Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna zmarł, ale ludzie, którzy go ratowali zasługują na wielki szacunek. - Nie zapomnę tego widoku do końca życia - mówi Czytelnik.

Renata Hryniewicz
Renata Hryniewicz
Akcja miała miejsce w Słubicach
Akcja miała miejsce w Słubicach Archiwum GL
Młoda kobieta, młody chłopak, bezdomny, ochroniarz, ratownicy i dwóch policjantów po służbie ratowali życie klienta marketu. Akcja była piękna, wszyscy razem walczyli by człowiek przeżył. Walkę przegrali. Mężczyzna zmarł.

Znamy już szczegóły wczorajszej akcji, w której ludzie ratowali klienta marketu w Słubicach.
Mężczyzna siedział w pół zgięty do przodu. Ludzie wychodzili i nikt nie reagował. - Może myśleli, ze jest bezdomny - mówi Czytelnik, który zgłosił nam temat. Pozycja wzbudził niepokój w - letnim chłopaku, który wychodził ze sklepu. Podszedł do mężczyzny, ale ten się nie odzywał. Sprawdził mu puls, ale go nie wyczuł. Przystąpił do akcji ratunkowej. Dołączył do niego ochroniarz, 22 - letnia dziewczyna i bezdomny. Ułożyli mężczyznę w bezpiecznej pozycji. Ochroniarz wezwał pogotowie.

- O godz. 20.45 szedłem do Netto. Zobaczyłem przy drzwiach karetkę, a obok leżącego na ziemi człowieka, którego reanimowało dwóch ratowników. Zobaczyłem też, że jakaś młoda kobieta trzyma kroplówkę, z oczu płynęły jej łzy - zadzwonił do nas Czytelnik.

Udało nam się dotrzeć do 22 - letniej kobiety, która pomagała mężczyźnie przywrócić akcję serca mężczyzny. - Gdyby ludzie szybciej zareagowali, to by miał ten pan więcej szans na przeżycie, a znieczulica ludzi by nie sprawdzać czy ktoś dobrze się czuje to mnie boli... - mówi kobieta. Pomimo, ze jest jedną z bohaterów tej akcji, nie chce, by ujawniać jej dane. - My zareagowaliśmy jak tylko zauważyliśmy, że coś jest z mężczyzną nie tak, lecz to było za późno. Gdyby ktoś wcześniej podjął się pomocy, może mężczyzna dziś by żył - dodaje.

W międzyczasie przyjechała karetka podstawowa z ratownikami. Ratownicy przejęli akcję. Kobieta trzymała kroplówkę, ochroniarz balon do oddychania, ratownicy i młody chłopak reanimowali mężczyznę. - Akcja trwała około 2h. Chłopak wraz z ratownikiem na zmianę reanimowali przez około 1h, później pojawiły się jeszcze dwie osoby, jak się okazało policjanci i zmieniali ochroniarza i młodego mężczyznę - mówi 22 latka. - Ja nie ratowałam życia, tylko pomagałam ratownikom w podświetlaniu ręki, by było widać żyły i trzymając kroplówkę. Policjantka mnie zmieniała - dodaje.

Przyjechała policja i karetka z lekarzem. Po około półtora godzinnej akcji ratowniczej lekarz stwierdził zgon. - Nasi ratownicy z karetki podstawowej Piotr Knap i Sławomir Koliński bardzo dobrze przeprowadzili akcję. Nie byłoby to jednak możliwe bez pomocy tych wszystkich ludzi - mówi Małgorzata Żukrowska, koordynator ratownictwa w Słubicach, która przyjechała z lekarzem na miejsce - Trwała akcja reanimacyjna, pacjent miał uciskaną klatkę piersiową, był zaintubowany, był podłączony do monitora. Ratownicy przekazali lekarzowi wszystkie informacje dotyczące akcji ratunkowej. Linia izoelektryczna od początku czynności reanimacyjnych nie miała zapisu. Lekarz zbadał mężczyznę i stwierdził zgon - dodaje.

Czynności, które trzeba w takiej sytuacji zrobić na raz są niemożliwe przy udziale dwóch osób. Dlatego ważne jest, żeby angażować w te czynności zwykłych ludzi, którzy są w pobliżu. - Chodzi o uciskanie klatki piersiowej, odgięcie głowy do tyłu, my w tym czasie możemy intubować, założyć wkłucie, żeby pacjenta można było wentylować mechanicznie, podłączyć elektrody. Każde zatrzymanie krążenia w każdym miejscu wygląda tek, że my się angażujemy sto procent, bo wiemy, że od naszego zaangażowania, naszych umiejętności, podjętych działań, zależy ludzkie życie. To nie jest zabawa, to są minuty, sekundy. Tak jak w tym przypadku, ktoś zadzwonił, ktoś podjął akcję, ktoś zaczął reanimację - to ratuje ludzkie życie. Zanim my dojedziemy mija kilka cennych minut, tzw. złotych minut, w których kluczową rolę odgrywają ludzie postronni, którzy mogą pomóc. Nie często zdarza się, ze ludzie podejmują się takich akcji, bo albo po prostu nie wiedzą co robić, albo zwyczajnie się boją. Tutaj wszyscy spisali się na medal, nie robili zdjęć, ratowali człowieka - mówi M. Żukrowska.

- W walce o życie ludzkie nie ma granic i podziałów - mówi Sylwia Szary, policjantka, która dołączyła do akcji wraz z kolegą policjantem Tomaszem Grabowskim. Byli tam przypadkiem, poza służbą.
- Piękna walka. Mój udział był tam znikomy, ale udział ratowników, młodych ludzi, starszego pana, bezdomnego i mojego kolegi zasługuje na najwyższe słowa uznania. Nominuje wszystkich do osobowości roku 2019 - dodaje.

- O godz. 20.45 szedłem do Netto. Zobaczyłem przy drzwiach karetkę, a obok leżącego na ziemi człowieka, którego reanimowano. Zobaczyłem też, że jakaś młoda kobieta trzyma kroplówkę, z oczu płynęły jej łzy - mówi Czytelnik. - Szkoda człowieka, ale walka tych ludzi o jego życie... Nigdy nie zapomnę widoku młodej kobiety, która trzymała kroplówkę,a po twarzy leciały jej łzy, ratowników, którzy ocierali pot z czoła i robili dalej wszystko by ratować. Nie mogłem tam podejść, bo nie mógłbym już pomóc, ale ten widok... ta walka...którą przegrali, nie zapomnę do końca życia - mówi Czytelnik.

Mężczyzna, który zmarł to 61 letni obywatel Niemiec

Zobacz też wideo: Magazyn Informacyjny Gazety Lubuskiej 97

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mężczyzna zmarł, ale ludzie, którzy go ratowali zasługują na wielki szacunek. - Nie zapomnę tego widoku do końca życia - mówi Czytelnik. - Gazeta Lubuska