Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz Polski na kolanach

(jak)
Tak cieszyli się ze swojego sukcesu koszykarze Kotwicy.
Tak cieszyli się ze swojego sukcesu koszykarze Kotwicy. Karol Skiba
Megasensacja w Kołobrzegu. Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg przerwali w niedzielny wieczór serię pięciu kolejnych porażek i to w meczu z samym mistrzem Polski!

Dwa rzuty wolne Branduna Hughesa na 3,7 sekundy przed końcem meczu rzuciły na kolana najlepszą od trzech sezonów drużynę w kraju.
- Gramy coraz lepiej. Zwycięstwo musi w końcu przyjść - powtarzał od pewnego czasu jak mantrę trener Kotwicy Mariusz Karol. Na sukces w meczu z Prokomem liczył jednak chyba wyłącznie w skrytości ducha, bo realia przemawiały za tym, że jego zespół przegra szósty raz z rzędu. Od pierwszych minut okazało się jednak, że grający bez narzekającego na kontuzję pleców Adama Wójcika rywale są mało skoncentrowani i chyba lekceważą przedostatnią drużynę w tabeli. W 5. minucie Kotwica po raz pierwszy objęła prowadzenie po trójce niezwykle skoncentrowanego i grającego zespołowo (!) Branduna Hughesa. Do końca kwarty prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Dobrą zmianę dał krytykowany ostatnio Chris Daniels. Po jego trzech skutecznych akcjach w 15. min było 28:24 dla Kotwicy. Wydawało się, że to rozdrażni mistrzów i pokażą w końcu grę na poziomie Euroligi. Tak się nie stało. Nie pomógł nawet czas wzięty przez trenera Eugeniusza Kijewskiego. W 17. min Kotwica osiągnęła najwyższą przed przerwą przewagę 32:26 i… stanęła w miejscu. W 19. min na tablicy po raz kolejny pojawił się remis po 32. Wtedy o sobie dał znać Rafał Bigus. Świetnie walczący z potężnymi Besokiem i Andersenem pod tablicami, środkowy Kotwicy zrobił sobie wycieczkę na obwód, kończąc ją pierwszą w tym sezonie trójką, co wzbudziło olbrzymi aplaz na trybunach!
Po przegranej 37:38 pierwszej połowie, na początku drugiej sopocianie ruszyli zdecydowanie do przodu. Mocne wejście Dalmau, następnie trójka Portorykańczyka i znów przewaga po stronie mistrzów. Wtedy jednak swoją wartość pokazał Hughes. Uporządkował grę i dwoma trójkami ostudził zapędy rywali (46:43). W 25. min kolejny wybuch entuzjamu po znakomitym wsadzie Bigusa ponad Besokiem. W dodatku center Kotwicy był faulowany przez Turka i dorzucił bonusowy punkt! Akcja ta rozkręciła Kotwicę. Akcje nabrały płynności i skuteczności. W 28. min po raz kolejny pod kosz wjechał Hughes i trafił na najwyższe w meczu 64:56. Kotwica nie utrzymała przewagi, bo powtórzyła się sytuacja z 2. kwarty. Na rozegranie wszedł Howell i zepsuł trzy kolejne akcje, co pozwoliło Prokomowi wrócić do gry.
Prawdziwe emocje zaczęły się w 4. kwarcie. Tu już nie było pardonu. Wszyscy koszykarze Kotwicy zagrali na maksimum możliwości, nie pozwalając gościom złapać rytmu. Wynik przez cały czas oscylował wokół remisu. Jeszcze na 44 s przed syreną prowadził Prokom po trafieniu Hamiltona, a w dodatku chwilę później Nordgaard zablokował bardzo dobrze grającego Mrożka. Końcowe sekundy Kotwica grała przy ogłuszającym dopingu 1400 kibiców. Presji nie wytrzymał Masiulis, który przestrzelił dwa osobiste (16 s do końca). W odpowiedzi Hughes wszedł śmiało w strefę Prokomu i został sfaulowany przez Atkinsa. Najlepszy strzelec Kotwicy ma chyba nerwy ze stali, bo oba wolne trafił czyściutko, ustalając wynik meczu. Trener Kijewski wziął jeszcze czas, ale nie znalazł zwycięskiej zagrywki. Rzut Masiulisa za 3 pkt był niecelny i za chwilę hala Milenium eksplodowała radością kibiców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!