Film nosił tytuł „Kwadratura koła” i w jednej ze scen w pokoju za stołem siedzi kilku peerelowskich generałów, tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Każdy z ponurą miną, każdy w czarnych okularach, każdy z karabinem maszynowym trzymanym w dłoniach. Wśród nich jest i ten najważniejszy generał, ucharakteryzowany po części na Wojciecha Jaruzelskiego, a po części na Augusto Pinocheta, wówczas dyktatora w Chile. I ten ostatni, w pewnej chwili, mówi. - „Hmm, czy nie sądzicie, że to wszystko jest jednak nieco zbyt mocno w południowoamerykańskim stylu?”
Dziś podobne wątpliwości – choć ich pewnie nie mają – z powodzeniem mogliby mieć Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin. Dwóch oficjalnie szeregowych posłów spotyka się gdzieś nie wiadomo gdzie, naradzają się niemal bez świadków, a potem ogłaszają co w Polsce będzie, bo oni tak we dwóch zdecydowali. Czyli, że 10 maja nie odbędzie się żadne głosowanie, ponieważ nikt nie będzie miał prawa go przeprowadzić. PKW straciła to uprawnienie, a nowa ustawa nie wejdzie w życie. Potem Sąd Najwyższy stwierdzi, że wybory były nieważne, bo nie było głosowania. Zaraz po tym zostaną ogłoszone kolejne wybory. A gdzie w tym wszystkim procedury, Sejm i Senat, rząd z premierem na czele, prezydent strażnik Konstytucji i w końcu sama Konstytucja? No niby gdzieś tam są, mają do odegrania wyznaczone przez dwóch Jarosławów jakieś tam role i nawet może tak karkołomny scenariusz da się upchnąć kolanem w miejscu zgodnym z prawem (choć wątpliwości i tutaj nie brakuje). Ale w niczym nie zmienia to faktu, że niesmak jest wielki, a niepokój o stan polskiej demokracji jeszcze większy. Rządzący zafundowali nam już taką kwadraturę koła, że trudno uciec od skojarzeń z jakością politycznego życia w bananowych republikach, gdzie jakieś demokratyczne rusztowanie zazwyczaj było, ale i tak o wszystkim decydował jeden, czasem co najwyżej kilku, stojących z boku kierowników budowy. I to oni ogłaszali, jak takie rusztowanie ma wyglądać, do którego piętra ma sięgać, a przede wszystkim, kto może po nim chodzić.
W środę w ten bananowy klimat zdecydowanie zbyt mocno wpisali się dwaj wspomniani politycy, co gorsza wciągając w to Sąd Najwyższy z góry ogłaszając, co ten za kilka dni ogłosi. Co szczególnie wymowne, ci dwaj panowie rozrysowywali sobie na kartce najbliższe dzieje polityczne Polski dokładnie w tym samym czasie, gdy kandydaci na prezydenta – w tym urzędująca głowa państwa - starli się w pierwszej, telewizyjnej debacie (i jak się po chwili okazało kompletnie nic nie znaczącej, bo właśnie zapadły decyzje, że cała wyborcza machina ma ruszyć od nowa). Tym samym mieliśmy symboliczny obraz tego, gdzie toczy się polityczny teatr dla mas z prezydentem - figurantem na czele, a gdzie dzieje się prawdziwa, twarda polityka i gdzie zapadają kluczowe, realne decyzje i kto je podejmuje. Żyjemy w rzeczywistości wykreowanej, która jest kreowana na naszych oczach. A rodzima demokracja oparta na Konstytucji okazała się na tyle krucha i naiwna, że – jak dotychczas – nie jest się w stanie skutecznie przed tą polityczną kreacją chorobliwie ambitnych jednostek obronić. Nie pierwszy raz w naszej historii i nie pierwszy raz z fatalnym dla Polski skutkiem.

III Konwój św. Mikołaja przemierzy nie tylko powiat szczecinecki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?