Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Zawada z Kołobrzegu walczy o życie. Wszyscy możemy jej pomóc

ima
Natalia Zawada coraz częściej musi dochodzić do siebie korzystając z koncentratora tlenu
Natalia Zawada coraz częściej musi dochodzić do siebie korzystając z koncentratora tlenu Iwona Marciniak
- Moja choroba zabija - mówi 24 - letnia Natalia Zawada. - Początek tego najgorszego zaczyna się, gdy leki przestają działać. U mnie to już nastąpiło. Jeśli nie poddam się przeszczepowi serca i płuc, po prostu umrę.

Gdy przyszła na świat, rodzice usłyszeli porażającą diagnozę: dziecko ma rzadką wadę serca, tzw. wspólny pień tętniczy. Oznacza to, że zamiast dwóch tętnic, z serca wychodzi tylko jedna. Do niej napływa krew z obu komór. Polscy lekarze rozłożyli ręce, ale dali nadzieję: trzeba czekać aż dziecko skończy 2,5 roku życia. Wtedy można operować. Najlepiej za granicą.

Za pośrednictwem pewnej fundacji, dzięki pomocy polonii amerykańskiej i wielkiej mobilizacji rodziny, małą, 2,5 - letnią Natalkę udało się umieścić w klinice w Stanach Zjednoczonych. Tu kolejny szok: amerykańscy kardiochirurdzy rozłożyli ręce i oznajmili: przyjechaliście za późno. - Ich zdaniem powinnam być operowana tuż po urodzeniu. Gdy do nich przyjechałam ciśnienie płucne było już za wysokie, a w tym wypadku na poprawę już liczyć nie można. Operacyjne usunięcie wady uznali za niemożliwe - mówi spokojnym głosem Natalia. - Co więcej, amerykańscy lekarze nie mogli wyjść ze zdumienia, że mimo tak zaawansowanej wady, jeszcze żyję, bo okazało się, że nie operowane dzieci z wspólnym pniem tętniczym dożywają maksymalnie roku.

Natalia do dziś "przerobiła" dziesiątki lekarzy specjalistów, z których każdy rozkładał ręce. Zawsze padały mniej więcej te same słowa: "Przykro nam, ale poza zachowawczym leczeniem farmakologicznym, które w końcu przestanie być skuteczne, już nic więcej zrobić nie możemy". No i to nieustające zdziwienie lekarzy: "To, że z taką wadą pani jeszcze żyje, to naprawdę cud".

Wspierana przez mamę Zofię, młodszą siostrę, starszego brata i przyjaciół, Natalia skończyła szkołę podstawową, potem Liceum Ogólnokształcące im. M Kopernika. - Cokolwiek robiłam wiedziałam, że muszę się oszczędzać. Jak najmniej wysiłku. Byłam nieustająco zwolniona z zajęć WF. Przez te wszystkie lata starałam się żyć jak najnormalniej, ale mój organizm słabł. Z czasem czułam zaczęłam odczuwać to coraz wyraźniej.

Po szkole średniej postanowiła pójść na studia. Wybrała ekonomię w kołobrzeskim oddziale zamiejscowym Uniwersytetu Szczecińskiego. - To były studia zaoczne, żebym mogła przebywać na zajęciach tylko w weekendy - mówi. - Ale zaczęłam mieć coraz poważniejsze problemy z narastającym zmęczeniem. Kilka razy dziennie musiałam sięgać po tlen. Przetrwałam dwa lata i musiałam przerwać studia.

Natalia dalej słabnie, wydolność serca i płuc spada. Koncentrator tlenu musi być zawsze blisko. - Teraz wielkim wysiłkiem okupuję nawet zwykłą kąpiel. Przejście 100 metrów staje się wyczynem.Natalia z mama i rodzeństwem mieszka na czwartym piętrze komunalnego bloku w Podczelu. - Jakoś jeszcze zejdę na dół, ale z powrotem do domu trzeba mnie wnosić.

Jakiś czas temu Natalia usłyszała, że jedynym ratunkiem dla niej byłby jednoczesny przeszczep płuc i serca. - W Polsce takie operacje to rzadkość - mówi. - Ale udało się nam znaleźć klinikę w Niemczech, w której po obejrzeniu mojej dokumentacji medycznej chcą mnie zobaczyć i z zdiagnozować.

I tu pojawia się problem: tylko wizyta diagnostyczna, pobyt w szpitalu i transport (Natalia musi pojechać z mamą, a przydałby się i tłumacz), to koszt ok. 10 tysięcy. - Jeśli zostałabym zakwalifikowana do operacji, to jej przeprowadzenie będzie kosztować pół miliona złotych.

Dla pani Zofii, która po śmierci męża wychowywała trojkę dzieci sama, to finansowa bariera nie do przejścia. - Jestem na emeryturze. Dwoje dzieci już zarabia, ale nie zdobędziemy tych pieniędzy sami. Przez cale życie starałam się nie wyciągać ręki po pomoc, ale teraz nie mamy wyjścia. Nie umiem o tym mówić, ale proszę sobie wyobrazić, co czuje rodzic, który przez lata widzi jak jego dziecko cierpi, słabnie. A przecież Natalia jest taka młoda, tak niewiele jeszcze przeżyła…

Do decyzji o poddaniu się operacji Natalia musiała dojrzeć: - Przeszczep serca i płuc jest obarczony ogromnym ryzykiem. Ale ja już jestem gotowa psychicznie. Idę drogą, z której już nie ma odwrotu. Jedyną szansą na życie stała się operacja. W Kołobrzegu mieszkała kiedyś kobieta, która przeszła tak rozległy przeszczep. Od jej operacji minęło 16 lat. Ja wolę żyć choćby kilka, mogąc oddychać bez trudu, niż się poddać…

W niedzielę w Hali Milenium odbędzie się wielki koncert dla Natalii połączony ze zbiórką. - Bardzo dziękuję wszystkim, którzy go organizują i wszystkim, którzy na niego przyjdą - mówi Natalia.
Na pomysł poświęcenia Natalii charytatywnego koncertu organizowanego co roku, przede wszystkim za sprawą Elżbiety Downarowicz, wpadł Artur Sempruch, przyjaciel rodziny Natalii, znany w Kołobrzegu didżej. Elżbieta Downarowicz natychmiast się zgodziła. Program koncertu obok.

Pomoc finansową można kierować na konto:
Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej
Ul. Narbutta 27 lok. 1, 02 - 536 Warszawa
Nr konta na wpłaty w złotowkach: PL 12 1160 2202 0000 0001 4668 2533;
Nr konta na wpłaty w euro: PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272, SWIFT BIGBPL.PW
Koniecznie z dopiskiem: Natalia Zawada
1% podatku można przekazać w rozliczeniu rocznym PIT, wpisując w rubrykę: Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej, KRS 0000266644 z dopiskiem: Natalia Zawada

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!