Pomimo to zaskoczenie było ogromne. Jeszcze 7 grudnia Zarząd Regionu Koszalińskiego "Pobrzeże" NSZZ "Solidarność" ogłosił w Koszalinie, że popiera politykę związkowej centrali i jest gotowy przystąpić do strajku generalnego.
Komuna kontrakatakuje
Milicja, wojsko i esbecy uderzyli jednocześnie, sprawnie aresztując w nocy i rano 38 liderów związkowych w Koszalinie i w regionie. Ci zostali przetransportowani do zakładu karnego w Wierzchowie (powiat drawski). W więzieniu przebywali rok.
Chociaż pierwsze uderzenie wojskowo-milicyjne w mieście i regionie poszło gładko i sprawnie to był wyjątek. Pierwszy w kraju strajk okupacyjny - na znak protestu przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego - wybuchł w Białogardzie w nocy z 14 na 15 grudnia w Zakładach Elektronicznych Unitra-Unitech. Nie trwał on jednak długo, bo o trzeciej nad ranem 15 grudnia zakład został otoczony przez oddziały ZOMO, a strajkujących siłą wyprowadzono (część z nich została brutalnie pobita).
Kilka dni później osądzeni zostali w trybie doraźnym i skazani na więzienie (od 1,5 roku do trzech lat): Zdzisław Bełtkiewicz, Henryk Podsiadło i Paweł Szumski.
Kolejną osobą, która w tych dniach trafiła do więzienia był ksiądz Bolesław Jewulski z parafii świętego Józefa w Połczynie Zdroju. Podczas mszy świętej, 20 grudnia, odczytał, zasłyszany w Radiu Wolna Europa, komunikat Episkopatu Polski z 15 grudnia, ostro krytykujący stan wojenny. Między innymi duchowny przeczytał słowa "…nasz ból jest bólem Narodu sterroryzowanego przez siłę wojskową, a Naród nie cofnie się i nie zrezygnuje z demokratycznej odnowy" (komunikat ten został wkrótce przez prymasa Józefa Glempa odwołany). Za ten występ ksiądz Jewulski został przez SB aresztowany i w pierwszych dniach stycznia 1982 roku osądzony (skazano go na trzy i pół roku więzienia).
Janek dostał w głowę
Najbardziej znana ofiara stanu wojennego pochodząca z naszego regionu to koszalininian Janek Stawisiński. Zginął on od strzału w głowę, w czasie krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek", 16 grudnia 1981 roku (zmarł 25 stycznia w szpitalu w Katowicach). Strzelali zomowcy. Oprócz Janka zginęło ośmiu innych górników.
- To był taki wrażliwy chłopak. Miał tyle planów na przyszłość i kochał sport, świetnie pływał - mówiła w rozmowie z "Głosem" Janina Stawisińska, zmarła w 2011 roku matka Janka. - Pojechał na Śląsk za pracą, a znalazł śmierć. Zabili mi syna tylko dlatego, że chciał żyć w wolnym kraju - dodawała wówczas pani Janina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?