Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy nie chcą spalarni. Biznesmen broni inwestycji

Marzena Sutryk [email protected]
– Guziki toczymy z krążków. Przy uzyskiwaniu krążków powstaje 30% odpadów, a następnie przy profilowaniu guzików jest ich jeszcze więcej. Do uzyskania krążków potrzebna jest matryca. I te wszystkie odpady nie nadają się do ponownego wykorzystania. Nadają się albo do wyrzucenia albo do termicznej obróbki.
– Guziki toczymy z krążków. Przy uzyskiwaniu krążków powstaje 30% odpadów, a następnie przy profilowaniu guzików jest ich jeszcze więcej. Do uzyskania krążków potrzebna jest matryca. I te wszystkie odpady nie nadają się do ponownego wykorzystania. Nadają się albo do wyrzucenia albo do termicznej obróbki. Joanna Krężelewska
Jerzy Mucha, właściciel fabryki guzików z podkoszalińskiego Cewlina, chce budować zakład utylizacji odpadów poliestrowych. Mieszkańcy wsi nie chcą dać na to zgody. Napisali do nas list.

O tej sprawie już pisaliśmy. Mimo wakacyjnej przerwy, temat jest wciąż gorący. Przedsiębiorca nie daje za wygraną. - Dostałem wytyczne z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska co do uzupełnienia raportu oddziaływania na środowisko i właśnie to zrobiłem - mówi. - Teraz czekam na decyzję ze strony RDOŚ. Spodziewam się, że będzie pozytywna, bo wszystko wypełniłem według norm środowiskowych.

Jerzy Mucha twierdzi, że chce zebrać grupę fachowców, którzy na spotkaniu z mieszkańcami, wyjaśniliby wszelkie wątpliwości krążące wokół inwestycji. Bo mieszkańcy mówią jednoznacznie: - Nie chcemy u siebie spalarni, bo to dla nas wyrok! Jerzy Mucha z kolei przekonuje: - Daję 100-procentową gwarancję, że nie będzie żadnego smrodu, dymu, ani innych uciążliwości.

Jerzy Mucha chce budować zakład utylizacji odpadów poliestrowych, który stanąłby tuż przy jego fabryce guzików w Cewlinie. Tam miałyby trafiać odpady, które powstają podczas wytwarzania guzików. - Nie interesuje mnie przy tym odbiór odpadów od innych firm, bo swoich zakładów w Polsce mam wystarczająco dużo, planuję też zwiększenie produkcji. Nie planuję też spalania odpadów weterynaryjnych, ani medycznych - twierdzi.

- To sprawa, którą zajmuję się od 2008 roku - dodaje. - Od lat produkuję guziki i moja firma jest liderem na rynku. Z tym, że technologia włoska, z której korzystam przy produkcji, generuje dużo odpadów. I muszę zabezpieczyć ich utylizację. Te odpady są brykietowane. Przez lata oddawaliśmy je na składowisko. Za odebraną tonę płacę 600 złotych. W 2008 zleciłem na Politechnice Koszalińskiej badanie, czy można takie odpady utylizować na składowisku. Usłyszałem, że tak, ale w specjalnych warunkach. I raczej tego się nie zaleca. Zleciłem kolejne badania. Z nich wyniknęło, że te odpady mają 29 MJ kaloryczności. Gdzie dobry węgiel ma 24, a gaz, którego używamy - 35.

Więc ten surowiec zachowuje się, jak paliwo energetyczne. A że mam więcej fabryk w kraju, to wpadłem na pomysł już w 2008 roku, by wybudować małą instalację, w której można spalać odpady z procesu produkcji. Pojechałem na targi do Poznania, później do Paryża. Poznałem trzy firmy. Dowiedziałem się, że w temperaturze 900 stopni i wyżej wszystko spala się idealnie. I nie ma dioksyn, czy furanów. Emisja jest o 50 procent bardziej czysta niż przewidują to normy europejskie. Nie ma więc lepszego sposobu na przekształcanie tych odpadów. A skoro można z tego uzyskać energię, to postanowiłem ogrzewać siebie. A z czasem, po kolejnych analizach, przy założeniu wzrostu produkcji, doszedłem do wniosku, że mogę produkować ciepło, z którego mogłaby korzystać gmina - mógłbym gminie odsprzedać energię np. na cele socjalne. Pomysłów mam wiele. Zrobiłem rozeznanie na rynku i zdecydowałem się na firmę francuską, która zajmuje się budową takich instalacji na świecie.

- Nie ma alternatywy i trzeba przełamać barierę, bo te instalacje są bezpieczne, a ich szkodliwość jest taka, jakby porównać to do sytuacji, gdy pięciu mężczyzn jednocześnie pali papierosy na otwartym powietrzu - przekonuje dalej biznesmen. - Nie ma mowy o żadnym smrodzie - powtarza. - Ja jestem rzetelnie przygotowany do tematu. Mam też własne pieniądze, które chcę zainwestować.

Jak ma wyglądać spalarnia? - Zamierzam obudować instalację, by nie odstraszała mieszkańców - odpowiada Jerzy Mucha. - Hala byłaby wysoka na 12 metrów, a sam komin miałby 15 metrów, a więc wystawałby ponad halę 3 metry. Hala byłaby dźwiękoszczelna i do tego żaden smród nie wydostawałby się na zewnątrz. Cały proces byłby na bieżąco monitorowany, a do tego wszystko byłoby do wglądu w internecie. Wszystko będzie przechowywane w szczelnie zamkniętych kontenerach. Byłaby też praca dla 30 osób.

Do mieszkańców jak na razie nie trafiają żadne argumenty. Zebrali podpisy wśród przeciwników. Chcą referendum w sprawie spalarni. Wójt gminy Manowo Roman Kłosowski stoi po ich stronie i zapowiada, że nie da zgody na rozbudowę zakładu. Tylko, że trudno mu raczej będzie powstrzymać przedsiębiorcę, jeżeli ten dostanie pozytywną opinię od służb, które opiniują raport oddziaływania inwestycji na środowisko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty