Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika Struglińska - Kurant: Lubię być wiejskim lekarzem [rozmowa]

Joanna Boroń
Pani Monika podkreśla, że każdy głos oddany na nią jest głosem oddanym na przychodnię Master-Med w Mścicach
Pani Monika podkreśla, że każdy głos oddany na nią jest głosem oddanym na przychodnię Master-Med w Mścicach Radek Koleśnik
Monika Struglińska-Kurant jest lekarzem rodzinnym w przychodni w Mścicach. Mówi, że taka praca była zawsze jej powołaniem.

Pani specjalizacja to medycyna rodzinna. To przypadek, czy świadomy wybór?

Już podczas studiów wiedziałam, że chcę być lekarzem rodzinnym, lekarzem samodzielnym, najlepiej takim na wsi. Mówię o sobie, że jestem lekarzem wiejskim. I bardzo te moje wiejskie klimaty lubię. Ludzie na wsi to nie są ludzie, których można leczyć skierowaniami. Na wsi to działa inaczej. My się tu leczymy sami. Mam duże szczęście, że mam dobrych przyjaciół z różnych specjalizacji, których zawsze mogę poprosić o pomoc i radę. Dzięki temu mogę skuteczniej pomagać moim pacjentom na przykład w czasie, gdy czekają w kolejce do specjalisty.

Od pięciu lat pracuje Pani w Mścicach. Tu chyba pracuje się inaczej niż w dużej przychodni, w mieście?

Pracowałam w wielu przychodniach w Koszalinie, może nawet wszystkich. Przychodnie wiejskie są specyficzne. Tu lekarz ma naprawdę szansę zaprzyjaźnić się z pacjentami. I to jest duży plus. Moich pacjentów znam. Mogę się pomylić w nazwisku, ale nie w imieniu. My się tutaj w Master-Medzie wzajemnie z pacjentami szanujemy. Jeden z przykładów to zapisywanie pacjentów na godziny, by nie czekali w kolejkach. Oczywiście są sytuacje kryzysowe, ale jesteśmy na to przygotowani. Zasadą jest wzajemny szacunek i zaufanie.

Domyślam się, że taki układ miedzy pacjentem i lekarzem wpływa na wyniki leczenia...

To jest niezwykle istotne. Zawsze podkreślam, że lekarz rodzinny ma się zajmować nie tyle leczeniem co profilaktyką, a tu znajomość i zaufanie pacjenta jest zasadnicze. Mam pacjentów, z którymi się odchudzam. Co miesiąc się spotykamy, ważymy. I to się przekłada na ich wyniki. Mam pacjentów, z którymi rzucam palenie, którym tłumaczę czym się kończą powikłania sercowe, z którymi rozmawiam na temat dziedziczenia chorób nowotworowych i wysyłam ich do poradni onkologicznej na badania, choć są zdrowi.

W przypadku profilaktyki bez chęci współpracy ze strony pacjenta trudno coś zrobić. Pacjenci się Pani słuchają?

Tak, ale przyznaję, że to coś, co musieliśmy wypracować. Gdy trzeba krzyknę, czasem się obrażę. Ale żarty, żartami, przez te lata wzajemnie się dotarliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!