Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nagrody im. kardynała Ignacego Jeża

Alina Konieczna [email protected]
– Jestem wzruszona nominacją do nagrody – powiedziała nam Jadwiga Grobelna
– Jestem wzruszona nominacją do nagrody – powiedziała nam Jadwiga Grobelna Radosław Brzostek
Już po raz trzeci zostanie wręczona Nagroda im. księdza kardynała nominata Ignacego Jeża. W tym roku są cztery nominacje do tej prestiżowej nagrody. Kto ją otrzyma, będzie wiadomo w poniedziałek.

Ignacy Jeż, założyciel i długoletni ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, jest niekwestionowanym autorytetem. Nagroda jego imienia ma wyjątkowe znaczenie. Otrzymują ją osoby, które godnie kontynuują dzieło patrona. Jej celem jest "promowanie i inspirowanie działalności oraz twórczości krzewiącej ideały i postawy będące świadectwem wartości chrześcijańskich".

Nagroda została ustanowiona przez biskupa koszalińsko-kołobrzeskiego Edwarda Dajczaka, Katolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana, Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej oraz Diecezjalną Fundacja im. Księdza kadrynała Ingacego Jeża. Zgodnie z regulaminem nagroda jest przyznawana raz w roku. Mogą ją otrzymać osoby fizyczne lub instytucje, za działalność społeczno-kulturalną lub charytatywną.

W danym roku maksymalnie mogą być przyznane trzy nagrody. W roku 2009 wręczono właśnie trzy statuetki, otrzymali je: Gabriela i Andrzej Cwojdzińscy z Koszalina, Centrum Charytatywno-Opiekuńcze pw. Matki Bożej z Lourdes z Piły oraz Leontyna Łodziewska ze Słupska. Rok temu statuetki przyznano dwojgu laureatom: Bożennie Stramik, pedagogowi z Koszalina i Pawłowi Wiszniewskiemu, lekarzowi z Piły.

W tym roku kapituła nagrody przyznała cztery nominacje. Już samo znalezienie w gronie nominowanych jest dużym wyróżnieniem. Kto otrzyma statuetkę? Wszystko stanie się jasne w poniedziałek 10 października. Właśnie tego dnia o godz. 17 w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym odbędzie się gala wręczenia nagrody.

A oto nominowani do nagrody im. księdza kardynała nominata Ignacego Jeża

Violetta Zapalska pracuje w swoim mieszkaniu
Violetta Zapalska pracuje w swoim mieszkaniu
Radosław Brzostek

- Jestem wzruszona nominacją do nagrody - powiedziała nam Jadwiga Grobelna

(fot. Radosław Brzostek )

Jadwiga Grobelna z Koszalina

nominowana za "osiągnięcia w pracy dydaktycznej z młodzieżą, promowanie twórczości patriotycznej i sakralnej, dokonania w amatorskim ruchu teatralnym i tkactwie artystycznym".
Maturę zrobiła, gdy miała 17 lat. Na studia medyczne musiałaby czekać cały rok, zdecydowała się podjąć naukę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Łodzi. I tak została nauczycielką. - Już wtedy interesowało mnie mnóstwo spraw - mówi po latach. - I tak zostało do dziś.

W Koszalinie mieszka od 1957 roku. Uczyła młodzież i dorosłych w liceum dla pracujących, prowadziła lekcje języka polskiego w LO Dubois i LO Broniewskiego. Teraz jest na zasłużonej emeryturze i - jak przyznaje - za pracą przy tablicy nie tęskni. Jako emerytka może poświęcić się swoim pasjom. Najpierw było malarstwo, później tkactwo. No i zabawa sztuką - przy koszalińskiej katedrze powstał Zespół Miłośników Pięknego Słowa, w którym aktywnie pracuje. - Przygotowujemy montaże poetyckie, które później prezentujemy tam, gdzie nas zaproszą - opowiada pani Jadwiga.

- Ostatnio dochodzę do wniosku, że moją największą pasją jest tkactwo - podkreśla Jadwiga Grobelna. - Dlaczego właśnie tkactwo? Bo to sztuka, która daje ciepło. Jeśli tkaniny nasycamy dobrymi intencjami, wówczas tego ciepła jest dużo więcej.

Po latach eksperymentowania wróciła do wełny i najprostszego splotu płóciennego. Swoje prace prezentowała na kilkunastu wystawach w różnych miastach. Tkała pejzaże, kwiaty, ale jej ulubione tematy motywy są związane z przeżyciami religijnymi, inspirowane Pismem Świętym, a ukochany motyw to anioły. - Moje anioły wędrują po całym świecie , od Australii, po Europę - śmieje się pani Jadwiga. - Mam nadzieję, że niosą ludziom radość, dobro i ciepło.

Kamilla Kwiatkowska-Gradek: uczę dzieci radości dawania.
Kamilla Kwiatkowska-Gradek: uczę dzieci radości dawania.
Szkoła Podstawowa w Płocicznie

Violetta Zapalska pracuje w swoim mieszkaniu

(fot. Radosław Brzostek )

Violetta Zapalska z Koszalina

nominowana za"wielki wkład w organizację i ożywienie środowiska osób niepełnosprawnych na terenie Pomorza Środkowego"

Gdy przed laty pojechała do Włoch, na własne oczy przekonała się, że niepełnosprawni nie muszą żyć zamknięci w swoich domach. Po powrocie do Polski, wraz z przyjaciółką postanowiła: u nas też może być tak, jak we Włoszech. Udało się do tego pomysłu przekonać księdza Dariusza Jastrzębia, obecnie rektora Wyższego Semiarium Duchownego i kilku zapaleńców. Dobrze wiedziała, jak bardzo niepełnosprawnym potrzebna jest ich własna aktywność, mądre zainteresowanie okazywane przez otoczenie, trochę uwagi i dużo serdeczności. Jako czteroletnie dziecko, po wypadku samochodowym, musiała rozpocząć życie na wózku inwalidzkim. Szkołę podstawową skończyła pod Wrocławiem, liceum w Konstancinie. Całe życie na wózku - ktoś inny pewnie by się załamał, poddał. Ale nie ona. Krucha, szczuplutka, ma w sobie mnóstwo energii. Jej telefon komórkowy stale dzwoni. Nic dziwnego, spraw związanych ze Stowarzyszeniem Osób Niepełnosprawnych ich Rodzin i Przyjaciół jest wiele. Kiedy w 1988 roku wraz z przyjaciółką zakładała Stowarzyszenie, już wiedziała, jak wiele będzie do zrobienia. A gdy w gazecie przeczytała dramatyczny list niepełnosprawnego mężczyzny odsuniętego ma margines życia, pomyślała: czas działać. Sił dodała jej idea kościelna oparta na duchowej drodze wytyczonej przez Stowarzyszenie Centrum Ochotników Cierpienia z Włoch. Rozpoczęła poszukiwanie wolontariuszy, starała się docierać osób niepełnosprawnych. Dziś stowarzyszenie skupia około 90 osób. Zrzesza nie tylko niepełnosprawnych, ale też ich bliskich, przyjaciół.
- Jestem dumna z nominacji do nagrody Ignacego Jeża - kończy Violetta Zapalska.

- Ta nominacja to dla nas wielki  zaszczyt - mówią Weronika i Rajmund Zarzyccy.
- Ta nominacja to dla nas wielki zaszczyt - mówią Weronika i Rajmund Zarzyccy.
Radosław Brzostek

Kamilla Kwiatkowska-Gradek: uczę dzieci radości dawania.

(fot. Szkoła Podstawowa w Płocicznie )

Kamilla Kwiatkowska-Gradek z Płociczna koła Wałcza

została nominowana za "pracę z dziećmi i młodzieżą przy niesieniu pomocy osobom potrzebującym, za trud zaangażowania, otwartość oraz gorliwość w niesieniu pomocy".
Od dwudziestu lat jest nauczycielką w Szkole Podstawowej w Płocicznie koło Wałcza. Uczy dzieci z klas I-III , ze specyficznymi trudnościami w nauce i zachowaniu. Do szkoły uczęszcza prawie 60 uczniów z pięciu miejscowości. Plociczno to popegeerowska wieś, większość mieszkańców jest bezrobotna, część wyjechała za pracą za granice.

- Pochodzę z rodziny nauczycielskiej - opowiada pani Kamilla. - Moja mama, odkąd pamiętam, zawsze pomagała ludziom. To ona wszczepiła we mnie radość dawania, chęć niesienia pomocy innym. Mam dziesięcioletnią córkę, w której też mam nadzieję zaszczepić ziarenko niesienia pomocy i czerpania z tego satysfakcji.

W 2006 roku, dzięki zaangażowaniu księdza proboszcza Eugeniusza Matysiaka powstało szkolne koło Caritas. Kamilla Kwiatkowska-Gradek została jego opiekunem. Do koła należą uczniowie starszych klas podstawówki oraz młodzież gimnazjalna i licealna.

- Co roku we wszystkich kościołach przedstawiamy jasełka bożonarodzeniowe. przedstawienia poetyckie - relacjonuje pani Kamilla. - Jeździmy na pielgrzymki, byliśmy na spotkaniu z papieżem Benedyktem XVI w Krakowie, braliśmy udział w festiwalach piosenki religijnej. Młodzież z koła odwiedza w domach ludzi starszych, samotnych i chorych. Pomagamy nie tylko w Płocicznie, ale i w okolicznych miejscowościach. Staram się pokazać moim uczniom, że można spędzać czas wolny pożytecznie, z korzyścią dla siebie i innych. Pomagam tym dzieciom, ale one również pomagają mnie. Uśmiech na ich twarzach daje mi siłę do dalszej pracy.

- Ta nominacja to dla nas wielki zaszczyt - mówią Weronika i Rajmund Zarzyccy.

(fot. Radosław Brzostek )

Weronika i Rajmund Zarzyccy z Koszalina

nominowani za "świadectwo patriotyzmu, wiary i odwagi".
Są małżeństwem od 48 lat. Oboje farmaceuci, poznali się na studiach. W 1963 roku ukończyli farmację w Gdańsku. Najpierw, na krótko zakotwiczyli w Kołobrzegu, by wkrótce przejąć aptekę "Pod Orłem" w Sianowie. Prowadzili ją wspólnie przez 31 lat. Później pan Rajmund przedszedł do koszalińskiej apteki "Bursztynowej", teraz od trzech lat pracuje jako wojewódzki inspektor farmaceutyczny. Pani Weronika już na emeryturze, nadal udziela się społecznie w poradnictwie rodzinnym przy koszalińskiej parafii franciszkanów. To właśnie u franciszkanów państwo Zarzyccy prowadzili od stanu wojennego punkt wydawania bezpłatnych leków. Lekarstwa, które przywozili darczyńcy, trzeba było posegregować, ustalić nazwy produkcyjne i chemiczne i sprawić, by trafiły do potrzebujących. Kiedyś z darami przyjechał Ole Tonsberg z Norwegii. I tak zaczęła się długoletnia znajomość polskiego małżeństwa z duńskim przyjacielem Polski i Polaków. Kiedy Ole usłyszał, że potrzebne są igły do wstrzyknięć insuliny dla małego dziecka, przywiózł całą partię igieł. Potem w norweskiej gazecie ukazał się artykuł o zakonspirowanej treści. Ważne było, żeby nie padło nazwisko Zarzycki, bo bezpieka mogłaby namierzyć polskiego aptekarza. Po latach, w 2007 roku Ole został uhonorowany polskim odznaczeniem. Na uroczystość, która odbyła się w polskiej ambasadzie w Olso, wraz z Zarzyckimi pojechał Ignacy Jeż. Miał wtedy 93 lata. Żartował, że jedzie z aptekarzami, to nic mu się nie stanie. Ta podróż Ignacego Jeża zakończyła się szczęśliwie, ale następna okazała się ostatnią, Ignacy Jeż zmarł w Rzymie 16 października.
Weronika i Rajmund Zarzyccy wychowali dwóch synów. Jeden został franciszkaninem, drugi naukowcem. Mają troje wnuków.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!