Zdjęcie wykonane tuż po wypadku na sali operacyjnej jeży włosy na głowie - twarz Miłosza przypomina krwawą miazgę. Nie do wiary, że dziś - choć nadal poznaczona bliznami - to ta sama twarz.
Dramat rozegrał się na szczecineckim osiedlu Zachód. Chłopak z grupką znajomych wyszedł przywitać nowy rok. Wszyscy odpalali petardy i rakiety. Jedna z nich zamiast do góry, poleciała w Miłosza. - Nawet nie zabolało, na chwilę straciłem wzrok, upadłem, ale zaraz wstałem - wspomina dziś. - Oparłem się o znak i czekałem na karetkę. Widok musiał być przerażający. Rakieta przebiła policzek na wylot i rozorała pół twarzy. Nastolatek przeszedł operację w szpitalu w Koszalinie, potem długą rehabilitację i zabieg plastyczny. - Po 3 dniach miał tak opuchniętą głowę, że myślałam, że to niemożliwe, aby tak się powiększyła - opowiada pani Janina, babcia Miłosza.
Do dziś Miłosz ma blizny i zerwany mięsień. - Ból pojawił się po kilku dniach po zabiegu, nie mogłem nic jeść, karmili mnie papką przez rurkę - mówi i zapewnia, że dziś nie ma żalu ani pretensji do nikogo. - Stało się - powtarza i dodaje, że choć sam do fajerwerków już serca nie ma, to nie widzi nic złego w korzystaniu z nich. - Trzeba się jednak bawić z głową: na trzeźwo i bez narkotyków, bo takie rzeczy prawie zawsze się dzieją w takich okolicznościach.
Stara się nie myśleć o tym co się stało. Jest normalnym chłopakiem, poświęcił się swojej pasji, czyli kulturze hip-hop. Maluje graffiti, próbuje sił w beatboxie i rapie. Komponuje i śpiewa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?