Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adres? Krzaki przy Wojska Polskiego

Dariusz Chajewski
- Pewnie, że chciałbym dostać jakiś pokoik - odpowiada pytany o marzenia bezdomny Stefan. - I pracę. Tylko żeby nie była ciężka, bo inwalidą jestem.
- Pewnie, że chciałbym dostać jakiś pokoik - odpowiada pytany o marzenia bezdomny Stefan. - I pracę. Tylko żeby nie była ciężka, bo inwalidą jestem. fot. Mariusz Kapała
Jedni pojawiają się tu na krótszą lub dłuższą chwile, inni od lat żyją jako bezdomni. Z reguły taki jest ich wybór.

Urody miastu nie dodają, ale zmusić ich do zmiany trybu życia nie można.

Przystanek MPK przy al. Wojska Polskiego. Tłumek czekających na autobus. Grupa młodych ludzi odchodzi na bok, pokazują sobie coś w pobliskich krzakach.
- Zobacz, chyba nie żyje - mówi dziewczyna. Po chwili wokół niej gromadzi się kilka osób.
- Żyje, patrz jak się trzęsie pod tymi szmatami - uzupełnia chłopka. - Trzeba wezwać pogotowie.
- Boże! Jak tak można? - dodaje dziewczyna.

Woli być sam

Centrum miasta, odcinek ulicy między biblioteką i Castoramą. Stos pozlepianych, brudnych szmat to "dom" Stefana. Pościągał je z różnych śmietników. Wieczorem nurkuje w to kłębowisko i stara się przetrwać do rana. Dlaczego właśnie tutaj? Jak każdy wybredny mieszkaniec miasta - chciał być blisko centrum

- Wstaję o szóstej i ruszam do miasta, zbieram puszki, szukam czegoś do jedzenia, stąd wszędzie mam blisko - tłumaczy.

Jeszcze niedawno mieszkał przy ul. Lisiej, ale mieszkanie strawił pożar. Siostra trafiła do domu pomocy społecznej, a on wraz z siostrzeńcem rozpoczął tułaczkę. Najpierw była Ochla, później mieszkanie znajomego w Zielonej Górze. Ale ile można komuś na karku siedzieć? Siostrzeniec tam został, a on poszedł na swoje. W krzaki.

W noclegowni jeszcze nie był. Dlaczego? Sam nie wie. Jak twierdzi, jest typem samotnika - dlatego nie wybiera miejsc, w których mieszkają inni bezdomni. Czyli jakich?

- Altany, dworzec, ciepliki, piwnice, zsypy... - tłumaczy. - Wszędzie tam, gdzie jest sucho i z dala od ludzi.

Bo nie czuje się wolny

Z noclegowni nie korzysta także Wacław, którego spotkaliśmy na dworcu PKP. Dlaczego? Wacław nie kryje - przepisy panujące w noclegowni dławią jego poczucie wolności.

- Człowiek spotka się z kilkoma kolegami, napije, przecież alkohol jest dla ludzi - tłumaczy. - I od razu takiego skreślają.

Wacław przyjechał do Zielonej Góry pociągiem i od dwóch lat od dworca na większy dystans nie odszedł. Wywodzi się z Małopolski. Skąd?

- A z takiej małej wsi - odpowiada. - Zawsze mnie w świat ciągnęło. A Zielona Góra to dobre miejsce do życia.

Jak mówi, w ostatnich tygodniach kilku bezdomnych zniknęło z horyzontu. Gdzie się podziali? A wyjechali na zachód, tam łatwiej...

Przed kilkoma dniami na budowie hotelu przy ul. Wyspiańskiego znaleziono zwłoki mężczyzny, bezdomnego. Każdego roku dochodzi do podobnych tragedii. czasem są to zbrodnie, ale z reguły śmierć z wychłodzenia, w pożarze lub za sprawą spożywania nieodpowiednich trunków.

Niech z nim coś zrobią!

Mieszkańcy budynku, pod którego oknami zamieszkał pan Stefan mają mieszane uczucia. Z jednej strony mówią o litości. - Gdy pada deszcz, te wszystkie szmaty, którymi się przykrywa, ociekają wodą. Jak mrozi, pokrywają się skorupą lodu - mówi kobieta mieszkająca w pobliskim budynku. - Proponowaliśmy mu miejsce w komórce, ale nie chciał.

Kobieta nie może zrozumieć, jak można zdecydować się na prowadzenie takiego trybu życia. Z kolei jej sąsiadka nie może pogodzić się z myślą, że nie reagują na to żadne służby. Wzywała policję i pogotowie. To drugie zabrało "sąsiada" z krzaków, ale kilka dni później wrócił. I naprawdę czuje się tutaj jak u siebie w domu.

- Trzeba z nim coś zrobić - uważa zielonogórzanka. - Ostatnio była u mnie rodzina, a on stanął i zaczął załatwiać przed oknem potrzebę fizjologiczną... Wcale się nie krępuje.

Mieszkaniec pobliskiego budynku już zastanawia się nad tym, co będzie się działo latem. Jak z barłogu "sąsiada" zacznie dobiegać charakterystyczny zapaszek.
- I tylko czekać, aż zacznie kolegów spraszać - dodaje. - I wtedy to będziemy mieli czad.

Czy pan Stefan ma zamiar poszukać nowego schronienia? Nie widzi takiej potrzeby, skoro przetrwał już mrozy...
- Pewnie, że chciałbym dostać jakiś pokoik - odpowiada pytany o marzenia. - I pracę. Tylko żeby nie była ciężka, bo inwalidą jestem.

Musi wytrzeźwieć

Policjanci przyznają, że są często wzywani są do bezdomnych. - Jeśli są pijani i zakłócają ład i porządek, odwozimy ich do izby wytrzeźwień - mówi Małgorzata Stanisławska z zielonogórskiej policji. - Bezdomni są wolnymi obywatelami naszego kraju, nie są ubezwłasnowolnieni i dopóki nie łamią prawa mogą żyć jak chcą.

Policjanci bardziej zdecydowanie interweniują tylko wówczas, gdy znajdują bezdomnych, a na dworze jest mróz. Wówczas odwożą ich z reguły do izby wytrzeźwień. Przede wszystkim, aby ocalić im życie. Do noclegowni trafić nie mogą, jeśli są po spożyciu alkoholu. To żelazna zasada.

A co z panem Stefanem?
- Nie jesteśmy w stanie pomóc komuś, kto do nas się nie chce zgłosić - mówi kierująca noclegownią Hanna Kielich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska