Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz komentarz: Czy naprawdę chcemy pani Europy z brodą?

Piotr Kobalczyk
Piotr Kobalczyk, dziennikarz "Głosu Koszalińskiego".
Piotr Kobalczyk, dziennikarz "Głosu Koszalińskiego". Archiwum
Pamiętam, co się działo, gdy w 2009 r. jeden z najbardziej błyskotliwych, ale i bezkompromisowych polskich rysowników satyrycznych Andrzej Krauze, opublikował w "Rzeczpospolitej" kreskę, na której pan stojący w kolejce do urzędnika stanu cywilnego głaszcze czule kozę i, wskazując na parę gejów, mówi: "Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my".

Ta, w gruncie rzeczy oczywista metafora szokujących dla Polaków zmian obyczajowych - z jednej strony wymuszanych na nas przez zachodni, ukąszony heglowsko establishment, jako "europejski standard", z drugiej zaś z wielkim zapałem importowany przez rodzimych lewaków i aspirujących do miana "prawdziwych Europejczyków", wywołała u nas solidarny kwik - od środowisk tęczowych począwszy, na przekupionych władzą dawnych konserwatystów - skończywszy.

Słowem, mainstream zawył, że skandal, że ciemnogród, że faszyzm. Dwa lata później w Polsce Anna Grodzka, wcześniej Krzysztof Bęgowski, został/a posłem, a pięć lat później dokładnie w sobotę, finał Eurowizji wygrała kobieta z brodą, czyli Tom Neuwith, alias Conchita Wurst, austriacki transwestyta, lub jak kto woli - drag queen. I tu rodzi się pytanie, na które sami sobie Państwo odpowiedzcie: czy Andrzej Krauze, rysując pana z kozą, był oszczercą, czy raczej prorokiem?

Nie chcę się tu wdawać w oceny natury estetycznej (choć w sieci ktoś przytomnie zażartował, "że na taki występ Conchita mogła się przynajmniej ogolić"), bo to kwestia tylko pozornie niepoważna. Nie sądzę bowiem, by Conchita Wurst, choć całkiem dobrze śpiewał/a, wygrałaby Eurowizję spodniach, nie w kiecce, gdyby nie oczywiste, polityczne zapotrzebowanie "postępowych" europejskich elit. Podobnie jak wątpię, czy Anna Grodzka dostałaby się do Sejmu, gdyby na liście wyborczej figurowała jako Krzysztof Bęgowski.

W tej sytuacji pytanie: w jakim kierunku podąża Europa i jakie będą kolejne etapy "postępu", wydaje się oczywiste. Podobnie jak w przededniu euro wyborów pytanie zasadnicze: czy chcemy Europy z brodą? To też metafora, tym razem moja, bo przecież nie w brodach u "pań" największy problem, ani w unijnych standardach prostowania bananów. Pytań, ważkich, jest więcej, szczególnie, gdy równolegle ze zmianami kulturowymi "postępowy", przyspieszony kurs "doganiania Europy", przybrany przez nasze tzw. elity, programowo wypłukuje naszą tożsamość narodową jako wartość wniesioną do UE we wianie.

Przykładów na to jest multum (proszę sobie przypomnieć niedawną przecież wypowiedź polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego o wspólnej Europie z kierowniczą rolą Niemiec), ale w sumie sprowadza się to do lansowania tezy (ostatnio "błysnął" nią Jan Kulczyk), że nie można być jednocześnie Polakiem i dobrym Europejczykiem.

Z podobnymi "mądrościami" na portalu wpolityce.pl rozprawił się właśnie znany publicysta Piotr Cywiński w znakomitym tekście pt. "Mój list otwarty do Jana Kulczyka" (polecam). Ja powiem tylko tyle, że to karkołomne i strasznie szkodliwe tezy, bo wyrywają Polakom z głów - kawałek po kawałku - świadomość wagi polskości w europejskości. Warto o tym pomyśleć, zanim pójdziemy do eurourn. A pójść po prostu trzeba, jeśli nie chcemy owej Europy z brodą. I kierowniczej roli Niemiec w eurokołchozie.

Tak, wiem, rodzima euro kampania przypomina cyrk. W części cyrkiem po prostu jest. Ale jeśli chcemy zmiany, jeśli chcemy, by ktoś w UE hamował niebezpieczny dla Polski "postęp" i stał na straży naszych, a nie obcych interesów, trzeba pójść do wyborów. I w końcu mądrze wybrać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!