróżny sposób. Ludzie mają dla rodzin dotkniętych przez los wiele współczucia, ale poza tym, rzadko kto decyduje się pomóc. My wierzymy, że otrzymane dobro trzeba rozszerzać dalej, a z czasem powróci do nas ze zdwojoną siłą. Nad nami czuwają "dobre anioły" i dlatego my też chcemy być takimi wsparciem choć dla jednej z wielu rodzin, które czekają na pomoc i starają się wrócić do normalnego życia z przed powodzi.

**

Adresy instytucji i numery kont, na które można wpłacać pieniądze na rzecz powodzianCzytaj e-wydanie »

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!