– Czujemy się, jakbyśmy siedzieli na minie. Zależy nam na tych badaniach, bo teść nigdzie nie wychodził, miał kontakt tylko z nami. To bardzo prawdopodobne, że to od nas się zaraził – mówi Onetowi pan Marcin.
Wydarzenia potoczyły sie bardzo szybko. W ubiegły czwartek pan Marcin stracił węch i smak. Zadzwonił do sanepidu, który odesłał go do szpitala zakaźnego w Raciborzu. Na miejscu okazało się, że szpital jest zamknięty, a badanie można wykonać tylko, jesli zdecyduje się na pobyt w szpitalu. Wrócił więc do domu.
W niedzielę spróbował ponownie skontaktowac się z sanepidem, tym razem wysłano go do sszpitala w Tychach. Okazało się, że w przypadku pozytywnego wyniku zostanie przewieziony do izolatorium w Goczałkowicach-Zdroju. Mężczyzna zrezygnował z badania. Musiał jednak, razem z rodzina, poddać się kwarantannie.
– Powiedziano mi, że jesteśmy na kwarantannie. Nikt nam nie powiedział, jak ta kwarantanna ma wyglądać, czy będzie się ktoś z nami kontaktował – mówi w rozmowie z Onetem. Mężczyzna jest po ciężkich przejściach zdrowotnych, co stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo w przypadku zachorowania na COVID-19.
W poniedziałek teść pana Marcina źle się poczuł. Przewieziono go do zwykłego szpitala, gdzie zmarł następnego dnia. Wynik badania starszego meżczyzny dał wynik pozytywny. Rodzina w domu nadal czeka na przeprowadzenie testów.
Źródło: Onet.pl
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?