To miał być zwykły odpoczynek, na który państwo Laskowscy wybrali Paryż. Ten wyjazd zapamiętają jednak na długo i to wcale nie ze względu na piękno tej francuskiej stolicy. - W miniony poniedziałek byliśmy już bardzo blisko Paryża, kiedy postanowiłem zboczyć nieco z trasy i zobaczyć jak wygląda elektrownia jądrowa w Granville - powiedział nam z Paryża Piotr Laskowski.
- Chcieliśmy na własne oczy przekonać się czy w tym miasteczku portowym, mimo elektrowni, rzeczywiście kwitnie turystyka. Robiłem zdjęcia, filmowałem kamerą okolice elektrowni. Na koniec podjechałem jeszcze przed bramę, na której była widoczna tylko informacja o zakazie palenia i nagrywałem dalej. Gdy wróciłem do auta, stały przy nim już trzy minivany żandarmerii wojskowej. Funkcjonariusze mieli przy sobie długą broń. Moja żona była wystraszona. Poproszono mnie o kamerę i funkcjonariusze konwojowali nas na komisariat. Spędziliśmy w nim ok. 2,5 godziny.
Piotr Laskowski po angielsku tłumaczył, w jakim celu przyjechał do Francji, dlaczego interesuje się obiektami elektrowni, gdzie kupił nalepki stop-atom, którymi oklejony jest jego samochód. - Wszystko spokojnie wyjaśniłem i skończyło się na tym, że w obecności funkcjonariuszy musiałem skasować film nagrywany w Granville - dodał pan Piotr.
- Jednak już teraz przekonałem się na własnej skórze, że elektrownia jądrowa to nie obiekt turystyczny, jak nam się próbuje w Polsce wmawiać, przekonując do atomu. Nie można tak sobie robić zdjęć na jego tle i filmować terenu elektrowni.
Państwo Laskowscy kontynuują pobyt w Paryżu. Za kilka dni wracają do Polski i liczą, że ten incydent nie będzie miał wpływu na spokojny powrót do kraju.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?