Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz komentarz. Opozycja jak klocki domina. Wystarczyło jeden popchnąć

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
- Cezar Klaudiusz wraz ze swoim republikańskim gadaniem stanął mi jak żywy przed oczami, gdy Robert Biedroń w imieniu Lewicy przed kamerami ogłosił triumfalnym tonem sukces w negocjacjach z rządem - pisze w swoim komentarzu Piotr Polechoński.
- Cezar Klaudiusz wraz ze swoim republikańskim gadaniem stanął mi jak żywy przed oczami, gdy Robert Biedroń w imieniu Lewicy przed kamerami ogłosił triumfalnym tonem sukces w negocjacjach z rządem - pisze w swoim komentarzu Piotr Polechoński. Radek Koleśnik
Rzymski cezar Klaudiusz – znany nieco starszym, polskim widzom z genialnego serialu BBC sprzed lat – odkąd dość przypadkowo zasiadł na tronie cały czas planował jedną rzecz. Jako zwolennik republiki chciał najszybciej jak to tylko będzie możliwe zrzec się władzy i ponownie wprowadzić republikański ustrój.

Mówił o tym, wyznaczał kolejne terminy i oficjalnie zapewniał, że czeka tylko na dogodny moment. Ale ten nigdy nie nadszedł. Cezar nigdy z cesarskiej władzy nie zrezygnował, pełnił ją do końca, a nawet ugruntował i wzmocnił. Jego ambicje bycia ważnym po latach upokorzeń (jąkał się i kulał) okazały się silniejsze od górnolotnych ideałów, o których opowiadał latami na prawo i lewo.

Zobacz także Przedsiębiorcy otrzymają pomoc

Cezar Klaudiusz wraz ze swoim republikańskim gadaniem stanął mi jak żywy przed oczami, gdy Robert Biedroń w imieniu Lewicy przed kamerami ogłosił triumfalnym tonem sukces w negocjacjach z rządem. Rząd Morawieckiego – o czym Biedroń przekonywał – uległ twardemu stanowisku Lewicy i zgodził się na wszystkie stawiane przez nią warunki.

W zamian Lewica zgodziła się poprzeć wielomiliardowy Fundusz Odbudowy. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na Klaudiusza i jego niespełnione, szlachetne plany? Otóż w tym, że volta Lewicy chyba już wszystkim skutecznie wybiła z głowy to, że po stronie opozycji ktoś kiedykolwiek na poważnie myślał o powściągnięciu własnych ambicji na rzecz realizacji celu ponad wszelkimi podziałami: skutecznej walki z PiS.

Przez ostatnie lata opozycyjni liderzy – tak jak cezar Klaudiusz – głosili coś, w co sami nie wierzyli. Ciągle i do znudzenia nawoływali do stworzenia wspólnego, antypisowskiego frontu, bo tylko taki front stwarza warunki do osiągnięcia politycznego sukcesu. Diagnoza jak najbardziej trafna, ale to były tylko hasełka pod publikę, które nic nie kosztowały i dobrze się medialnie prezentowały. Tymczasem opozycyjna Realpolitik wyglądała zupełnie inaczej. Każdy tu grał – i gra cały czas- tylko na siebie i po opozycyjnej stronie najważniejsze wcale nie jest pokonanie Zjednoczonej Prawicy, ale zdominowanie opozycyjnej sceny kosztem innych występujących tutaj aktorów. A najlepiej skuteczne ich z tej sceny zepchnięcie.

Rzecz jasna Fundusz Odbudowy trzeba poprzeć (nic nie jest dla polskiej gospodarki teraz tak ważne jak te pieniądze) i powinna to zrobić cała opozycja. Ale nie za darmo, a już na pewno nie za kolonialne błyskotki, na które złapała się Lewica. Jej liderzy - aby choć na moment postawić się w roli najważniejszych na opozycji - zachowali się jak wodzowie tubylczych plemion, którzy za lusterka czy kapelusze od Europejczyków sprzedawali pół swojego terytorium lub swoich pobratymców do niewoli (szybko się okazało, że zasady podziały pieniędzy z Funduszu Odbudowy, które miała na rządzie wymóc Lewica, od dawna są już wpisane w program ich rozdysponowania). PiS z Jarosławem Kaczyńskim przez opór ziobrystów było przyparte do muru jak nigdy i można było w zamian za poparcie Funduszu Odbudowy wynegocjować naprawdę poważne rzeczy.

Można było wymóc zmiany w TVP, które osłabiłyby jej propagandowo-rządowy charakter na rzecz powrotu na drogę do dziennikarskiego obiektywizmu. Można było powalczyć o takie zmiany (lub ich cofnięcie) w sądownictwie, które uchroniłyby wymiar sprawiedliwości przed próbami politycznego zawłaszczenia. Można było postawić i taki warunek, który by wymusił kompromis do przyjęcia przez wszystkich w kwestii wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich. I w końcu można było wymóc takie rozwiązania, które raz na zawsze wybiłyby komukolwiek z głowy wszelkie plany wyjścia Polski z Unii Europejskiej.

Opozycja mogła osiągnąć bardzo dużo, a przynajmniej powinna spróbować to osiągnąć. Ale warunek tego był jeden. Zgodna rezygnacja ze swoich partykularnych interesów i poważne potraktowanie hasła, że tylko razem można wygrać.

Problem w tym, że opozycyjni liderzy nigdy tego hasła nie traktowali poważnie. Ani teraz, ani wcześniej. I wystarczyło jedno popchnięcie przez Jarosława Kaczyńskiego pojedynczego(lewicowego) elementu w opozycyjnej układance, aby opozycyjna solidarność, jak klocki domina, kompletnie się posypała. Łatwo poszło, bo nikt nigdy nie zaczął jej na serio budować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo