Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz jeden na milion, a jakby go nie było

Rafał Wolny
Rafał Wolny
Godzinę przed najważniejszym od 20 lat meczem polskiej piłki klubowej, trybuny stadionu Legii Warszawa świecą pustkami. I tak już niestety zostanie...

Cała krajowa piłka czekała na ponowną obecność w Lidze Mistrzów od 1996 r., kiedy to Widzew Łódź rozegrał ostatnią „polską” jesień w tych elitarnych rozgrywkach. I w końcu ten upragniony awans osiągnęła Legia Warszawa. Do tego tego, już i tak smakowity tort w postaci LM, został dodatkowo udekorowany wisienką, czyli rywalizacją z najlepszym klubem na świecie (choć kibice FC Barcelony z pewnością by polemizowali), czyli Realem Madryt.

Nic zatem dziwnego, że już od zadusznego poranka (spotkanie Legia – Real w Warszawie zaplanowano na 2 listopada) cała stolica żyje tym spotkaniem. Puby i ulice wypełnia kolorowy tłum kibiców, których zielono-czerwone barwy z charakterystycznymi „elkami” mieszają się z białymi strojami, będącymi domeną madryckiego Realu. Polacy i Hiszpanie w zgodzie i harmonii spędzają ostatnie godziny przed meczem, dyskutując na temat jego przewidywanego przebiegu. A jeśli rywalizują, to głównie na hasła i przyśpiewki, dowodzące, że to właśnie ich zespół jest najlepszy.

Atmosfera futbolowego święta wyraźnie udziela się także postronnym mieszkańcom Warszawy, w których rozmowach również często przewijają się słowa „Legia” i „Real”. Najgwarniej jest wokół stadionu Wojskowych, gdzie kibice czatują już od wczesnych godzin popołudniowych. Wielu z nich nie ukrywa nadziei na autograf, a może nawet fotografię z piłkarzami z Madrytu, których na co dzień mogą podziwiać jedynie przed telewizorami.

Słowem: futbolowe święto. Szkoda tylko, że to nieprawda. Bo chociaż polski klub dziś wieczorem faktycznie rozegra najważniejszy od 20-lecia mecz, z najlepszą klubową drużyną globu, atmosfery futbolowego święta w ogóle w Warszawie nie czuć. Pałac Kultury podświetlony w barwach Legii, pojedyncze auta z proporcami warszawskiego klubu i... to by było na tyle. Nawet pod samym stadionem największe poruszenie i głośne okrzyki wywołał przyjazd autokaru z zawodnikami Realu, na których czekało kilkudziesięciu fanów. Także pilnujący porządku policjanci nie mają (akurat na szczęście) nic do roboty i wypełniają sobie czas legitymowaniem osób przechodzących w niedozwolonych miejscach przez jezdnię (tutaj pozdrowienia dla funkcjonariuszy KSP, z podziękowaniami za poprzestanie na pouczeniu ;))

Słowem: Warszawa dziś w zadumie, jak przystało na Dzień Zaduszny, a nie w gorączce, jak przed futbolowym świętem. I nie chodzi wcale o brak wiary w stołeczną drużynę, która poprzednie spotkanie LM u siebie przegrała z Borussią Dortmund 0:6, a trzy tygodnie temu uległa Realowi w Madrycie 1:5. Wiara w kibicu jest zawsze, nawet wbrew racjonalnym przesłankom. Tym bardziej, że w stolicy Hiszpanii Wojskowi pokazali charakter i podjęli się samobójczej (już w założeniu) misji zagrania z Realem w „otwartą piłkę”. Przegrali, ale sam mecz naprawdę nieźle się oglądało. Nie inaczej zatem może być w Warszawie. Problem tylko w tym, że – w związku z regularnymi wybrykami grupy ćwierćinteligentów – ucierpią rzesze prawdziwych kibiców, którzy to spotkanie będą mogli obejrzeć wyłącznie przed telewizorami. Jak zapewne większość z Państwa wie UEFA nałożyła bowiem na Legię Warszawa bardzo dotkliwą karę w postaci rozegrania spotkania przy pustych trybunach. Właśnie z powodu wybryków kiboli podczas meczu z Borussią.

Oby tylko na kolejną okazję do obejrzenia na żywo tak historycznej rozgrywki nie przyszło nam czekać kolejne 20 lat..

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!