MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nadzieja dla sparaliżowanej ofiary wypadku w Azerbejdżanie

Joanna Boroń
Ewa nie traci wiary w cud i współczesną medycynę. Jest silna, zdeterminowana, gotowa do walki.
Ewa nie traci wiary w cud i współczesną medycynę. Jest silna, zdeterminowana, gotowa do walki. Archiwum prywatne
Ewa cudem przeżyła motocyklowy wypadek w Azerbejdżanie. Ma uszkodzony kręgosłup. Nie chodzi. Ale wierzy, że to stan przejściowy. O ile zdobędzie pieniądze na operację w Tajlandii.

Ewa Piotrowska z Koszalina w lipcu 2015 roku wyjechała na urlop ze znajomymi. Miała to być jej wycieczka życia, podczas której planowała zwiedzić Gruzję i Azerbejdżan z perspektywy pasażera motocykla. Po tygodniu przygody na dwóch kółkach doszło do tragicznego wypadku. W motocykl, na którym jako pasażerka jechała Ewa, uderzył samochód terenowy. Siła uderzenia była tak duża, że wskutek upadku Ewie strzaskały się dwa kręgi (Th 4 i Th 5) na wysokości klatki piersiowej.

Kierowcą toyoty była kobieta, która spieszyła się na pogrzeb. - Wtedy chodziła koło nas, trzymała za ręce i mówiła, „że wszystko w rękach Boga”, teraz ponoć zmieniła zeznania i nie przyznaje się do winy - opowiada Piotr Morawski, partner Ewy i druga ofiara wypadku. - Wszystko to trwało sekundy, a ta ostatnia dla mnie była jak pół godziny. Niewiarygodne, sam nie wierzyłem w to, co potem zobaczyłem, i że w ogóle otworzyłem oczy po tym zderzeniu. Zgliszcza mojego motocyklu, tablica rejestracyjna i tylne koło ocalało, kluczyk ze stacyjki pogięty, silnik pękł, przodu brak, widelec przedni to sprasowane blaszki, koło przednie w kilku częściach, bak motocykla wgniotłem swoim brzuchem w drugą stronę.

Piotr był poważnie poturbowany, ale mówić może o wielkim szczęściu. Miał uszkodzony nadgarstek (blaszka, kilka śrub, pewnie będzie go czuł do końca życia) i uraz kręgosłupa w odcinku szyjnym. Jego obrażenia to nic w porównaniu z tym, co spotkało Ewę. Ewa ma zniszczony kręgosłup - dwa kręgi rozpadły się i części z kości Th4 i Th5 wgniotły się w rdzeń, co doprowadziło do jego przerwania i paraliżu od mostka w dół. - Ci z większą lub i średnią wyobraźnią wiedzą, że to problem nie tylko braku możliwości chodzenia, to dużo więcej problemów tak trudnych do zaakceptowania przez dziewczynę, która wcześniej biegała półmaratony, chodziła trzy razy w tygodniu na aerobik - opowiada Piotr. - Twarda jest, ale na ile jej starczy sił żyć w ciele, które ją więzi?

Ewa przeszła w sierpniu operację w Konstancinie. Od razu trafiła pod opiekę fundacji, która zajmuje się ludźmi z uszkodzonym kręgosłupem. Dzięki pomocy innych uczy się nowego życia, ale nie chce się pogodzić z tym, że będzie już zawsze skazana na wózek. Jej partner też na to zgody nie daje. O tym, że jest nadzieja, dowiedzieli się w grudniu ubiegłego roku, oglądając „Teleexpress”. W jednym z materiałów ojciec chłopaka z uszkodzonym kręgosłupem opowiadał o tym, że jego syn jako jeden z pierwszych przeszedł operację leczenia komórkami macierzystymi i stymulatorami wszczepianymi w kręgosłup w jednej z tajlandzkich klinik. Zdobyli numer do ojca chłopaka. Pierwszą rozmowę odbyli jeszcze w trakcie jego pobytu z synem w Tajlandii. I ta rozmowa dała im nadzieję.

To renomowany ośrodek medyczny, w którym przeprowadzono już kilka takich operacji. Ich wyniki chorym takim jak Ewa pozwalają marzyć. Stosowana w tych zabiegach nowatorska technologia stymulacji zewnątrzoponowej polega na wszczepieniu implantu stymulującego przewodnictwo nerwowe u pacjentów z urazami rdzenia kręgowego, by pomóc im odzyskać kontrolę nad funkcjami motorycznymi. W tej metodzie urządzenie zainstalowane w przestrzeni zewnątrzoponowej (w pobliżu rdzenia kręgowego) nieustannie przesyła impulsy nerwowe do rdzenia kręgowego. Impulsy te, pochodzące z mózgu, dzięki urządzeniu docierają do reszty ciała, pozwalając na wykonywanie przez chorego ruchów, które nie byłyby możliwe ze względu na uszkodzenie lub przerwanie rdzenia.

Operacja i 5-tygodniowy pobyt w szpitalu to koszt około 350 tysięcy złotych. Do tego dochodzi specjalistyczna rehabilitacja, której koszty na tę chwilę trudno oszacować - ale na pewno jest to kwota ponad 100 tysięcy złotych. Część pieniędzy już mają - brakuje im około 60 procent całej kwoty. Dlatego ośmielają się prosić o pomoc znajomych, innych motocyklistów oraz, za naszym pośrednictwem, czytelników. Piotr Morawski nie ukrywa, że liczy na swoje środowisko. - Jestem motocyklistą od urodzenia, poprzez Pałac Młodzieży Simsony, potem Mz-ki, Cz-tki, a potem Crossy - należę do tej pory do klubu motocrossowego MX-Koszalin, brałem udział w wielu zawodach Pucharu Polski Strefy Zachodniej w Motocrossie, a także w Polskim Dakkarze w Unieściu-Mielnie oraz w Pucharach Bałtyku - mówi. - Być może moje zdobyte doświadczenie spowodowało, że żyjemy - przeżyliśmy zderzenie czołowe z samochodem terenowym. Toyota wjechała w nas przy prędkości z pewnością ponad 150 kilometrów na godzinę. To, że żyjemy, to dla wielu cud - relacjonuje.

Można pomóc
Dziś Piotr całą swoją energię kieruje na to, by pomóc Ewie. - Każda złotówka jest na wagę jej życia i nadziei na lepsze czasy - mówi. Ewie pomóc można, wypełniając roczne zeznanie podatkowe i wpisując 1% podatku na fundację DWA SERCA, KRS 0000278953, z dopiskiem dla EWY PIOTROWSKIEJ. Można też zrobić przelew na konto fundacji: 95 1750 0012 0000 0000 2358 4816, koniecznie z dopiskiem „Dla Ewy Piotrowskiej”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gk24.pl Głos Koszaliński