Błoto, kurz, ekstremalne stromizny, zwalone drzewa - tak wyglądały realia tego wyścigu. Miejsca, których piechur nawet nie odwiedzi, przemierzali właściciele czterech kółek. Na starcie stanęły ekipy z całego województwa zachodniopomorskiego (w sumie 40 ekip).
Wszystkie pojazdy, które wystartowały w "II Sianowskiej przeprawie", to podrasowane maszyny. Każdy wyposażony w wyciągarkę, bez której trudno byłoby sobie wyobrazić przejazd nawet niewielkiego odcinka 40 kilometrowej trasy. A wiodła ona przez leśne ostępy, nieużytki rolne i wyeksploatowane żwirowiska.
- Trasa została wytyczona wspólnie z nadleśnictwem Karniszewice - zapewnia Sebastian Matyszczuk, jeden z organizatorów rajdu. Podkreśla, że zanim puszczono na nią załogi, została zjeżdżona przez organizatorów. Jeżeli daliśmy radę, to i inni powinni nią przejechać.
Każda załoga dostała mapkę z zaznaczonymi punktami. Na mecie liczył się czas pokonania trasy i liczba zaliczonych punktów kontrolnych. Umieszczone na stromych zboczach pieczątki zmuszały kierowców do podjazdu i zatrzymania pojazdu nie dalej niż w odległości jednego metra od drzewa. To nie lada sztuka, kiedy nachylenie stoku wynosi około 40 stopni. W rajdzie wzięły udział także kobiety - jako kierowcy terenówki i quada.
Pomimo takich utrudnień, atmosfera rajdu była wspaniała. Kierowcy pomagali sobie wyjechać z błota lub z większych stromizn. Nie obyło się też bez wywrotek. Na trasie przewróciła się na bok jedna "terenówka" . Kilka razy także quady się przewracały. Jeden kierowca nadwyrężył sobie bark.
Organizatorzy zapewniają, że w przyszłym roku będzie następna " III Sianowska przeprawa". Być może z jeszcze większymi niespodziankami.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?