- Idę w manifie, bo jestem przeciwko przemocy fizycznej, psychicznej, instytucjonalnej i ekonomicznej - mówiła nam Agnieszka Kijko, jedna z uczestniczek II Koszalińskiej Manify.
- Jest nas mniej niż przed rokiem, ale nasze hasła są wciąż aktualne -mówiła Dorota Chałat, organizatorka marszu. - W tym roku głównymi tematami są systemowe nierówności i wykluczenie ekonomiczne oraz nasze prawo do godnego leczenia. Eksmisje czy bezrobocie to nie tylko problemy kobiet, to również problem dotykający całe społeczeństwo nie radzące sobie w gospodarce rynkowej. Jednak najdotkliwiej dotyka kobiety i dzieci, to ich najmocniej dotyka kryzys ekonomiczny, bo są zatrudniane na gorszych warunkach.
- Ja z kolei idę w koszulce z hasłem "Kocham, nie daję klapsów". Chcę pokazać, że można wychowywać dziecko bez przemocy. Niestety nie dla wszystkich jest to oczywiste - podkreślała Anna Ostaszewska.
Do Manify, która przeszła spod związkowca w kierunku parkingu przy Armii Krajowej dołączyli też panowie, którzy chcieli pokazać w ten sposób, że solidaryzują się z żądaniami pań.