Szczepan Walczak miał przygotowywaną operację w szczecineckim szpitalu.
- Na izbie przyjęć przeprowadzono ze mną wywiad na temat stanu zdrowia, potem przewieziono na oddział i zaczęto przygotowywać do zabiegu - opowiada nam. Jakież było jego zdziwienie, gdy już na oddziale ponowny wywiad zdrowotny zaczęła z nim robić lekarka, z którą dobrze się - ale z niezbyt dobrej strony - już znali.
- Z rozmowy dowiedziałem się, że pani będzie mnie znieczulać do zabiegu - opowiada, przyznając, że wtedy się bardzo wystraszył.
Dlaczego? Kilka lat wcześniej mało co nie stracił życia, gdy lekarka ze szczecineckiego pogotowia ratunkowego nie chciała go zabrać nieprzytomnego z ulicy.
- Piłem wtedy dużo, choć akurat tego dnia byłem na ciężkim kacu - mówi pan Szczepan, dziś trzeźwy alkoholik.
Przyznaje, że niewiele pamięta. Idąc ulicą Pilską w Szczecinku stracił przytomność. Miał zapaść. Przechodnie wezwali karetkę pogotowia. Lekarka, która nią przyjechała, uznała jednak, że tzw. "leżak" jest jedynie pijany w sztok i nie trzeba go zabierać do szpitala. Ostatecznie ludzie wezwali radiowóz, który zabrał go do szpitala, tam niemal w ostatniej chwili go odratowano.
Szczecinecki sąd skazał lekarkę za nieudzielenie pomocy - została uznana za winną, ale sąd warunkowo umorzył postępowanie na rok tytułem próby. Lekarka została także zobowiązana do zapłacenia 3 tys. zł na Centrum Zdrowia Dziecka. Do dziś toczy się sprawa o zadośćuczynienie.
Nic więc dziwnego, że teraz pacjent poprosił o zmianę anestezjologa. - Tak też się stało, ale moim zdaniem lekarka powinna sama odstąpić od znieczulania wiedząc, że toczymy spór sądowy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?