Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka bliźniąt zmarła, bo pielęgniarka pomyliła dawki leku. Sprawą zajmie się Rzecznik Praw Pacjenta

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
To ostatnie zdjęcie Anny Kołcz zrobione 14 stycznia 2019 r. w klinice medycyny naturalnej w Poznaniu na kilka minut przed podaniem wlewu dożylnego przez pielęgniarkę Lucynę P.
To ostatnie zdjęcie Anny Kołcz zrobione 14 stycznia 2019 r. w klinice medycyny naturalnej w Poznaniu na kilka minut przed podaniem wlewu dożylnego przez pielęgniarkę Lucynę P. archiwum prywatne
Rzecznik Praw Pacjenta przyjrzy się działalności spółki, której podlegała nieistniejąca już klinika medycyny naturalnej w Poznaniu. To z jej usług korzystała Anna Kołcz. Kobieta zmarła po dożylnym podaniu wlewu z nadtlenku wodoru, bo pielęgniarka Lucyna P. pomyliła dawki preparatu.

Kilka dni temu na łamach „Głosu Wielkopolskiego” i portalu gloswiekopolski.pl opublikowaliśmy materiał o śmierci 36-letniej matki bliźniąt, która zmarła po skorzystaniu z usług kliniki medycyny naturalnej. Pielęgniarka podała pacjentce zbyt dużą dawkę nadtlenku wodoru. Teraz rodzina kobiety domaga się zadośćuczynienia.

Czytaj też: 36-letnia matka bliźniąt zmarła, bo pielęgniarka z Poznania pomyliła dawki leku. Rodzina domaga się 1,8 mln zł zadośćuczynienia

Sprawie postawił przyjrzeć się Rzecznik Praw Pacjenta.

– Rzecznik Praw Pacjenta po zapoznaniu się z artykułem zainteresował się sprawą. Chcielibyśmy podjąć działania wyjaśniające

– poinformowało nas biuro RPP.

Pani Anna Kołcz od lat zmagała się z licznymi schorzeniami. Leczyła się u wielu specjalistów, jednak żaden z nich nie potrafił postawić precyzyjnej diagnozy.

– Żonę diagnozowali lekarze różnych specjalności, ale w końcu uznali, że nie są w stanie jej już pomóc. Z tego względu zaczęliśmy szukać pomocy w różnych innych prywatnych placówkach medycznych, deklarujących pomoc w leczeniu trudnych chorób

– mówi nam Maciej Kołcz, mąż pani Anny.

Nadzieja pojawiła się, kiedy pani Anna trafiła do jednego z lekarzy w Gdyni.

– Ten lekarz stwierdził, że zna sposób na wyleczenie żony. Uznał, że należy podać niestandardowe leki, aby postawić jej organizm na nogi

– dodaje pan Maciej.

W Gdyni pani Anna przyjęła pierwszy wlew dożylny z witaminami i lekami, kolejne dwa wlewy zostały podane w Warszawie, następne w Poznaniu.

Leczenie pani Anny miało polegać na przyjmowaniu przez nią, przynajmniej raz w tygodniu, w formie kroplówek, wlewów dożylnych zawierających preparaty o nazwie DMSO (dimetylosulfotlenek) oraz perhydrol (nadtlenek wodoru H2O2) w określonych dawkach.

Kobiecie założono tzw. Indywidualną kartę zaleceń lekarskich, która zawierała m.in. nawy preparatów, jakie zapisano pacjentce oraz dawkowanie. Pisemne instrukcje i praktyczne wskazówki przygotowania konkretnych wlewów, w tym roztworu perhydrolu, opracował dla personelu medycznego kliniki konsultant prof. Andrzej F.

Jak wynika z ustaleń Regionalnego Ośrodka Monitorowania Niepożądanych Działań Leków Zakładu Farmakologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, DMSO jest środkiem chemicznym, który nie jest zarejestrowany w Polsce jako produkt leczniczy, wyrób medyczny oraz suplement diety przeznaczony dla ludzi.

W praktyce DMSO wykorzystywane jest głównie w celach laboratoryjnych i analitycznych. Jednak z uwagi na rzekome działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe jest również stosowany w tzw. medycynie alternatywnej.

Z kolei nadtlenek wodoru jest powszechnie dostępny w 3-procentowym stężeniu jako produkt farmaceutyczny, tzw. woda utleniona, stosowana głównie zewnętrznie do odkażania ran. W literaturze naukowej nie występują medyczne wskazania do stosowanie wewnętrznego, ponieważ w przypadku dostania się do naczyń krwionośnych może powodować m.in. zatory gazowe.

W tzw. medycynie alternatywnej nadtlenek wodoru używa się w dużym rozcieńczeniu - 0,05 proc. jako środek bakteriobójczy i natleniający organizm.

To właśnie ten ostatni preparat, w stężeniu procentowym wielokrotnie przekraczającym zapisaną przez lekarza dawkę, podała Annie Kołcz pielęgniarka Lucyna P. 36-latka zmarła dzień później, 15 stycznia 2019 r.

Prokuratura oskarżyła Lucynę P. o narażenie 36-letniej pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Kobieta wyraziła chęć dobrowolnego poddania się karze. Ostatecznie sąd skazał ją na rok i 6 miesięcy więzienia. Orzekł także nawiązkę w wysokości 10 tys. zł na rzecz męża pani Anny oraz zakaz wykonywania zawodu pielęgniarki na okres 3 lat.

Choć Lucyna P. została prawomocnie skazana, to wciąż pracuje. Jest położną w jednym z poznańskich szpitali. W sprawie kobiety postępowanie prowadzi także Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Pielęgniarek i Położnych w Poznaniu.

14 stycznia br. pełnomocnik rodziny, adwokat Krzysztof Szczepański, partner w kancelarii Grzybkowski Guzek i Partnerzy, złożył do sądu pozew z żądaniem zapłaty solidarnie od Lucyny P. oraz kliniki po 600 tys. zł zadośćuczynienia dla pana Macieja i bliźniąt, co łącznie stanowi 1,8 mln zł. Ponadto w pozwie wystosowano żądanie renty dla dzieci w wysokości po 72 tys. zł za okres od 1 lutego 2019 do 31 stycznia 2022 r. oraz po 2 tys. zł miesięcznie do czasu osiągnięcia przez dzieci pełnoletności.

Zobacz też: Bezpłatne szczepienia przeciw grypie w całej Polsce:

od 16 lat
Szukasz dobrej położnej w Poznaniu? Zobacz ranking 15 położnych polecanych przez największą liczbę pacjentek korzystających z serwisu ZnanyLekarz.pl. Publikujemy nazwiska, adresy ich gabinetów, a także ceny wybranych usług. Sprawdź ranking --->

TOP 15 położnych w Poznaniu - zobacz ranking na podstawie op...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo