Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malajkat: Wymagam od innych tyle, ile od siebie

Joanna Krężelewska, [email protected]
Wojciech Malajkat, aktor filmowy i teatralny, dyrektor warszawskiego Teatru Syrena był jurorem podczas Europejskiego Festiwalu Filmowego "Integracja Ty i Ja”.
Wojciech Malajkat, aktor filmowy i teatralny, dyrektor warszawskiego Teatru Syrena był jurorem podczas Europejskiego Festiwalu Filmowego "Integracja Ty i Ja”. Radek Koleśnik
Wojciech Malajkat, aktor filmowy i teatralny, dyrektor warszawskiego Teatru Syrena był jurorem podczas Europejskiego Festiwalu Filmowego "Integracja Ty i Ja".

O pobytach w nadmorskich Łazach:

- Łazy to jest takie miejsce, w którym w czasie studiów, w czasie już prehistorycznym, odbywały się warsztaty kabaretowo-aktorskie. Prowadził je Zenon Laskowik. Zbierał nas na nie co roku w wakacje. Miał wiele do powiedzenia. O aktorstwie, o życiu na estradzie. To były bardzo... burzliwe warsztaty. I ta szkoła przydała mi się bardzo.

Z Łazami wiąże się pewna anegdota. Kiedy pierwszy raz tam przyjechałem, zostałem zaproszony na jedną z pierwszych edycji Festiwalu "Młodzi i Film" do Koszalina. Miałem 23 lata i nigdy wcześniej nie byłem nad morzem. Przyjechałem najpierw do Koszalina, a po festiwalu do Łazów. Dotarłem tam już wieczorem. Było za późno na morze. Od razu przechwycili mnie koledzy. Poprosiłem, żeby pokazali mi Bałtyk. Stwierdzili, że to się już nie opłaca i... usiedliśmy do rozmów. Przeciągnęły się do rana. Odespałem. I jak się podniosłem, to już był wieczór i znów było za późno na morze. Po jakiś trzech dniach udało mi się z tego zaklętego koła wyrwać i zobaczyłem wreszcie Bałtyk.

O biznesie w akademiku:

- Założyłem w życiu jedną spółkę. Z Piotrem Polkiem. Mieszkaliśmy razem w pokoju akademiku. Powiesiliśmy za obrazkiem, który mieliśmy na ścianie, akt kobiecy. I zapraszaliśmy kolegów, w ramach niespodzianki oferując... coś. Postawiliśmy naprzeciw ściany z plakatem krzesło, na stole stała szklanka z wodą. Za drobną opłatą taka randka w ciemno. Kładli dwa czy trzy złote, myśmy przyciemniali światło... Ja świeciłem latarką na obraz, Poluś podchodził, odchylał na chwilę obraz i zasłaniał. Za kolejną drobną opłatą można było popatrzyć dłużej. Pod wieczór mieliśmy na... chleb.

Sprawiedliwy, ale wymagający nauczyciel:

- Ja wymagam od studentów tyle, ile od siebie. Zresztą nie tylko w tej kwestii. Zazwyczaj od życia i od ludzi dokładnie tak samo.

Takie mam kryterium. Sprawdzam na sobie - w razie czego. Jak student twierdzi, że czegoś nie da się zagrać, wchodzę na scenę i.. się da. I nie ma wyjścia. Albo trzeba to zagrać, a jak nie, to zastanowić się, czy być w tej szkole.

O swojej niezbyt częstej obecności w kinie polskim:

- Te filmy, w których chciałbym zagrać, powstają beze mnie. A te propozycje, które dostaję, cóż, nie chcę, żeby te filmy powstały ze mną. Widocznie nie ma zapotrzebowania na mnie w tej chwili, ale ja się nie martwię, bo mam tak dużo pracy w teatrze, że to nie spędza mi snu z powiek. Nie mam czasu na głupoty.

Rada dla zdających na studia aktorskie:

- Trzeba być sobą. Z całej siły, jak najbardziej być sobą. Na to liczymy, siedząc w komisji, która ma przyjąć młodych ludzi na studia. Kiedy się idzie zdawać do szkoły, człowiek jest bardzo zdenerwowany, chowa się za jakąś maskę, coś sobie wymyśla, mówi nie swoim głosem, z nie swoim temperamentem. My liczymy na to, co jest w samym środku człowieka. To trzeba nam pokazać.

Kiedy sam pojechałem na egzaminy wstępne - i to nie jest rada! - byłem trochę niedouczony. Mam ogromne kłopoty z uczeniem się na pamięć. Nie umiałem dobrze, bo zdecydowałem się późno i miałem mało czasu. Ale byłem sobą. Zerkałem na tego człowieka, który miał moje teksty, czekałem na podpowiedź. I dziś wiem, że przez to, że byłem taki "prawdziwek", jakoś się udało.

O dubbingu:

- W zawodzie aktorskim jest tak, że czasem trzeba zaśpiewać piosenkę, czasem zrobić dubbing, a to przeczytać w radiu powieść, a to zagrać Hamleta, a to Rzędziana, jadąc na koniu. I już. Dubbing polega na tym, że stoi się przed dużym ekranem. Samemu. I to chyba jedyna trudność, bo nie ma innych postaci obok i nie słyszę, jak one mówią, tylko muszę sam swoją drogę przebyć i nagrać samotnie głos do całego filmu. Ale od tego mam wyobraźnię.

O zdających do szkoły teatralnej:

- Nie mogę generalizować. Nie mogę powiedzieć, że wszyscy marzą o jedynie karierze, sławie, życiu jak w serialu. W tym roku do Akademii Teatralnej w Warszawie próbowało dostać się 1200 osób. Na 20 miejsc. To był rekordowy rok. Ludzie myślą czasem, że zrobi się trzy miny, coś się pobajeruje i dostanie do szkoły, która ma uczyć zawodu, warsztatu i umiejętności scenicznych. W tym roku stało się niestety coś, co świadczyło o poziomie. Weszła pani, zapytałem, jakie ma teksty, poprosiłem, żeby jeden z nich powiedziała ironicznie. Zapytała, co to znaczy, co to jest ironia...

Czy nie żałuje, że nie jest klasycznym celebrytą, nie jeździ za pieniądze kolorowego magazynu do ciepłych krajów na sesje zdjęciowe:

- Nie żałuję. Pojechać do Portugalii za pieniądze i zrobić sobie zdjęcie to nawet nie jest takie głupie. Jak na razie nikt mi nie zaproponował i nigdzie się nie wybieram. Ale dla mnie celebryta to ktoś, kto nie ma nic do powiedzenia. Nie wie co to jest ironia! (śmiech) Ubierze się, czy też przebierze, pomaluje i idzie w ten tłum, który go kreuje. Bez fleszy i blichtru ich by nie było. Gdybym miał przykładać papierek lakmusowy, sprawdziłbym, czy bez nakręcającego tłumu osoba kimś jest. Jeśli nie, jest celebrytą.

O tym, że nie kłania się publiczności po spektaklu:

- Rzeczywiście nie kłaniam się w sposób klasyczny po przedstawieniu. Z szacunku dla mojej widowni. To co ja wykonuję na scenie, to jest praca. Ciężka praca. Naprawdę. Rozmawiam w teatrze z państwem, państwo przychodzą, wymagam od państwa uwagi, skupienia, żebyście byli czujni na wszystkie zwroty, które ja powoduję na scenie. I potem - to mi się nie chce w ogóle zgodzić, że napracowałem się i mam się jeszcze ukłonić? Że co?

Nie mam nic do kelnerów, ale w eleganckiej restauracji przychodzi kelner, stawia danie i się kłania. Uważam, że nie powinien. Bo on też pracuje.

Świętej pamięci Luciano Pavarotti kłaniał się tak (tu Wojciech Malajkat wstaje i unosi z uśmiechem obie
ręce w górę). On jest moim idolem. Tak to powinno być. On się cieszył razem z ludźmi, że się powiodło, podobało, że ludzie się cieszą. No ja tak jak Pavarotti nie robię, żeby nie było, że mi odwaliło. Ale się uśmiecham. Owszem, dostaję pytania dlaczego tego nie robię. No nie robię i koniec.

O Teatrze Syrena, którego jest dyrektorem:

- Teatr Syrena, jest taki jak ja, jak role które grałem, grywam i mam nadzieję grać. Jest zabawny i ociera się o refleksję. Można tam odnaleźć komedię sensacyjna i dramat psychologiczny. Teatr to jest rozrywka. Ma rozerwać codzienność, ten stały rytm w którym jesteśmy - zakupy, praca, przedszkole, dzieci, zakupy i tak dalej. Mamy na dwie godziny zabrać państwa w inny świat w inne emocje.

Chodzi tylko o to, by ta rozrywka była na jak najwyższym poziomie. Ma wymagać od publiczności, a nie dać papkę, która oni przeżują i wyplują za rogiem. Ma wchodzić w dialog, pytać ludzi o to, co myślą. Teatr Syrena to ja.

O wymarzonej roli:

- Zazwyczaj aktor mówi, że chciałby zagrać Hamleta. Ja go zagrałem dwa razy. Jako debiut w wieku 23 lat. I po 20 latach drugi raz. Gdybym miał już marzyć... Zagrałbym go trzeci raz. Bo z moim Hamletem jest tak, że zagrałem go w wieku 23 lat taki, jaki wtedy byłem. Takie cielę latało po tej scenie. Po 20 latach on się ze mną nie rozstał i okazało się, że jestem innym Hamletem. Z przeżyciami, innym doświadczeniem. Jakbym mógł za 10 lat znów zagrać Hamleta... hmmm... Tego był właśnie chciał.

Kim jest? Wojciech Malajkat

W 1986 roku ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.Występował w Teatrze Studio i Teatrze Narodowym w Warszawie, gościnnie m.in. w Teatrze Scena Prezentacje w Warszawie. Pedagog na stanowisku profesora w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Od stycznia 2009 roku jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Syrena w Warszawie. Za zasługi w pracy artystycznej został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
Dubbingował m.in. Kota w Butach w "Shreku", Mańka w "Epoce lodowcowej". Ostatnio na wielkim ekranie wystąpił w "Listach do M." w 2011 roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!