Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadmuchiwany kościół jedzie na Kamczatkę [zdjęcia, film]

ima
Dmuchany kościół w kołobrzeskim porcie.
Dmuchany kościół w kołobrzeskim porcie. Michał Świderski
W Kołobrzegu, przy latarni morskiej, w niedzielny wieczór wyrósł wysoki na 10 m, nadmuchiwany kościół. Wkrótce trafi na Kamczatkę, gdzie polscy misjonarze od lat bezskutecznie starają się wznieść pierwszą, katolicką świątynię.

Na widok wielkiej, gumowej budowli, przypadkowi spacerowicze i schodzący z plaży letnicy przecierali oczy ze zdumienia. Z daleka mogło się wydawać, że to dmuchana zjeżdżalnia lub inne tzw. urządzenie rekreacyjne. Wystarczyło jednak podejść parę kroków bliżej by przekonać się, że oto przy latarni wyrosła strzelista sylwetka kościoła.

Niewielka świątynia o powierzchni 6 na 10 m, na 10 m wysoka, najpierw została nadmuchana przez zasilaną generatorem dmuchawę, potem padła, by wznieść się znowu. W taki oto sposób, polski misjonarz, pochodzący z diecezji koszalińsko - kołobrzeskiej ks. Krzysztof Kowal, po raz pierwszy publicznie zaprezentował dar prywatnego przedsiębiorcy, który już wkrótce trafi na "koniec świata", jak charyzmatyczny duchowny określa swoją misyjną parafię na Kamczatce, z siedzibą w Pietropawłowsku.

- Zapraszam do wchodzenia do środka, bo za chwilę nasza świątynia runie, by potem znów powstać! Ten upadek będzie symbolizował to co czasem dzieje się z wiarą w naszych sercach! Ale zaraz przekonamy się, jak szybko można tę wiarę odbudować! - długowłosy kapłan otwierając szeroko ramiona, z serdecznym uśmiechem zwracał się w stronę coraz liczniej gromadzących się ludzi. Co jakiś czas tłumaczył też jak poważny był powód, wprowadzenia w czyn tylko pozornie mało poważnego pomysłu. Opowiadał o parafii, której obszar jest trzy i pół raza większy od Polski, a parafian liczy raptem 85. O trwającej przez 70 lat ateizacji Kamczatki i wreszcie o czasach, w których oficjalna katechizacja jest już możliwa, ale świątyni nie udało się tam zbudować mimo ponad ośmioletnich starań.

- Kamczatka jest przepiękna - powiedział nam ks. Kowal. - Ma równiny, góry, wulkany, ocean, wszystko. Nasza parafia to ogromna przestrzeń. Zima trwa tam nawet i osiem miesięcy. Wyjazd do filii i powrót na miejsce oznacza podróż trasa o długości np. 1400 kilometrów. Msze zdarza się nam odprawiać w małych pokoikach hotelowych. Stąd pomysł na przewoźny kościół, zaczerpnięty od Michała Drzymały. Oczywiście nie oznacza to, że nasze starania by powstał "stacjonarny" kościół ustaną.

Dwa lata temu o problemach z budową świątyni, ks. Kowal rozmawiał z przyjacielem ze średniej szkoły, Robertem Wójcikiem, producentem dmuchanych urządzeń rekreacyjnych z Częstochowy. Na hasło: - "To może by tak kościół dmuchany..." - odzew był natychmiastowy. - Robert to też taki pozytywny wariat - zdradził nam śmiejąc się ks. Kowal. - Jeśli mogę w czymś pomóc Krzysztofowi, to pomagam, bo on robi tam na tym swoim krańcu świata naprawdę dobrą robotę - powiedział nam z kolei Robert wójcik. - Dlatego rzuciłem ten pomysł. Technologię mogliśmy wykorzystać tę samą, co przy innych gumowych budowlach. Pozostał projekt. Jego przygotowanie pochłonęło ok. roku. Autorem jest Włodzimierz Grabowski.

Dmuchany kościół musiał być nie za duży, ale funkcjonalny. Ma więc nawet małą zakrystię. Złożony waży ok. 100 kg. Wytrzyma spokojnie do temperatury minus 20 stopni. Pozostaje koszt transportu na Kamczatkę i zakup dmuchawy z generatorem. Tylko sam transport to ok. 8 tys. złotych. Ks. Kowal prosi więc o pomoc wszystkich, którzy zechcą wspomóc polską misję. - Datki bardzo nam pomogę, ale najważniejsze, żeby nie być obojętnym. Żeby mając tyle kościołów, pomyśleć o tych, których od ich kapłana dzielą setki kilometrów.
Wczoraj pytaliśmy misjonarza, czy wie jak na przewoźny kościół zareagują mieszkańcy Kamczatki. - Nasi parafianie bardzo na niego czekają. Co powiedzą pozostali, zobaczymy - odpowiedział z uśmiechem.

Nie wiadomo też jak na współczesnego Drzymałę zareagują władze Kamczatki. Jedno jest pewne, gdy kapłan po raz pierwszy wzniesie swój dmuchany kościół na Kamczatce (ma to nastąpić w połowie września), nie będzie sam: będą z nim jego parafianie, wikary ks. Jan Radoń i ekipa Religii TV, której dyrektor ks. Kazimierz Sowa był w niedzielę w Kołobrzegu. W kraju będą go wspomagać przyjaciele, wśród nich ks. Dariusz Jaślarz, rzecznik kurii diecezji koszalińsko - kołobrzeskiej.
Ktokolwiek chciałby wspomóc polską misję na Kamczatce, może zrobić to wpłacając datek na konto:
Bank PeKao S.A. I/o w Koszalinie, Krzysztof Kowal, ul. Seminaryjna 2, 75-950 Koszalin
PLN 57 1240 1428 1111 0000 2250 3956;
USD 56 1240 1428 1787 0000 2250 3930;
EUR 69 1240 1428 1978 0000 2250 3943
(z dopiskiem Kościół na Syberii)

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo