Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na swoim, a dzicy

(zas)
- Kupiłem apartament, by mieć gdzie przyjeżdżać na wakacje. Planowałem, że być może przeprowadzę się tu na stałe. Poza tym wydawało się, że to bardzo dobra lokata kapitału. Teraz próbuję odzyskać swoje pieniądze - mówi Krzysztof Borowski z Warszawy, pokazując okazały, ale wciąż niewykończony i na dodatek niszczejący budynek. Pozostali nieszczęśliwi kupcy nie chcą podawać swoich nazwisk.
- Kupiłem apartament, by mieć gdzie przyjeżdżać na wakacje. Planowałem, że być może przeprowadzę się tu na stałe. Poza tym wydawało się, że to bardzo dobra lokata kapitału. Teraz próbuję odzyskać swoje pieniądze - mówi Krzysztof Borowski z Warszawy, pokazując okazały, ale wciąż niewykończony i na dodatek niszczejący budynek. Pozostali nieszczęśliwi kupcy nie chcą podawać swoich nazwisk. Piotr Czapliński
Zamarzyły się im apartamenty nad morzem. Zapłacili za nie masę pieniędzy. I nie mają nic. - Ja w tajemnicy przed mężem to mieszkanie kupiłam. Teraz robię wszystko, by się o tym nie dowiedział. Jest chory. Zawału dostanie - mówi ze łzami w oczach jedna z "marzycielek".

Wszyscy nasi rozmówcy twierdzą, że ta sytuacja jest wyjątkowo trudna. Jej początki sięgają końca lat 90. ubiegłego wieku. Wtedy w podkołobrzeskim Podczelu spółka Complex zaczęła budowę luksusowego apartamentowca. Zgłaszali się chętni z całej Polski i zza granicy. Płacili żywą gotówką, ok. 3 tys. zł za metr kwadratowy. I czekali na zakończenie prac. Nie wnikali w szczegóły, a one okazały się w tej historii bardzo ważne.
Spółkę Complex tworzyły dwa mał-żeństwa: państwo Ś. i państwo A. Panie grały w firmie rolę drugorzędną. Tomasz A. zajmował się budowaniem, Dariusz Ś. finansami. W 2001 roku Tomasz A. wystąpił ze spółki. - Nie mogliśmy się dogadać - twierdzi (zastrzegając swoje nazwisko). Dariusz Ś. dalej budował i sprzedawał mieszkania. 18 osób, które podpisały umowę przedwstępną, zapłaciły w sumie ok. 3,5 mln złotych. Równolegle Dariusz Ś. zajmował się także sprowadzaniem używanej odzieży z zagranicy. Chyba niezbyt mu to wychodziło, bo jeden z wierzycieli w 2003 roku złożył wniosek o ogłoszenie jego upadłości. - Ten facet był nawet na naszym spotkaniu z Ś. Oficjalnie wstał i ogłosił, że taki wniosek leży w sądzie. Ś. zaprzeczył, a jego księgowa powiedziała, że ma majątek wart dwa razy tyle, ile kosztują nasze mieszkania. No to nie było powodów, by zaogniać sytuację - mówi jedna z osób, która kupiła apartament. Dwa miesiące później sąd ogłosił upadłość Dariusza Ś.
Oszukani
Dla nabywców mieszkań zaczęła się gehenna. Dowiedzieli się, że nie mają do lokali, za które zapłacili w całości, żadnych praw. Co prawda dla niepoznaki Ś. udostępnił im mieszkania, dał klucze, ale umowa, jaką z nim spisali, nie dawała im prawa własności. Nic nie warte są też akty notarialne. - Jesteśmy wpisani w III dział ksiąg wieczystych tej nieruchomości. A to nie jest hipoteka, a jedynie możliwość roszczenia sobie prawa do tych lokali - wyjaśniają. - Ale my nie jesteśmy prawnikami, nie znamy się na tym. Ś. i notariusz powiedzieli, że wszystko jest w porządku, tośmy te akty podpisali.
Obecnie ich sytuacja wygląda tak: zapłacili kupę pieniędzy za niewykończone mieszkania. W budynku nie ma m.in. ogrzewania i wody. Na własny koszt doprowadzili lokale do stanu, który pozwala spędzić w nich lato. I zrzucają się na stróża, żeby złodzieje nie rozkradli tego, co na zdrowy rozum powinno należeć do nich, choć teraz należy do syndyka. Syndyk bowiem nie ma pieniędzy, żeby wynająć ochronę. W swoich mieszkaniach są dzikimi lokatorami. Na domiar złego te lokale obłożone są wielomilionową hipoteką; m.in. ponad milion złotych należy się bankowi, który udzielił spółce Complex kredytu. I jeszcze jeden szczegół: cały czas współwłaścicielem nieruchomości w Podczelu jest Tomasz A. z żoną.
Tomasz A. przedstawił propozycję. Chce załatwić sprawę tak: przejmie całą nieruchomość i za własne pieniądze dokończy jej budowę. Następnie ci, którzy zapłacili za apartamenty, dostaną je na własność. Reszta lokali pójdzie na spłatę pozostałych wierzycieli, m.in. figurujących w hipotece nieruchomości. Temu pomysłowi przyklasnęli niedoszli właściciele mieszkań. - Bo w innej sytuacji nie mamy szans na odzyskanie czegokolwiek - argumentują.
Jak ćmy?
Mają rację, bo zgodnie z prawem są na szarym końcu listy wierzycieli. Nawet gdyby część apartamentowca, którą dysponuje teraz syndyk, poszła pod młotek, dla nich pieniędzy ze sprzedaży ich mieszkań na pewno nie wystarczy. Więc rękami i nogami podpisują się pod propozycją Tomasza A. Propozycję przyjęła rada i zgromadzenie wierzycieli. Odrzucił syndyk i sędzia komisarz postępowania upadłościowego.
- To jest propozycja, która uwzględnia interesy wszystkich. Ale jest oparta na aktach notarialnych. Nie ma tu obrotu pieniądza - mówi Tomasz A. - A syndyka interesuje tylko żywa gotówka. Dlaczego? Bo jak sprzeda nieruchomość, to od tego, co udało mu się za nią uzyskać, dostanie 5 procent. A tak nie dostanie nic.
- Ta propozycja jest nie do przyjęcia, ponieważ Tomasz A. nie ma żadnego zabezpieczenia. Trzeba by mu uwierzyć na słowo - stwierdza Wiktor Woś, syndyk. - Prywatnie bardzo współczuję tym ludziom, bo znaleźli się w bardzo złej sytuacji, a teraz uwierzyli panu A. i lecą jak ćmy do światła - dodaje i po wyjaśnieniu odsyła do wydziału upadłościowego Sądu Rejonowego w Koszalinie, a konkretnie do Dariusza Szymczaka, sędziego komisarza.
- Gdybyśmy zgodzili się z tą propozycją, byłoby to jednoznaczne z wyzbywaniem się majątku wchodzącego do masy upadłościowej. A tego robić nie wolno - mówi sędzia. - Poza tym nie mamy żadnych gwarancji, że Tomasz A. wywiąże się z umowy. Sędzia Szymczak czeka na zakończenie toczącej się przed sądem w Kołobrzegu sprawy o podział majątku. Wtedy Tomasz A. dostanie swoją część, a syndyk swoją, którą będzie mógł wyprzedać i spłacić część wierzytelności (wszystkie długi opiewają na 7,5 mln złotych). Potwierdza, że ci, którzy w dużej części sfinansowali budowę apartamentowca, prawdopodobnie nie dostaną nic. Pieniądze trafią do banku, urzędu skarbowego, ZUS, byłych pracowników Dariusza Ś. - Niestety, ci, którzy zapłacili za te mieszkania, w obecnej sytuacji nie są najważniejsi - dodaje sędzia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera