Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młoda matka o warunkach na koszalińskim oddziale dziecięcym

Marzena Sutryk
Czytelniczka
Natalia Ładyko, mama przebywająca z dzieckiem na oddziale dziecięcym w koszalińskim szpitalu, postawiła kogo się da na baczność - o konieczności remontu oddziału dyskutowali dzisiaj i dyrekcja szpitala i samorządowcy, na kontroli zjawili się inspektorzy sanepidu.

- Chciałabym wykrzyczeć swój żal o warunkach, jakie panują w koszalińskim szpitalu na oddziale dziecięcym - napisała do nas Natalia Ładyko z Koszalina. Wykonane przez nią zdjęcia obiegły już kilka portali internetowych. - Jako matka z przerażeniem patrzę na sale przypominające piwniczne kluby z filmu "Alternatywy 4". Śpimy na podłodze, w 5-osobowej sali, gdzie pielęgniarka - by podać nocą lekarstwo chorym dzieciom - musi przejść bojowe zadanie, by nikogo nie nadepnąć. Nic dziwnego, że Polska służba zdrowia jest statystycznie dalej niż Albania, widać nie tylko w całej organizacji, ale również w warunkach, jakie panują na owym oddziale. Za salę 1-osobową trzeba zapłacić 17,07 zł, która jest połączona z pomieszczeniem gospodarczym i wszystkie panie salowe muszą przejść przez pokój, gdzie leży matka z dzieckiem. Sala 2-osobowa kosztuję 13,01 zł za dobę. W sali po byłym gabinecie lekarskim rozpadają się żeliwne wanienki, niedomykające się szafki - strach je otworzyć nocą, ponieważ ich skrzypienie budzi cały oddział. Gdyby nie gumoleum, które gościło w domach za czasów komuny, nie czułabym się tak błogo - opisuje kobieta, mówi też o fatalnym wyposażeniu sal, zaniedbanych toaletach. - Żadne słowa nie odzwierciedlą warunków, jakie tam panują. Przyklejone postacie z bajek nie zastąpią godnych warunków - dodaje nasza Czytelniczka.

Natalia Ładyko, mama przebywająca z dzieckiem na oddziale dziecięcym w koszalińskim szpitalu, postawiła kogo się da na baczność - o konieczności remontu oddziału dyskutowali dzisiaj i dyrekcja szpitala i samorządowcy, na kontroli zjawili się inspektorzy sanepidu. - Kontrola wypadła pozytywnie. Nie stwierdzono uchybień sanitarnych i epidemiologicznych - poinformował nas Cezary Sołowij, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego, który w imieniu dyrektora szpitala wydał też oświadczenie odnośnie interwencji pani Natalii (poniżej zamieszczamy je w całości): "Proces modernizacji kolejnych oddziałów postępuje systematycznie. Oczywiście w skali potrzeb i oczekiwań pacjentów może wydawać się to niewystarczające, ale warto zaznaczyć, że jakakolwiek modernizacja szpitala możliwa jest wyłącznie ze środków nie pochodzących z kontraktu z NFZ, który w całości musi być przeznaczony na bieżącą działalność szpitala, w tym oczywiście na usługi lecznicze. (...) W ciągu ostatnich kilku lat regularnie informowaliśmy nasz organ założycielski o pilnej potrzebie modernizacji pionu dziecięcego. Informowaliśmy o sytuacji i przedstawialiśmy kosztorys tych prac. W ostatnich kilku latach z własnych funduszy wydaliśmy na inwestycje ponad 40 milionów złotych. (...) W przypadku niewystarczających środków na modernizację zawsze staje się przed trudnym zadaniem ustalenia priorytetów. Stworzyliśmy od podstaw oddział udarowy, oddział diabetologiczny, onkologiczny i neurochirurgiczny. Dokładamy wszelkich starań, aby i oddział dziecięcy był jak najszybciej zmodernizowany."

Nadzór nad szpitalem ma marszałek województwa. Zainteresowaliśmy więc sprawą przede wszystkim Tomasza Sobieraja, nowego wicemarszałka województwa; zakładając, że - skoro jest z Koszalina- to tym bardziej powinien zadbać o interesy koszalińskiego szpitala. Obiecał, że zajmie się tematem i zobaczy, co da się zrobić. - Ale pamiętajmy, że co roku szpital dostaje od marszałka duże pieniądze - w ostatnich 4 latach- 12 milionów, każdego roku są czynione kolejne inwestycje, szpital wciąż się rozwija i zmienia. Nie można mówić, że w koszalińskim szpitalu nic się nie dzieje, nikt nie inwestuje - mówi Tomasz Sobieraj.

Wsparcie w działaniach zapowiedział też radny wojewódzki Jan Kuriata (PO) oraz radny wojewódzki Adam Ostaszewski (SLD)- obaj byli dzisiaj na miejscu, w szpitalu na oddziale, rozmawiali z matkami, z załogą.

Do sprawy wrócimy.

A oto całe oświadczenie dyrekcji Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie:

"Misją naszego szpitala jest leczenie i otaczanie opieką pacjentów. Uważamy, że jako placówka zatrudniająca ponad 1600 osób wywiązujemy się z tego na wysokim poziomie. Proces modernizacji kolejnych oddziałów postępuje systematycznie. Oczywiście w skali potrzeb i oczekiwań pacjentów może wydawać się to niewystarczające, ale warto zaznaczyć, że jakakolwiek modernizacja szpitala możliwa jest wyłącznie ze środków nie pochodzących z kontraktu z NFZ, który w całości przeznaczony musi być na bieżącą działalność szpitala, w tym oczywiście na usługi lecznicze.

Natomiast środki inwestycyjne pochodzą z budżetu organu założycielskiego - Urzędu Marszałkowskiego województwa zachodniopomorskiego lub funduszy unijnych, np. Regionalnego Programu Operacyjnego. W ciągu ostatnich kilku lat regularnie informowaliśmy nasz organ założycielski o pilnej potrzebie modernizacji pionu dziecięcego. Informowaliśmy o sytuacji i przedstawialiśmy kosztorys tych prac. W ostatnich kilku latach z własnych funduszy wydaliśmy na inwestycje ponad 40 milionów złotych.

Jesteśmy przygotowani organizacyjnie do prowadzenia każdej inwestycji, czego przykładem jest dotychczasowa modernizacja. Niestety, sposób finansowania publicznej służby zdrowia nakłada na nas ograniczenia w pozyskiwaniu funduszy. Chcemy też dodać, że jako jedyny szpital pozyskujemy środki pozabudżetowe i to w niemałej, bo około 85-milionowej wysokości.

Nie ma prostych odpowiedzi na tak postawione przez najbliższych małych pacjentów zarzuty. Czy właściwym wyjściem byłoby, abyśmy kosztem sal dla chorych dzieci powiększyli bazę hotelową?! Sądzę, że nie zyskalibyśmy aprobaty społecznej dla takiego działania.

Nie odżegnując się od odpowiedzialności. Chcemy jednak zwrócić uwagę, że obraz trudności lokalowych przesłany do mediów jest w naszej ocenie częściowo zmanipulowany przez rodziny najmłodszych pacjentów i świadczy, niestety, o ich kulturze bycia. Dlaczego?! Opiekunowie, którzy przebywają wraz z dziećmi na oddziale mają do dyspozycji szatnię, w której powinni trzymać wierzchnią odzież. Dlaczego wieszają ją na stojakach do kroplówek?! Może z powodu częstego wychodzenia na zewnątrz budynku na tzw. papieroska?! Do godziny 18 pracownicy zakładu higieny szpitalnej systematycznie opróżniają pojemniki, które - dla potrzeb zdjęcia - zostały wysunięte. Bałaganu nie można tłumaczyć trudnościami lokalowymi, a raczej nawykami ludzkimi, ponieważ przy każdym łóżeczku są szafki, do których można schować najpotrzebniejsze rzeczy.

Personel tego oddziału czuje się głęboko urażony takim przedstawieniem sprawy, bo lekarze i pielęgniarki tam pracujący oddają wiele serca, aby pobyt matek z chorymi dziećmi przebiegał jak najlepiej. Warto też zastanowić się nad tym dlaczego przyjeżdżają do nas pacjenci z całego regionu, gdy tymczasem w każdym szpitalu powiatowym w regionie powinny być takie oddziały?! Naszym zdaniem wynika to z wysokiej jakości świadczonej opieki w naszym szpitalu.
W przypadku niewystarczających środków na modernizację zawsze staje się przed trudnym zadaniem ustalenia priorytetów. Stworzyliśmy od podstaw oddział udarowy, oddział diabetologiczny, onkologiczny i neurochirurgiczny. Dokładamy wszelkich starań, aby i oddział dziecięcy był jak najszybciej zmodernizowany." ​

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!