- Dobrze, że wiedziałem, że nie wolno w takiej sytuacji wykonywać nerwowych ruchów. Na szczęście nic mi się nie stało. Ale potrafię sobie wyobrazić co by się mogło wydarzyć, gdyby na moim miejscu była na przykład mama z małym dzieckiem, która by spanikowała — opowiada.
Takich sygnałów do naszej redakcji dociera więcej. Dziki to coraz większy problem dla mieszkańców koszalińskich osiedli: Rokosowa, Lubiatowa, Chełmoniewa, czy Jamna i Łabusza. Miasto podpisało właśnie kolejną - trzecią już umowę - na odłów tych potencjalnie niebezpiecznych zwierząt.
W tym roku - jak informuje Robert Grabowski, rzecznik koszalińskiego ratusza - odłowiono już 67 dzików: - Mieszkańcy mogą zgłaszać problem w naszym Wydziale Ochrony Środowiska. Decyzje o odłowie podejmuje prezydent miasta po zasięgnięciu opinii łowczego okręgowego.
Trzecia umowa z koszalińską firmą Jarosława Kułagi zakłada odłów 30 zwierząt, 9 już odłowiono. Rzecznik ratusza zapewnia jednak, że jeśli konieczne będzie odłowienie większej liczby dzików, to miasto podpisze kolejną umowę.
We wskazanych przez mieszkańców lokalizacjach instalowane są specjalne „odłownie”. Obecnie dwie z nich są zainstalowane na Rokosowie, w tym jednak w okolicach ulicy Wiśniowej na Rokosowie, to efekt kilku sygnałów mieszkańców z tego właśnie terenu.
Problemem jest dokarmianie dzików. Do ratusza docierają sygnały o osobach, które zostawiają dzikim zwierzętom jedzenie.
- Obierki, resztki warzyw, czy inne bioodpady to dla dzików pokusa. Podobnie jak owoce spadające z drzew owocowych - wyjaśniają myśliwi.
Zobacz także: Przemysław Krzyżanowski, zastępca prezydenta Koszalina, o nauczaniu hybrydowym w szkołach ponadpodstawowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?