Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Witliński: Mieliśmy nóż na gardle

Patryk Pietrzala
Mikołaj Witliński
Mikołaj Witliński Jacek Wójcik
- Przed tym meczem mieliśmy bilans 5-5, więc chcieliśmy zrobić wszystko, by porażek nie było więcej od zwycięstw. Następne dwa mecze rozegramy na wyjeździe, więc potrzebujemy wygranych, by zyskać jeszcze większą pewność siebie – mówi Mikołaj Witliński, skrzydłowy AZS Koszalin.

Patryk Pietrzala: Czy nieoczekiwana porażka z Treflem Sopot siedzi Wam jeszcze w głowach?

Mikołaj Witliński: Cały czas o tym pamiętamy, ale tylko dlatego, by wyciągnąć z tego meczu wnioski. Trefl to nie jest słaby przeciwnik. Można powiedzieć, że osiem porażek z rzędu było po części przypadkiem, bo sopocianie kilka razy przegrali po dogrywkach. W sobotę Trefl pokonał Polfarmex Kutno. W mediach dużo mówiło się o tym, że koszykarze z Trójmiasta potrzebują jednego zwycięstwa na przełamanie. Być może teraz się rozpędzą. Jeśli chodzi o nas, to nie zlekceważyliśmy ekipy Trefla. W dwóch spotkaniach mieliśmy z nimi ciężką przeprawę. Musimy wyciągać wnioski z takich porażek. Po meczu odbyliśmy męską rozmowę, wyjaśniliśmy sobie parę spraw i zadziałało.

Trefl potrzebował tego zwycięstwa, żeby się przełamać. Można odnieść wrażenie, że AZS potrzebował wygranej nad MKS Dąbrową Górniczą by odetchnąć z ulgą.

- Mieliśmy nóż na gardle. Przed tym meczem mieliśmy bilans 5-5, więc chcieliśmy zrobić wszystko, by porażek nie było więcej od zwycięstw. Następne dwa mecze rozegramy na wyjeździe, więc potrzebujemy wygranych, by zyskać jeszcze większą pewność siebie. Zmierzymy się z Asseco Gdynią, czyli niewygodnym rywalem, który w tym sezonie gra bardzo dobrze. Pojedziemy także do Tarnobrzega, by zagrać z nieobliczalną Siarką. W przypadku porażki z MKS Dąbrową, nasze morale mogłyby pójść drastycznie w dół. Będzie nam łatwiej pod względem psychicznym.

Zagraliście świetne spotkanie z Rosą Radom, a następnie zupełnie nieoczekiwanie przegraliście z PGE Turowem Zgorzelec i wspomnianym wcześniej Treflem Sopot. Poczuliście się zbyt pewnie po zwycięstwie nad drużyną trenera Wojciecha Kamińskiego?

- Możliwe, że duży wpływ na naszą postawę miała porażka z PGE Turowem. Przegrane nie sprzyjają atmosferze w zespole. Mieliśmy to spotkanie w garści, podobnie jak z Treflem Sopot. Byliśmy blisko upragnionego celu, ale w końcówkach coś się zacinało i schodziliśmy z parkietu z opuszczonymi głowami.

Mecz z MKS Dąbrową był nieco inny. Straciliście sporo punktów, ale zaprezentowaliście zdecydowanie najlepszą ofensywę w tym sezonie.

- To był mecz ataku. Rzuciliśmy sporo punktów (87 – red.), co jest naszym najlepszym wynikiem w tym sezonie. Gdybyśmy tak dobrze egzekwowali nasze akcje w ofensywie i bronili tak, jak w poprzednich meczach, to wygrywalibyśmy każde spotkanie w tej lidze (śmiech). MKS Dąbrowa trafiła kilka trudnych rzutów z dystansu. My im na to pozwoliliśmy. Graliśmy jednak często z kontry, co pozwoliło nam wejść w odpowiedni rytm.

A.J. Walton był dzisiaj kluczowy w końcówce spotkania. Chyba tego oczekujecie od swojego rozgrywającego, prawda?

- Tak naprawdę właśnie dlatego A.J. został tutaj ściągnięty. Zwykle to zawodnicy występujący na pozycji rozgrywającego są liderami zespołów. W końcówce A.J. wziął odpowiedzialność na swoje barki, trafił bardzo ważne rzuty. Nie poddał się presji i okazał się bohaterem końcówki spotkania. Trzeba jednak bić brawo całej drużynie, bo wszyscy spisali się na medal.

Wolicie bronić przeciwko drużynom, które opierają swoją grę na strzelcach dystansowych czy takim, które większość punktów zdobywają spod kosza?

- Ciężko powiedzieć. Trefl nie rzuca zbyt dużo z dystansu, tylko penetruje. MKS Dąbrowa również gra więcej pod kosz. Anwil z kolei opiera swój atak na strzelcach. Myślę, że to wszystko zależy od dyspozycji dnia, zaangażowania i walki.

Trener David Dedek powiedział, że najciężej pracuje się nad atakiem. Nie chodzi już o sam wynik meczu z MKS Dąbrową. Wasza gra w ofensywie wygląda po prostu znacznie lepiej.

- Budujemy się jako drużyna. Każdy kolejny trening będzie dla nas nieoceniony. Można wręcz powiedzieć, że im dalej w las tym lepiej. Najlepsze drużyny mają trzon w postaci kilku zawodników, którzy grają ze sobą od kilku lat, więc ten proces musi trochę potrwać. Rzeczywiście, nasza ofensywa wygląda lepiej. Musimy jeszcze więcej dzielić się piłką, bo właśnie tak buduje się również atmosferę. Koszykówka jest wówczas przyjemniejsza dla oka, a dla nas łatwiejsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!